Przegląd godzin szczególnych w polskiej świadomości

Nasza teraźniejszość pełna jest godzin, które pojawiają się nagle na ulicznym zegarze, kuchence mikrofalowej, rozkładzie jazdy. I coś przypominają

Publikacja: 27.08.2011 01:01

Przegląd godzin szczególnych w polskiej świadomości

Foto: Archiwum

4.45



Wojna! Ale wcześniej, pod koniec sierpnia 1939 roku do portu w Gdańsku wpływa zwalisty pancernik „Schleswig-Holstein". Wizyta jest gościnna, więc witają go uśmiechy, uściski i ukłony. Jednak 1 września nad ranem rozlega się niehonorowa salwa skierowana w stronę składnicy wojskowej na Westerplatte. Jest 4.45 i tak zaczyna się II wojna światowa. A przynajmniej taką wersję podają podręczniki. O 4.45 rozpoczynają się więc wszystkie państwowe uroczystości honorujące kolejne rocznice. Według źródeł ostrzał miał się jednak rozpocząć o 4.48, a przyczyną opóźnienia była konieczność przestawienia okrętu. Zresztą wojna rozpoczęła się już o 4.34, gdy niemieckie bombowce zaatakowały dworzec kolejowy, mostowy i koszary w Tczewie. A już na pewno o 4.42, gdy zbombardowano Wieluń. Różnice w czasie wynikały ze źle zsynchronizowanych zegarów w niemieckich jednostkach.



6.00

Kończy się noc, zaczyna dzień. Taksówkarze – jeśli nie zapomną – przełączają liczniki z powrotem na pierwszą taryfę. W dni powszednie otwierają się sklepy spożywcze i kioski z gazetami, w dniu wyborów – jeśli przewodniczący komisji nie zaśpi – lokale wyborcze. Ale godzina 6.00 została zdemonizowana przez lewicowych publicystów, bo to zwykle wtedy – jak mówi ich ulubiona figura retoryczna – do drzwi pukają smutni panowie, aby skuć w kajdanki Bogu ducha winnego obywatela, który miał się narazić władzy państwowej (IV RP oczywiście). Prawicowcy odparowują, że o 6.00 budzi się raczej premier Donald Tusk. Po co tak wcześnie? „Żeby móc dłużej nic nie robić".

8.41

Najczarniejsza z polskich godzin, choć spowita mleczną mgłą.

10 kwietnia 2010 roku samolot Tu-154 z prezydentem Lechem Kaczyńskim i 95 innymi osobami na pokładzie uderza o smoleńską ziemię. Początkowo podawano, że było to o 8.56, ale po odczytaniu wskazań aparatury samolotowej – dopiero dwa tygodnie po katastrofie – okazało się, że wydarzyła się ona kwadrans wcześniej. Czyli o 8.41. I to o tej porze dziesiątego dnia każdego miesiąca na chwilę modlitwy i zadumy przed Pałacem Prezydenckim na Krakowskim Przedmieściu – ale też w wielu innych miejscach kraju – spotykają się dziesiątki ludzi. Milkną rozmowy, wyją syreny, odsłaniane są pomniki, koncelebrowane msze święte. Zdarzają się też spontaniczne akcje, takie jak blokada ronda w centrum Warszawy, gdy kierowcy zatrzymują samochody i naciskają klaksony, a policja nie interweniuje.

9.00

Symbol wprowadzenia stanu wojennego. Starsi pamiętają raczej brak radiowych „60 minut na godzinę", ale młodsi – brak telewizyjnego „Teleranka". Program nadawano przez lata w niedzielne poranki – miał odciągać dzieci od porannej mszy świętej – jednak 13 grudnia 1981 roku kolorowy kogucik nie wskoczył jak zwykle na płot i nie zaczął piać. Zamiast niego widać było szare „mrówki" i nawet zwyczajowe kręcenie anteną nie pomagało. Potem na ekranach pojawił się pan generał, który ogłosił wprowadzenie stanu wojennego. I jak gdyby nigdy nic telewizja wznowiła program – nadała teatr dla dzieci o przygodach Bromby. Dzieci stanu wojennego – w ramach modnego sentymentu za PRL – zakładają dzisiaj „Telerankowi" konto na Facebooku i wspominają gwiazdę programu Tadeusza Brosia, który po zwolnieniu z telewizji jeździł jako taksówkarz, został alkoholikiem i ogłosił bankructwo.

