Marilyn Monroe pisze o sobie

Nieznane listy, notatki i wiersze Marilyn Monroe odkrywają blizny jej krótkiego życia. Osierocone dzieciństwo, torturę psychoanalizy, nieudane związki, groźbę rodzinnej choroby psychicznej

Publikacja: 27.11.2010 00:01

fot. Eve Arnold

fot. Eve Arnold

Foto: EK PICTURES

Napisano o niej milion słów, a ona wciąż pozostaje tajemnicą. Wiadomo, że była piękna, nieszczęśliwa i umarła młodo, zabierając do grobu sekrety i skandale, może nawet te ze świata wielkiej polityki. Każdy nowy strzęp informacji o niej: list, zdjęcie, dokument, elektryzują opinię publiczną.

Tak jest i teraz. W wydawnictwie HarperColins ukaże się książka „Fragments: Poems, Intimate Notes, Letters” Marilyn Monroe. To rzeczywiście wycinki: listy, monologi wewnętrzne, wiersze. Część z nich przedrukowuje magazyn „Vanity Fair”.

Dokumenty odsłaniają dramatyczną drogę aktorki przez trzy nieudane małżeństwa, nieprzygotowanie do sławy, która przygniotła młodą dziewczynę, udrękę psychoanalizy, do której zmusili ją agenci Hollywood.

Wszystko, co należało do Marilyn Monroe, stało się własnością Lee Strasberga, jej powiernika, przyjaciela i nauczyciela gry aktorskiej. Israel Lee Strasberg, urodzony w Budzanowie koło Czortkowa, naturalizowany w USA w 1936 roku, to jeden z najsłynniejszych amerykańskich reżyserów, producentów, nauczycieli sztuki aktorskiej sław Hollywood. Po jego śmierci część kolekcji Monroe wdowa Anna Mizrahi Strasberg sprzedała na aukcji w Christie’s w 1999 roku.

Z reszty co rok czerpie milionowe zyski, które przeznacza na Instytut Filmowy i Teatralny Lee Strasberga. Można powiedzieć, że sponsorką instytutu jest Marilyn Monroe.

Po latach Anna Strasberg odnalazła dwa nieznane dotąd pudełka z dokumentami. One właśnie składają się na treść książki. Czy wniosą coś nowego do wiedzy o Marilyn Monroe? Czy wyjaśnią domysły, sprostują przypuszczenia?

[srodtytul]Norma i Marilyn[/srodtytul]

Kazan powiedział, że byłam najweselszą dziewczyną, jaką znał”, pisze Marilyn w ostatnim liście do swojego psychoanalityka Ralpha Greensona. „A wierz mi, znał ich dużo. Kochaliśmy się rok. Pewnej nocy, gdy bardzo się bałam, ukołysał mnie do snu. Zasugerował, żebym poddała się psychoanalizie, chciał, żebym pracowała ze Strasbergiem”. (pisownia notatek MM oryginalna w tłumaczeniu).

Psychoanaliza była w Hollywood przedmiotem obowiązkowym. Poddali się jej Marlon Brando, Paul Newman, James Dean, Joanne Woodward. Ale Marilyn potrzebowała pomocy w tej materii bardziej niż ktokolwiek.

Dzieciństwo i wczesna młodość ciężko odbiły się na jej kondycji psychicznej. Norma Jeane Baker, urodzona 1 czerwca 1926 roku, ojca nie znała. Matka, Gladys, schizofreniczka, która spędzała lata w szpitalach psychiatrycznych, nie była zdolna się nią zajmować. Dziewczynkę przerzucano między domami dziadków, przyjaciół matki i sierocińcem. Gladys torpedowała każdą próbę adopcji, kilka razy próbowała córkę odzyskać, ale ta broniła się, jak mogła.

[wyimek]Na czarnym ekranie ukazują się wciąż i wciąż kształty potworów, moich nieodłącznych kompanów, a świat śpi, ach spokoju potrzebuję cię, choćby spokojnego potwora[/wyimek]

Uradzono, że najlepszym wyjściem z sytuacji dla szarpanego z miejsca na miejsce dziecka będzie małżeństwo. W 1942 roku 16-letnią Normę wydano zatem za mąż za pięć lat starszego Jamesa Dougherty’ego. Ona szukała miłości i ciepła, ale wymagała też opieki. Bawiła się na dworze z koleżankami i wracała, kiedy mąż wołał ją do domu. On lepiej czuł się w roli ojca dla Normy niż męża. Wkrótce zresztą został wcielony do marynarki handlowej i wyjechał na wojnę.

