Rząd chce walczyć z piratami na drogach. Czy zaostrzenie przepisów coś zmieni?

Jazda przez miasto z prędkością 300 km/h, drifty, „palenie gum”. Plaga piratów za kierownicą ma zostać ukrócona. Będą ostrzej traktowani.

Publikacja: 18.11.2024 13:00

Rząd chce walczyć z piratami na drogach. Czy zaostrzenie przepisów coś zmieni?

Foto: Fotorzepa/ Marian Zubrzycki

Sprawca wypadku na Trasie Łazienkowskiej Łukasz Ż. kiedy wpadł na forda, którym jechała kilkuosobowa rodzina, miał na liczniku 226 km/h, a w ostatnich sekundach przed tragedią jeszcze wcisnął pedał gazu „do podłogi”. Podczas jazdy miał w ręku telefon komórkowy i kręcił nim film. Doprowadził do śmierci 37-letniego ojca rodziny, i ciężkich obrażeń u jego żony i dzieci. Już usłyszał za to zarzuty.

Zabawa w „szybkich i wściekłych” którzy zamieniają ulice w tor wyścigowy, stała się plagą. By ją ukrócić rząd zapowiada zaostrzenie kar – driftowanie będzie wykroczeniem, a udział w nielegalnych wyścigach i ich organizacja – przestępstwem za które grozi do pięciu lat więzienia.

Czytaj więcej

Rząd uderza w piratów drogowych. Ujawniono propozycje zmian w prawie

– Nielegalne wyścigi odbywają się praktycznie we wszystkich dużych miastach. Robimy naloty, karzemy mandatami, jednak zaostrzenie przepisów, będzie nam niezwykle pomocne w walce z piratami drogowymi, którzy są zagrożeniem dla pieszych i innych kierowców – mówi „Rz” Katarzyna Cisło, rzeczniczka małopolskiej Policji.

Umawiają się na zamkniętych forach, mają krótkofalówki by się ostrzegać przed policją

Są wyścigi w małym składzie, i w większych grupach. Na nieformalne zloty zjeżdża po 200-300 samochodów, a nawet – jak w ubiegłym roku pod Poznaniem – blisko tysiąc. Najczęściej „palenie gum” i szaleńcze rajdy odbywają się nocą, w weekendy.

– Młodzi kierowcy zbierają się na pustych o tej porze parkingach przy centrach handlowych. Wyścigi urządzają na obrzeżach miast gdzie są strefy z dobrą infrastruktura drogową, na drogach technicznych wzdłuż autostrad i ekspresówek. Ale też w miastach – wskazuje Andrzej Borowiak, rzecznik wielkopolskiej Policji.

Jeżdżą driftem i z prędkością po 250 kilometrów na godzinę, później chwalą tym się w internecie np. z komentarzem, że to się działo „na niemieckiej autostradzie”

Andrzej Borowiak, rzecznik wielkopolskiej Policji

Uczestnicy umawiają się na zamkniętych forach, rozstawiają „czujki”, mają krótkofalówki żeby się porozumiewać i ostrzegać przed policją. Drogowe wyczyny są nagrywane, a filmiki zamieszczane na portalach społecznościowych. Stało się to swoistą modą wśród części młodych kierowców, z których wielu ledwie zrobiło prawo jazdy. – Jeżdżą driftem i z prędkością po 250 kilometrów na godzinę, później chwalą tym się w internecie np. z komentarzem, że to się działo „na niemieckiej autostradzie” – mówi insp. Borowiak.

Blisko 300 km/h jechał tunelem pod Martwą Wisłą w Gdańsku motocyklista, urządzając sobie slalom między samochodami. Podobnie poruszał się kierowca BMW na obwodnicy Białegostoku, a jego wyczyny nagrywała pasażerka ścigającego się samochodu. Echem odbiła się szaleńcza jazda ulicami Krakowa 24-letniego syna celebrytki, która skończyła się dachowaniem – zginął on sam i trzech jego kolegów.

