Wtorkowy szczyt Grupy Wyszehradzkiej to kolejne z serii wydarzeń międzynarodowych, które mają zwrócić uwagę krajów europejskich i sojuszników Polski w UE na poważną sytuację międzynarodową w regionie, przede wszystkim wokół Białorusi i Ukrainy. – Rozpoczęliśmy od spotkań na Litwie, Łotwie i Estonii, później kraje Wyszehradu i Chorwacji. To wszystko ze względu na bardzo poważne ryzyko dalszej destabilizacji w Europie Środkowo-Wschodniej. Mamy bardzo poważne sygnały, że w najbliższych tygodniach sytuacja może się jeszcze bardziej zaostrzyć – mówi nasz rozmówca z rządu.
Jak wynika z naszych informacji, w kolejnych dniach premier Morawiecki ma odwiedzić kilka najważniejszych stolic w Europie, w tym Londyn, Paryż i Berlin. – Chcemy mieć najpierw swego rodzaju regionalny mandat do rozmów w kolejnych krajach – dodaje nasz informator.
Czytaj więcej
- Kontrolujemy przypływ migrantów, blokujemy nielegalną migrację i tutaj ta solidarność jest znakiem firmowym Grupy Wyszehradzkiej i serdecznie za to dziękuję - powiedział premier Mateusz Morawiecki po spotkaniu szefów rządów państw V4 w Budapeszcie. - Nasza odporność na to, co się dzieje na wschodniej granicy Polski będzie na pewno testowana w najbliższych tygodniach, miesiącach - dodał.
W ubiegły piątek premier Mateusz Morawiecki spotkał się w Warszawie z Avril Haines, dyrektor Wywiadu Narodowego USA. Strona polska miała usłyszeć ostrzeżenie dotyczące wysokiego ryzyka możliwego ataku Rosji na Ukrainę, o czym pisała już „Rzeczpospolita". – Chcemy przede wszystkim umiędzynarodowić temat, w tym kwestie dotyczące energetyki, a zwłaszcza Nord Stream 2 – podsumowuje nasz rozmówca.
Nadzwyczajny szczyt
Spotkanie w Budapeszcie zostało zorganizowane z inicjatywy strony polskiej. – Poziom solidarności jest naprawdę budujący i bezprecedensowy – mówił po spotkaniu V4 premier Mateusz Morawiecki. – Dziś dopływ migrantów jest dużo mniejszy niż miesiąc temu. Skoordynowana ofensywa dyplomatyczna po naszej stronie zaczyna przynosić pozytywne efekty – mówił premier Morawiecki. Podkreślił też, że nasza odporność na to, co dzieje się na wschodniej granicy, będzie jeszcze wielokrotnie testowana, a wszystko wskazuje na to, że kryzys szybko się nie skończy.