„Od pierwszej nocy, którą z nim spędziłam, nasz związek był przede wszystkim niepewny” – pisze Marilyn w odręcznym liście bez daty. Nie wiadomo, czy napisała go jeszcze, gdy byli małżeństwem, czy później, gdy poddawała się już psychoanalizie.

W innym dokumencie, chaotycznym, niegramatycznym i pełnym błędów pisze: „Pociągał mnie jako jeden z niewielu młodych mężczyzn, do których nie miałam niechęci seksualnej, dał mi fałszywe poczucie pewności siebie, myślałam, że ma silny charakter, którego sama nie miałam– na papierze to brzmi okropnie logiczne, ale sekretne spotkania o północy, ulotne spojrzenia ukradzione w towarzystwie, wspólne patrzenie na ocean, księżyc i gwiazdy, poczucie samotności nadawały temu smak romantycznej przygody, bo młoda nieśmiała dziewczyna która pragnęła należeć i rozwijać się – zawsze miałam potrzebę, żeby żyć tak, by spodobać się innym”.

Gdy mąż był na wojnie, Norma poszła do pracy w fabryce, gdzie pokrywała części samolotowe niepalnym płynem. Któregoś dnia wojskowy fotograf David Conover zrobił jej zdjęcie do magazynu „Yank” i zachęcił, żeby spróbowała kariery modelki. Szybko została jedną z bardziej wziętych modelek agencji Blue Book. Ale gdy Dougherty zauważył, że jego kolega podziwia seksowną cover girl w jednym z magazynów, wściekł się. Napisał do żony, że musi z tym skończyć. Jednak ona nie miała zamiaru się podporządkować. Rozwiedli się we wrześniu 1946 roku.

I wtedy Norma Jeane Baker, szatynka średniego wzrostu, z trochę za dużym nosem i złym zgryzem, jak na dzisiejsze standardy niezbyt szczupła, ale z pięknymi ramionami, ładnie osadzoną głową i szczupłą talią postanowiła zostać drugą Jean Harlow. Nie przypuszczała, że sława jej samej, złotowłosej Marilyn Monroe, przerośnie te marzenia.

[srodtytul]Zmory przeszłości[/srodtytul]

W odnalezionym zbiorze znajduje się kilka cienkich, oprawionych w skórę notatników z napisem Records. Marilyn zaczęła zapisywać je w 1951 roku. Pierwszy zaczyna się od słów „Samotna!!! Zawsze jestem samotna, nieważne co”.

Miała wtedy już za sobą role w kilku filmach, podpisany siedmioletni kontrakt z wytwórnią 20th Century Fox. Przeszła operację zgryzu i zmniejszenia nosa, była prezenterką na Oscarach.

Ale nagle ktoś wyciągnął na światło dzienne nagie zdjęcia, które zrobiono jej do kalendarza w 1949 roku, gdy była jeszcze nieznaną modelką. Wybuchł skandal.

„Pozowałam do tych zdjęć, bo byłam głodna – tłumaczy Marilyn w wywiadzie udzielonym magazynowi „The True Experience”. – Moja historia jest historią Kopciuszka. Byłam dzieckiem, którego nikt nie chciał”.

Gołe zdjęcia wybaczono, a za wizerunek sieroty walczącej z przeciwnościami losu jeszcze bardziej podziwiano.

W 1954 roku jej sława jest w zenicie. Filmy „Mężczyźni wolą blondynki”, „Jak poślubić milionera” obejrzała cała Ameryka. Monroe mieszka już w Nowym Jorku, wychodzi za mąż za gwiazdę baseballu Joe DiMaggio, tańczy i śpiewa dla żołnierzy amerykańskich na wojnie w Korei. Małżeństwo zawarte w styczniu rozpada się we wrześniu tego samego roku.

Stan psychiczny Marilyn jest zły. Makijażystka „Niagary” zauważa, że aktorka panicznie boi się wyjść na plan. Partnerka z planu „Blondynek” Jane Russel mówi: „Marilyn jest nieśmiała, słodka i inteligentniejsza, niż wszyscy sądzą”. Później opowie, jak Monroe ćwiczyła taniec długo po tym, jak wszyscy opuścili plan. Ale dodaje również, że nieustannie spóźniała się, irytując wszystkich.