11.11

Znów mija ta godzina, co mosty przypomina/ prawdziwe jak powietrza stal/ lecz każdej stali twardość/ nad marnościami marność/ i dni młodości będzie żal/ Na zegarze mija właśnie jedenasta jedenaście/ Dwa filary, dwie przepaście/ Jedenasta jedenaście/ Światła jeszcze mi nie gaście" – śpiewa Grzegorz Turnau na płycie „11:11". I dodaje, że ludzie, którym przytrafiają się w życiu różne dziwne rzeczy – między innymi częste dostrzeganie takich godzin – nazywani są Lightworkers, czyli Misjonarze Światła. Są ich setki, co widać na forach internetowych pęczniejących od osób potwierdzających fenomen numerologiczny związany z 11.11 – choć zwolenników mają też 13.13, 17.17, a zwłaszcza 22.22 – ilekroć spojrzysz na zegarek, trafia się właśnie ta godzina. 11.11 doczekała się też horroru ze sobą w roli tytułowej: kobieta z małego miasteczka wciąż widzi znaki i nie umie sobie z nimi poradzić.

11.55

Czyli za pięć dwunasta. Godzina symboliczna, bo w Polsce coraz więcej rzeczy – żeby nie powiedzieć: wszystko – robi się na ostatnią chwilę. Do tego zwykle w nerwach, bo wcześniej jakoś ważniejsze były inne sprawy. Działamy w myśl zasady, że zawsze powinno – a raczej musi – się udać. Pisał o tym już Adam Mickiewicz w „Panu Tadeuszu": „Szabel nam nie zabraknie, szlachta na koń wsiędzie/ Ja z synowcem na czele, i – jakoś to będzie!". Czyli nasza swojska urocza prowizorka. W ten sposób kupujemy prezenty na Wigilię, pakujemy się na wakacyjny wyjazd. Stadiony na Euro 2012 też budujemy na ostatnią chwilę, co może się jeszcze udać, ale dróg to nawet na 12.05 nie będzie... Jednak grunt to wadę przekuć w zaletę, dlatego na warszawskiej Białołęce wyrosło studio urody „Za pięć 12" sugerujące, że o image nie warto dbać na co dzień, bo tuż przed imprezą można przecież przypudrować nosek.

12.00

Południe. Nastaje ład i porządek. W Krakowie, co Polskie Radio od lat nagłaśnia na cały kraj, rozlega się hejnał mariacki grany z wyższej wieży kościoła Najświętszej Marii Panny, zwanej hejnalicą. Trębacz wchodzi tam co godzinę, ale najważniejsza jest właśnie 12.00. W kościołach katolickich dzwony biją na Anioł Pański albo – jeśli to niedziela – na sumę, co w przypadku Krakowa jest zagłuszane przez hejnał. Ta pora również inspirowała artystów: „W południe" to wiersz Bolesława Leśmiana, ale też singiel grupy Kazik na Żywo. Ale „W samo południe" to przede wszystkim film, popularny w Polsce pierwszy western z 1952 roku z Garym Cooperem i Grace Kelly w rolach głównych. Co ciekawe, czas trwania filmu pokrywa się z czasem historii w nim opowiedzianej, co pokazuje zegar wpleciony kilka razy w kadr:

zakończenie następuje kilka minut po 12.

13.00

Jedna z najważniejszych godzin w historii Polski Ludowej, bo w stanie wojennym od 13.00 legalnie można był kupić alkohol. „Trzynasta wybiła, wstaje nowy dzień/ Ruszyła kolejka, wszystkim lżej/ Życie po trzynastej tu zaczyna się/ Poproszę trzy flaszki, nie siedem!" – mówi piosenka o kolejkach po wódkę, a potem kolejkach wódki. Ale stano też za piwem i winami. Godzina 13.00 była podyktowana troską o trzeźwość ludzi pracy, aby od rana nie chodzili pijani, co było perfidne o tyle, że równocześnie trwało rozpijanie narodu. Politykę alkoholową prowadził Państwowy Monopol Spirytusowy i czynił to sprawnie – wódki w sklepach nie brakowało nawet w czasach kryzysu! – stając się jednym z najbardziej dochodowych przedsiębiorstw państwowych. Statystyki mówią, że jeden punkt sprzedaży alkoholu przypadał na 631 osób, co czyniło z PRL najlepiej zaopatrzony w procenty kraj w całej Europie!

17.00

Godzina „W". Jak Warszawa. Ostatniego dnia lipca po informacji, że wojska sowieckie dotarły już do Pragi, AK podjęła decyzję o wybuchu powstania. Termin wyznaczono na 1 sierpnia 1944 roku o 17.00. Ale do pierwszego starcia doszło na Żoliborzu już przed godziną 14, walki przed wyznaczonym czasem rozpoczęły się także na Woli i w Śródmieściu. To odebrało powstaniu jego największy atut – zaskoczenie. Żołnierze poderwali się do broni, a wraz z nimi ludność cywilna. Wszyscy byli słabo uzbrojeni, ale walczyli z Niemcami przez 63 dni, co do dziś jest symbolem polskiego heroizmu, nawet jeśli podszytego niepotrzebnym bohaterstwem. „Jestem żołnierzem powstania. Do dziś nie wiem, czy to dobrze czy źle" – można usłyszeć od starych powstańców. Co roku o 17.00 w Warszawie wyją syreny, a miasto na minutę zastyga w ruchu, by potem jeszcze szybciej ruszyć w dalszą drogę.

