Kim byli waldensi? To heretycki ruch religijny, który w XII wieku wprost zanegował istnienie Kościoła katolickiego. Waldensi uznali, że Kościół nie ma władzy od Boga, odrzucili więc zwierzchnictwo papieża, kult świętych i większość sakramentów. Nietrudno się domyślić, że zostali szybko ekskomunikowani i byli przez katolików zwalczani, tak jak ówcześnie się praktykowało: ogniem i mieczem.
Sami waldensi zresztą też mają krew na rękach – wycofali się w zachodnie Alpy i bez litości odgryzali się wyprawom ekspedycyjnym. Mieli też swoją chwilę tryumfu, gdy pod koniec XVII wieku skutecznie walczyli z wojskami katolickiego króla francuskiego Ludwika XIV.
Współcześnie waldensi do swoich dawnych „postępowych" poglądów dołączyli nowe: błogosławią związki gejowskie i sprzeciwiają się wieszaniu krzyży w urzędach państwowych.
Nie o waldensach chcę jednak tu pisać, ale o papieskich przeprosinach. Przyjętych przez „światową opinię publiczną" z entuzjazmem – wiadomo, to zawsze miłe, gdy papież za coś musi przepraszać.
Na pierwszy rzut oka zresztą nic w tym strasznego. Franciszek przeprosił za „prześladowania i nieludzkie czyny", które niewątpliwie miały miejsce. Ponadto do papieskich przeprosin właściwie już powinniśmy się przyzwyczaić. Długi katalog ekspiacji Jana Pawła II przedstawił już w 1997 roku znany watykanista Luigi Accattoli w swojej książce „Kiedy papież prosi o przebaczenie". Papież Polak przepraszał: za antysemityzm i akty nienawiści kierowane wobec Żydów oraz obojętność Kościoła wobec Holokaustu. Za wyprawy krzyżowe, inkwizycję i chyba wszystkie konflikty religijne. A także za prześladowanie: Lutra, Kalwina, Husa i Galileusza. Jak również za włoskich mafiosów i stosunek katolików do kobiet i Indian. Franciszek niektóre z tych aktów ekspiacji powtórzył, a do tego dorzucił przeprosiny za księży pedofilów oraz wspomnianych waldensów.
Oczywiście można się zastanawiać, czy Jan Paweł II i obecnie Franciszek nie przesadzili, przepraszając właściwie za całe zło naszego świata. Jak tak dalej pójdzie, to obecny następca świętego Piotra będzie musiał co parę miesięcy wskazywać kolejnych „prześladowanych", których warto przeprosić – i być może niebawem uderzy się w piersi, prosząc o wybaczenie Annę Grodzką za winy Tomasza Terlikowskiego, który nazwał ją (?) facetem.