– Najwyższy czas kończyć bankietowanie – mówił do swoich ludzi prezes Jarosław Kaczyński podczas wyjazdowego posiedzenia Klubu Parlamentarnego PiS. Wiele wskazuje, że to spółki Skarbu Państwa będą pierwszym miejscem, w którym bankiet się skończy. Jeśli nie – partia rządząca może znaleźć się w tarapatach.
W żadnej innej kwestii PiS nie otrzymał jeszcze tak złej oceny od respondentów w tej kadencji. Według badania IBRiS na zlecenie „Rzeczpospolitej" opinii publicznej nie podoba się sposób, w jaki rząd tej partii zarządza spółkami. 54 proc. ocenia go źle. Dobrze – niespełna jedna trzecia.
Badanie przeprowadzono 23–24 września, w pełnym rozkwicie – jak określa to opozycja – „afery Misiewiczów". Brak wykształcenia towarzyszący zawrotnej karierze Bartłomieja Misiewicza – najpierw asystenta, a potem rzecznika MON – okazał się dla PiS bardzo groźny. Wydelegowanie przez Antoniego Macierewicza do zarządu Polskiej Grupy Zbrojeniowej osoby, której jedyną kwalifikacją była długa współpraca z obecnym ministrem obrony, dało pożywkę opozycji do budowania w internecie akcji #Misiewicze (pomysł Nowoczesnej) lub #Pisiewicze (PO), a nawet skandowania tego słynnego już nazwiska w Sejmie, podczas przemówienia premier Beaty Szydło.
Czy to wpłynęło na elektorat? – Akcja „Misiewicze" dotarła do tych lepiej sytuowanych obywateli, a do popierających PiS osób o niższych dochodach się nie przebiła – komentuje Marcin Duma, prezes instytutu IBRiS. – Ale na pewno to nie są rewelacyjne wyniki dla PiS. Gorzej sytuowana grupa respondentów, stale bombardowana informacjami, że politycy „uwłaszczają się" na majątku narodowym, też nie będzie zadowolona.
Sprawa jest tym trudniejsza dla PiS, że to niejedyny nagłośniony przypadek rozmijania się kompetencji ze stanowiskiem. Nagłówki tabloidów w stylu „Z budki z kebabem do państwowej spółki" nie tylko ośmieszają partię, ale przede wszystkim stawiają pod znakiem zapytania jej intencje i całą linię krytyki wobec PO.