Tunning, „rasowywanie” samochodów dla większych osiągów przekracza dziś rozsądne granice. – Duża część pojazdów biorących udział w nocnych rajdach ma takie techniczne przeróbki, że nie powinny nigdy wyjechać na drogi. Radykalne zmiany w układzie wydechowym, zawieszeniu, i nawet oklejanie przedniej szyby czarną folią – wskazuje Andrzej Borowiak.

Szaleńcza jazda stała się dla niektórych swoistym hobby, a zjawisko przybiera czasem formę zorganizowanego przedsięwzięcia. Jak w lipcu ubiegłego roku, gdzie zlot „fanów motoryzacji” w podpoznańskich Komornikach zgromadził ok. tysiąc aut. – Zatrzymaliśmy wtedy członków grupy „Nocne loty” – dziewięć osób usłyszało zarzuty organizowania imprezy masowej bez pozwolenia. Uczestnikom zatrzymano 140 dowodów rejestracyjnych, wymierzyliśmy ponad 200 mandatów za stan techniczny samochodów, niezgodny z przepisami – mówi insp. Borowiak.

Uczestnicy wyścigów, czują się bezkarni. W dniu w którym umawiali się na spotkanie na ulicy Cmentarnej w Poznaniu poznikały wszystkie znaki drogowe i progi zwalniające. – Zdemontowali je, by zorganizować wyścig – mówi Andrzej Borowiak.

Afiszują się i czują bezkarnie, jak grupa, która w stolicy organizuje nielegalne wyścigi

Dziś unikają dużych zlotów i schodzą do „podziemia”. Ogłoszenia o rajdach ukazują się na zamkniętych grupach, z hasłem np. „spotykamy się na stacji benzynowej, potem powiemy co dalej”. – Stoją za tym influencerzy, youtuberzy, a koniunkturę napędzają osoby związane z motoryzacją, które z tego żyją. Nie kryją się z tym, mają strony w internecie, gdzie publikują wyczyny – mówią nam policjanci.

Bezkarna jak dotąd jest grupa, która w stolicy organizuje nielegalne wyścigi (nie podajemy nazwy, by nie robić im reklamy). Profil jednego z jej twórców śledzi ok. 30 tys. osób.

W jeden z wrześniowych weekendów w ruchliwym miejscu przy trasie S17 drifty wykonywał kierowca BMW. „Nielegalne kręcenie bączków zablokowało całą ulicę, a hałas był słyszalny w odległości kilometra” – napisali aktywiści ze stowarzyszenia „Miasto Jest Nasze” na portalu X, które o nielegalnych wyścigach, jakie organizuje w stolicy ta grupa, zawiadomiło niedawno prokuraturę. Głośno było o zlocie jaki niedawno urządziła na podziemnym jednego z wielkich hipermarketów w stolicy.

Skalę zjawiska trudno oszacować. Mieszkańcom przeszkadza hałas i ryk silników, nie mówiąc o zagrożeniu jakie powodują miejskie wyścigi. –Stwarzają ogromne zagrożenia dla innych uczestników ruchu. Np. wracamy w nocy z lotniska czy z urlopu o możemy natknąć się na szaleńców pędzących 250 km/h – mówi Katarzyna Cisło.

Głośna dotąd jest tragedia – śmierci małżeństwa z pięcioletnim synem, do której doprowadził Sebastian M., jadąc na autostradzie A1 w Sierosławiu 253 km/h – wpadł na kię, którą rodzina wracała z wakacji – zginęli w płomieniach. Sprawca wciąż jest poza zasięgiem organów ścigania, uciekł do ZEA, i dotąd nie został wydany.

Czytaj więcej

Czy Sebastianowi M. ktoś pomógł uciec z Polski? Nowe śledztwo prokuratury

Wypadki przy „kręceniu bączków” są znacznie częstsze. Np. w Wyszkowie w maju ubiegłego roku kierowca hondy najpierw driftował na skrzyżowaniu, a potem potrącił uczniów, którzy szli do szkoły. Sprawcą był 18-latek, z prawem jazdy od kilku miesięcy.