Marilyn zaczyna psychoanalizę, której nie przerwie do końca życia. Ma uwolnić ją z lęków dzieciństwa, wyciągnąć z podświadomości ukryte przyczyny jej obsesji, odbudować poczucie własnej wartości. Pierwszą z czterech kolejnych psychiatrów jest doktor Margaret Hohenberg, Węgierka z warkoczami związanymi wokół głowy, typ Brunhildy. Między odbywającymi się pięć razy w tygodniu seansami Marilyn robi urywane notatki, rodzaj autoanalizy. Sięga do przeszłości. Jedna z nich przywołuje rok 1937, kiedy 11-latką opiekowała się cioteczna babka, surowa protestantka Ida Martin.

„Ida- wciąż byłam jej posłuszna, to nie tylko dla mnie krzywdzące, gdy pracowałam (robiąc to, co sama sobie wyznaczyłam). Na scenie nie będę za to ukarana, nie będę bita, nie będę niekochana, nie będę wysłana do piekła ze złymi ludźmi, czując że też jestem zła, nie będę się bała ani wstydziła, że ktoś może zobaczyć moje genitalia, ani wstydziła moich wrażliwych uczuć”.

[srodtytul]Potrzebuję spokojnego potwora[/srodtytul]

On – uznany pisarz i dramaturg, ona najsławniejsza blondynka Ameryki, w dodatku najlepiej zarabiająca. W Arturze Millerze Marilyn znajduje mężczyznę, o którym marzyła – nie tylko kochanka, lecz autorytet intelektualny i oazę stabilizacji.

29 czerwca 1956 roku para bierze ślub cywilny. Dwa dni później w religijnej ceremonii żydowskiej Lee Strasberg w roli ojca prowadzi pod chupę pannę młodą, która parę dni wcześniej przeszła na judaizm.

To najszczęśliwszy czas w życiu Marilyn. Mieszka z Millerem w eleganckich, pełnych książek i muzyki apartamentach w Nowym Jorku. Nawiązuje literackie przyjaźnie – z Trumanem Capote, Saulem Bellowem. Lato 57 roku spędzają na Long Island, chodząc po plaży. Na zdjęciach z tego okresu widać ją z książką w ręku. I jeśli siedzi na fotelu z wierszami Heinego w ręku, nie robi tego dla intelektualnej pozy. To autentyczna potrzeba – w literaturze szuka samej siebie i ucieczki od bieżących spraw. Czuje się kochana i sama kocha.

„Moim zmartwieniem jest chronić Artura. Kocham go i jest on jedyną znaną mi istotą, która pociąga mnie praktycznie wszystkimi zmysłami, ale także jedyną, której ufam jak sobie samej”.

Para wyjeżdża do Anglii, gdzie ona kręci film „Książę i aktoreczka” z Laurence’em Olivierem jako partnerem. Mieszkają we wspaniałej posiadłości Parkside pod Londynem.

Ale niedługo zdarza się coś, co podkopuje z trudem odzyskaną wiarę Marilyn w siebie.

W dzienniku Millera aktorka odkrywa zapisek, że mąż jest nią rozczarowany, a czasem wstydzi się jej przed przyjaciółmi. Aktorka jest zdruzgotana. Nie może spać, faszeruje się środkami nasennymi.

Na papeterii Parkside zapisuje: „Na czarnym ekranie ukazują się wciąż i wciąż kształty potworów, moich nieodłącznych kompanów, a świat śpi, ach spokoju potrzebuję cię, choćby spokojnego potwora”.

W lecie 1957 Miller kupuje dla nich dom w Roxbury w stanie Connecticut, w którym mieszkał z pierwszą żoną. Ale ich miłość już się skończyła.

„Od jutra muszę zająć się sobą i tym, co naprawdę mam, Roxbury. Próbuję sobie wyobrazić zimę lub wiosnę i czuję beznadziejność. Nienawidzę tego tutaj, bo już nie ma tu miłości”.

W 1958 roku Marilyn wraca do Los Angeles. Tam powstaje „Pół żartem, pół serio” Billy Wildera, kolejny wielki hit. Mimo trudności, mimo że Marilyn ustawicznie spóźnia się na plan.

