Posłowie PO i PSL zaostrzyli kształt ustawy o zgromadzeniach, jaki do Sejmu dotarł z Senatu. Przyjęte w piątek restrykcyjne przepisy spotkały się ze zdecydowaną krytyką organizacji zajmujących się obroną praw człowieka. Ich zdaniem mogą one posłużyć władzy do ograniczania możliwości organizowania manifestacji.
Dlaczego? Bo w ostatecznej wersji ustawy przyjętej w piątek przez Sejm i zawierającej tylko część poprawek przedstawionych przez Senat zagwarantowano możliwość zakazu organizacji manifestacji w tym samym miejscu i czasie, w którym organizowana jest inna demonstracja. Blokuje to nie tylko możliwość zorganizowania kontrmanifestacji, ale przede wszystkim zostawia okienko do zakazania organizacji manifestacji przeciwnej władzy. Co ciekawe, Sejm odrzucił w piątek poprawkę Senatu mówiącą, że zakaz organizowania dwóch manifestacji w tym samym miejscu mógłby zostać wydany tylko w przypadku, gdyby brak było możliwości oddzielenia obu manifestacji lub ochrony ich uczestników.
- To bardzo niebezpieczny zapis. Jak się daje władzy instrument pozwalający na ograniczenie wolności obywatelskich, prawa do demonstrowania swoich poglądów, to władza prędzej czy później tego instrumentu nadużyje - ocenia w rozmowie z „Rz” Katarzyna Sadło, prezes Fundacji Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego.
Władza prędzej czy później nadużyje możliwości ograniczania praw obywateli
Inny z zapisów pozwala karać organizatora manifestacji grzywną do 7 tys., jeśli jej uczestnik narusza prawo. Eksperci wskazują, że organizacje będą rezygnować z takiej formy protestu, bo będą bać się prowokatorów i chuliganów, nad którymi nie są wstanie zapanować.