19.30

Pierwsze dzienniki telewizyjne nadawano o 20.00, ale w 1965 roku porę emisji ustalono na 19.30. W miarę wydłużania się programu, a także po uruchomieniu drugiego kanału, pojawiały się dodatkowe wydania – późnowieczorne, popołudniowe, poranne i w południe. Ale najważniejszy był wieczorny „Dziennik". W latach 1976 – 1981 pod nazwą „Wieczór z Dziennikiem" był szczególnie krytykowany przez „Solidarność" za manipulację i dezinformację, a prezenterom DTV – bo przecież nie dziennikarzom – zarzucano brak zasad etycznych. Po wprowadzeniu stanu wojennego ubrano ich w mundury oficerów LWP. 28 października 1989 roku Joanna Szczepkowska oznajmiła w programie: „Proszę państwa, 4 czerwca skończył się w Polsce komunizm". Wtedy już „Dziennik" nadawany był ze skróconą czołówką, zamiast tej starej ze skaczącym logo i przesuniętą mapą, ale padł dopiero 18 listopada. Symbolicznie zastąpiły go „Wiadomości" TVP 1 nadawane do dziś o 19.30.

21.37

W Watykanie trwa czuwanie, bo wiadomo, że w końcu się to stanie, pytanie tylko kiedy. 2 kwietnia 2005 roku o 21.37 w oknach apartamentów papieskich gaśnie światło. Papież Jan Paweł II odchodzi do domu Ojca. W kościołach biją dzwony, ludzie wychodzą z domów. W Warszawie przy ulicy Jego imienia palą się dziesiątki tysięcy świateł, jakby ulica płonęła. W Krakowie przed oknem na Franciszkańskiej 3, z którego kiedyś żartował, słychać modlitwy i pieśni. W kolejne rocznice śmierci o 21.37 miasta zamierają, ludzie przystają, samochody trąbią, gasną światła w domach. Powstaje film „21.37" Macieja Ślesickiego opowiadający historie tych, którym ta godzina zmieniła życie. Na potrzeby filmu o 21.37 zatrzymywano publiczne zegary w wielu miejscach. W tym roku w Bydgoszczy zegar na kościele klarysek stanął w rocznicę śmierci Jana Pawła II, a ruszył ponownie dopiero 1 maja po Jego beatyfikacji.

24.00

Jeszcze dzisiaj, ale już jakby jutro. Trzeba spać, bo rano polski dzień zaczynie się od nowa.

Wojna! Ale wcześniej, pod koniec sierpnia 1939 roku do portu w Gdańsku wpływa zwalisty pancernik „Schleswig-Holstein". Wizyta jest gościnna, więc witają go uśmiechy, uściski i ukłony. Jednak 1 września nad ranem rozlega się niehonorowa salwa skierowana w stronę składnicy wojskowej na Westerplatte. Jest 4.45 i tak zaczyna się II wojna światowa. A przynajmniej taką wersję podają podręczniki. O 4.45 rozpoczynają się więc wszystkie państwowe uroczystości honorujące kolejne rocznice. Według źródeł ostrzał miał się jednak rozpocząć o 4.48, a przyczyną opóźnienia była konieczność przestawienia okrętu. Zresztą wojna rozpoczęła się już o 4.34, gdy niemieckie bombowce zaatakowały dworzec kolejowy, mostowy i koszary w Tczewie. A już na pewno o 4.42, gdy zbombardowano Wieluń. Różnice w czasie wynikały ze źle zsynchronizowanych zegarów w niemieckich jednostkach.

Pozostało jeszcze 91% artykułu
Plus Minus
„Zbrodnie po sąsiedzku”: Kryminał, bajka, podcast
Materiał Promocyjny
Jak przez ćwierć wieku zmieniał się rynek leasingu
Plus Minus
„Little Big Adventure – Twinsen’s Quest”: Kraina klonów i teleportów
Plus Minus
„Złodziej”: Uwiedzeni okradzeni
Plus Minus
„Autobiografia”: Żyć i filozofować
Materiał Promocyjny
5G – przepis na rozwój twojej firmy i miejscowości
Plus Minus
Gość "Plusa Minusa" poleca. Katarzyna Puzyńska: Krwawe konsekwencje
Materiał Promocyjny
Nowości dla przedsiębiorców w aplikacji PeoPay