Rozliczanie się z fiskusem bez wychodzenia z domu to duża wygoda. Ale decydując się na elektroniczną komunikację z urzędnikami trzeba być uważnym, bo przez nieuwagę czy drobny błąd można dużo stracić. Jak kosztowana może być zwykła literówka przekonała się podatniczka, która wysłała do fiskusa zgłoszenie wymagane dla pełnego zwolnienia w podatku od spadków i darowizny. Na szczęście dla niej wszystko skończyło się dobrze, ale wyrok Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego we Wrocławiu i tak jest przestrogą dla wszystkich, którzy korzystają z portalu podatkowego.
Ulga w podatku od spadków i darowizn
Kłopoty podatniczki zaczęły się na początku 2023 r. kiedy fiskus podliczył ją na prawie 14 tyś. zł. Była to kwota podatku od darowizny otrzymanej od bliskiego krewnego.
Kobieta dostała od niego ponad 200 tyś. zł, a ponieważ darczyńca i ona należeli do tzw. zerowej grupy podatkowej chciała skorzystać z pełnego zwolnienia podatkowego. Żeby tak się stało musiała w ciągu 6 miesięcy złożyć fiskusowi specjalny formularz tj. zgłoszenie SD-Z2 o nabyciu własności rzeczy lub praw majątkowych.
Obdarowana wysłała druk w terminie, elektronicznie za pośrednictwem platformy portal podatkowy. Schody zaczęły się, gdy fiskus dopatrzył się, że dokument do niego nie dotarł. Podatniczka nie dysponowała urzędowym poświadczeniem odbioru (UPO). Okazało się, że co prawda zgłoszeniu został nadany numer referencyjny, lecz nie zostało ono przekazane do fiskusa. Dokument został odrzucony z uwagi na błędy w imieniu, na deklaracji zabrakło polskich liter.
Kobieta tłumaczyła się, że po zalogowaniu się na portal skarbów zidentyfikowała błąd w imieniu. Jednak błędnie zinterpretowała informację uzyskaną z systemu, że dokument został pomyślnie wysłany dokument jako poprawne zgłoszenie. Podkreślała, że ze względu na epidemię koronawirus covid i związane z tym obostrzenia, zachęcano do kontaktu na odległość z organami administracji. Jej zdaniem lapsus językowy nie powinien być powodem odrzucenia zgłoszenia.