Mandaty za prędkość, zabieranie dowodów rejestracyjnych za niewłaściwy stan techniczny, nadmierny hałas

Jak policja sobie z nielegalnymi rajdami? – Monitorujemy to środowisko, zwłaszcza organizatorów nielegalnych rajdów. Zaangażowani są w to policjanci z naszych pionów kryminalnych i z Biura do Zwalczania Cyberprzestępczości. Jeżeli się umawiają na taki wyścig, to jedziemy na kontrolę – wylicza Antoni Rzeczkowski z Biura Ruchu Drogowego KGP

Przy zlotach pod hipermarketami blokowane są wyjazdy i każdy kierowca jest sprawdzamy. – Wymierzamy mandaty za prędkość, zabieramy dowody rejestracyjne za niewłaściwy stan techniczny, nadmierny hałas – dodaje Andrzej Borowiak.

Ostatnio w jednej z takich akcji stołeczna policja w ciągu weekendu skontrolowała 558 samochodów, wlepiła 300 mandatów i zatrzymała kilkadziesiąt dowodów rejestracyjnych i praw jazdy. Piratów namierzają także policjanci z grupy SPEED, wyłapują ich również drony. Jednak przy mniej licznych rajdach, uczestników trudno ich złapać.– Bywa, że ścigają się kilkanaście minut, a kiedy przyjeżdżamy, już nikogo nie ma – mówią nam funkcjonariusze drogówki.

Czytaj więcej

Brak zabójstwa drogowego to nie deficyt kodeksu

– Policja i w tej chwili walczy z tą patologią, ale nie ma dostatecznych narzędzi – mówił w piątek szef MSWiA Tomasz Siemoniak. Dlatego będą surowsze kary. Za organizację lub udział w nielegalnych wyścigach ma grozić od 3 miesięcy do 5 lat pozbawienia wolności i przepadek samochodu. Osoby biorące udział w takich zgromadzeniach ma grozić do 5 tys. zł grzywny. Tzw. drift (nowe wykroczenie) będzie karane grzywną od 1,5 tys. zł, zatrzymaniem prawa jazdy na trzy miesiące i zajęciem auta na 30 dni. Wprowadzone ma być także m.in. zabójstwo drogowe.

Sprawca wypadku na Trasie Łazienkowskiej Łukasz Ż. kiedy wpadł na forda, którym jechała kilkuosobowa rodzina, miał na liczniku 226 km/h, a w ostatnich sekundach przed tragedią jeszcze wcisnął pedał gazu „do podłogi”. Podczas jazdy miał w ręku telefon komórkowy i kręcił nim film. Doprowadził do śmierci 37-letniego ojca rodziny, i ciężkich obrażeń u jego żony i dzieci. Już usłyszał za to zarzuty.

Zabawa w „szybkich i wściekłych” którzy zamieniają ulice w tor wyścigowy, stała się plagą. By ją ukrócić rząd zapowiada zaostrzenie kar – driftowanie będzie wykroczeniem, a udział w nielegalnych wyścigach i ich organizacja – przestępstwem za które grozi do pięciu lat więzienia.

Pozostało 92% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Policja
KGP bada wypadek na ćwiczeniach w tłumieniu zamieszek
Policja
Pospieszyli się z zarzutami dla Szymczyka za granatnik?
Policja
Policjant szybciej awansuje. Rząd chce uatrakcyjnić służbę?
Policja
Zablokowany prom w Świnoujściu. Na pokładzie pojawił się mężczyzna z nożem
Materiał Promocyjny
Europejczycy chcą ochrony klimatu, ale mają obawy o koszty
Policja
Koniec broni czarnoprochowej w Polsce? „Tak niebezpieczna, jak współczesne pistolety”