Do Polski coraz częściej docierają z Ukrainy wiadomości budzące niepokój. Dotyczą one stawiania pomników Stepanowi Banderze, nadawania jego imienia ulicom oraz gloryfikowania ukraińskich formacji nacjonalistycznych z okresu II wojny światowej. Dla Polaków jest to szczególnie bolesne, ponieważ nasza pamięć historyczna przechowuje wspomnienia o rzezi, jakiej w 1943 roku na Wołyniu i w Galicji dokonały oddziały banderowców. Wielu polskich historyków podkreśla, że wymordowanie od 60 do 80 tysięcy naszych rodaków spełniało wszelkie kryteria ludobójstwa.
Jaka była rola Stepana Bandery w tych wydarzeniach? Chociaż on sam nie brał udziału w rzeziach na Wołyniu, gdyż był internowany przez Niemców, to jednak – jak zauważa profesor Andrzej Chojnowski – „był ojcem duchowym i po części organizacyjnym tego wielkiego ataku na Polaków. Koncepcja „Ukrainy bez Lachów” zrodziła się w jego kręgu politycznym. W krwawy sposób skonkretyzowali ją już jego bliscy współpracownicy, ale to nie umniejsza jego odpowiedzialności”.
Polscy komentatorzy nie mają wątpliwości, że wybór Bandery do panteonu bohaterów odrodzonego państwa ukraińskiego oraz budowanie tożsamości narodowej na jego kulcie utrudni proces pojednania między naszymi krajami. Ale problem z zaakceptowaniem Bandery jako pozytywnego bohatera mają nie tylko Polacy, lecz także większość mieszkańców Ukrainy.
[srodtytul]Pierwsze pęknięcie – wśród nacjonalistów[/srodtytul]
Postać historyczna, żeby stała się rzeczywistym bohaterem narodowym, musi przekonać do siebie większość obywateli. Świat jej wartości musi zostać przyjęty jako własny przez większość społeczeństwa. Tymczasem osoba Bandery, zamiast łączyć Ukraińców, jest dziś raczej źródłem podziałów, i to na różnych poziomach.