Ale równowaga psychiczna nie wraca. W notatce jak na ironię zatytułowanej „Po roku psychoanalizy” Monroe notuje:

„Pomocy, pomocy, pomocy, czuję, że życie się zbliża, kiedy jedyne, czego chcę, to umrzeć”

Porzuca doktor Hohenberg i rozpoczyna terapię z Marianne Kris. Wkrótce zmieni ją na doktora Ralpha Greensona, psychiatrę sław, takich jak Judy Garland i Frank Sinatra. W międzyczasie na planie filmu Arthur Miller poznaje fotoarchiwistkę Inge Morath. W 1960 roku nawiązuje się między nimi romans, który przypieczętuje rozstanie jego i Marilyn.

To na polecenie doktor Kris Marilyn zostaje hospitalizowana na oddziale psychiatrycznym szpitala Cornell Medical Center w Nowym Jorku. Ten trzydniowy pobyt to dla niej wstrząs. W szpitalnym czepku i ubraniu zostaje zamknięta na klucz w sali ze szklaną szybą, gdzie pacjent cały czas pozostaje na widoku. Personel zabiera jej osobiste rzeczy i pieniądze, grozi kaftanem bezpieczeństwa. Marilyn nie wytrzymuje.

„Wzięłam krzesło i walnęłam nim w szklaną szybę. Z krwawiącą ręką pełną szkła usiadłam na łóżku, spokojnie czekając, aż przyjdą po mnie. Przyszli i powiedziałam: jeśli będziecie mnie traktować jak śmieć, będę zachowywać się jak śmieć”.

W szpitalu nikt jej nie odwiedza, ani doktor Kris, jak obiecała, ani Strasberg, ani jego żona Paula. Na pomoc przychodzi nieoczekiwanie Di Maggio, który wyciąga ją ze szpitala i na Boże Narodzenie, w krótkim pojednaniu, zasypuje lasem poinsecji.

[srodtytul]Zagadka pozostaje[/srodtytul]

Ci, którzy spodziewają się, że nowe dokumenty ujawnią wreszcie prawdę o śmierci aktorki, rozczarują się. Zwolennicy wersji samobójstwa utwierdzą się w swoich domysłach, czytając niedatowany zapisek do żony Strasberga:

„Chciałabym wiedzieć, skąd są moje lęki. Myślę, że może jestem wariatką, jak inni członkowie mojej rodziny, kiedy byłam chora, byłam tego pewna”.

Dla tych, którzy wierzą, że Marilyn po prostu przedawkowała środki nasenne i popiła je alkoholem, w archiwum znajdzie się wiele notatek świadczących o tym, że aktorka była w dobrym nastroju, robiła plany na przyszłość.

Wyznawcy teorii spiskowej uwierzą, że w sprawę zamieszany jest szwagier Johna Kennedy’ego Peter Lawford, angielski aktor i bon vivant, ostatnia osoba, z którą Marilyn rozmawiała przez telefon. Nie miała do niego zaufania. Wśród odnalezionych dokumentów jest jej list z 1956 roku:

„Niedawno czułam przemoc, bałam się że Peter może zrobić mi krzywdę, otruć mnie. Dlaczego – dziwny wyraz jego oczu, dziwne zachowanie. Teraz faktycznie wiem, dlaczego był tu tak długo, bo ja potrzebuję być straszona, a w moich osobistych związkach i poczynaniach nie było nic, co by mnie mogło przestraszyć, poza nim. Często czułam się z nim nieswojo, tak naprawdę bałam się go, dlatego że wierzę, że jest homoseksualistą .(...) Peter chce być kobietą, i chciałby być mną”.

Jej śmierć nadal pozostaje zagadką.

Plus Minus
Artysta wśród kwitnących żonkili
Materiał Promocyjny
Między elastycznością a bezpieczeństwem
Plus Minus
Dziady pisane krwią
Plus Minus
„Dla dobra dziecka. Szwedzki socjal i polscy rodzice”: Skandynawskie historie rodzinne
Plus Minus
„PGA Tour 2K25”: Trafić do dołka, nie wychodząc z domu
Plus Minus
„Niespokojne pokolenie”: Dzieciństwo z telefonem