Hrabia Friedrich Wilhelm von Reden, dyrektor Wyższego Urzędu Górniczego we Wrocławiu, a później minister w rządzie pruskim, był osobą szczególnie zasłużoną dla rozwoju przemysłu na wschodzie Górnego Śląska. Dlatego w 2002 r. postawiono mu pomnik na chorzowskim rynku.
Monument budzi kontrowersje. Przeciw jego budowie demonstrowała grupa konserwatywnych działaczy z byłym posłem Adamem Słomką. Pomnik ma też swoich zwolenników, jednak i tak wkrótce musiałby zostać rozebrany. Tak przewidywał senacki projekt ustawy, nad którym prace zaczął Sejm.
Jak ustaliła „Rzeczpospolita", do rozbiórki jednak nie dojdzie, bo marszałek Senatu Stanisław Karczewski wniósł projekt uchwały w sprawie wycofania ustawy z Sejmu. Oznacza to, że lokalne wojny o pomniki nie wybuchną nie tylko na Śląsku, ale też w innych regionach kraju. Projekt przewidywał bowiem również rozbiórkę m.in. monumentów ukraińskich i litewskich.
Przepisy dotyczące mniejszości narodowych w projekcie znalazły się nieco przypadkowo. Początkowo chodziło w nim o niewielką nowelizację przyjętej w ubiegłym roku ustawy dekomunizacyjnej. Dotyczy ona usunięcia nazw ulic i innych obiektów, które odnoszą się do komunizmu lub innych systemów totalitarnych. Senatorowie postanowili dodać przepis mówiący o tym, że stosuje się ją też do komunistycznych pomników i tablic. Z danych wojewodów wynika, że na terenie 15 województw (bez Mazowsza) jest obecnie 469 takich obiektów.
Poprawkę znacząco zmieniającą projekt wniósł senator PiS Jerzy Czerwiński. – Złożyłem ją, by w Polsce nie były gloryfikowane takie organizacje, jak OUN-UPA (odpowiadające za rzeź wołyńską – red.) i by znikły upamiętnienia ideologii, które są nam obce. Możemy rządzić się samodzielnie we własnym kraju – mówi „Rzeczpospolitej".