Jan Maciejewski: Pozwólcie dać z siebie wszystko

Wypisać się, wytańczyć, wyśpiewać. Umierać sytym życia, bo uczyniło się z niego ucztę, nakarmiło sobą zaproszonych na nią gości.

Publikacja: 14.02.2025 14:00

"Sztuczny, cyfrowy świat uniemożliwia nam dawanie z siebie wszystkiego. Jego zasadą, mechanizmem wpr

"Sztuczny, cyfrowy świat uniemożliwia nam dawanie z siebie wszystkiego. Jego zasadą, mechanizmem wprawiającym w ruch, jest niezaspokojenie, łapczywość wrażeń – sztuczny (tak samo jak to, czym próbuje się go zaspokoić) głód".

Foto: Adobe Stock

Na całym świecie rozbrzmiewa wołanie artysty: „pozwólcie mi dać z siebie wszystko!” – mówi jeden z bohaterów filmu „Uczta Babette”. I doskonale wie, o czym mówi, bo sam jest śpiewakiem; na niewielu rzeczach zna się więc równie dobrze co na wydzierających się wniebogłosy artystach. Ale podobne rzeczy mówią też czasami kolarze, którzy zawiedli na kluczowych etapach Wielkiej Pętli: „Nawet nie dałem rady się zmęczyć. Opadłem z sił, zanim zdołałem dać z siebie wszystko”.

„Pozwólcie mi dać z siebie wszystko!” – te słowa mają rangę cytatów biblijnych umieszczanych przez księży na odwrocie ich obrazków prymicyjnych. Jakiegoś szczególnie bliskiego ich sercu fragmentu Pisma, który będą trzymać przed sobą jak wątły płomień świecy oświetlający ich drogę, kiedy zawiedzie wszystko inne. Dać z siebie wszystko, rozrzucić hojnym gestem, niczego nie zostawić dla siebie. Nie chować w zakamarku serca żadnej urazy. Opróżnić spichlerze ze wszystkich niezrealizowanych pomysłów i zamiarów. Wyrzucić za drzwi ust wszystkie wyznania, złożyć odłożone w czasie pocałunki na ołtarzach odpowiednich czół i warg, zanim będzie za późno. Dać z siebie wszystko. Z rozmachem, do utraty tchu.

Czytaj więcej

Jan Maciejewski: Poczet barbarzyńców

Czy nie o tym mówił Jezus bogatemu młodzieńcowi, zanim tamten odszedł zasmucony? Pomyślał sobie pewnie, że Nauczyciel chce go wtrącić w nędzę, a Ten tylko próbował zrobić z niego artystę. „Daj z siebie wszystko i chodź ze mną”. A On sam, czy na koniec nie dał z siebie wszystkiego? Oddał swoje ubranie, swoją godność, wydał swoje ciało katom, jak wydaje się ostatnie pieniądze głodującemu na ulicy. A potem, kropla po kropli, wylał z siebie całą krew. Prosił Ojca, żeby pozwolił mu dać z siebie wszystko. I Ten go wysłuchał. „Dokonało się”. Nie „umieram” czy „odchodzę” – ostatnie ze słów wypowiedzianych na krzyżu nie mówi niczego o Nim, tylko o Dziele, które wykonał. Doskonale – dając z siebie więcej niż wszystko.

Tego właśnie próbuje nam się dzisiaj zabronić. Konkretnie to właśnie odebrać. Można pisać całe tomy o wpływie nowych technologii na ludzkie umysły, ale bez tego jednego zdania będą się one mijać z rzeczywistością. 

Wypisać się, wytańczyć, wyśpiewać. Umierać sytym życia, bo uczyniło się z niego ucztę, nakarmiło sobą zaproszonych na nią gości. Wygrać się, wyżyć. Do końca. Rozdać wszystko potrzebującym – tego czegoś, co w nas samych zostało złożone, jak ziarno. I to ją właśnie, tę owocująca z nas roślinę uprawiamy w rzeczywistości, uprawiając sztukę. Jakąkolwiek, począwszy od sztuki dobrego życia.

Tego właśnie próbuje nam się dzisiaj zabronić. Konkretnie to właśnie odebrać. Można pisać całe tomy o wpływie nowych technologii na ludzkie umysły, ale bez tego jednego zdania będą się one mijać z rzeczywistością. Sztuczny, cyfrowy świat uniemożliwia nam dawanie z siebie wszystkiego. Jego zasadą, mechanizmem wprawiającym w ruch, jest niezaspokojenie, łapczywość wrażeń – sztuczny (tak samo jak to, czym próbuje się go zaspokoić) głód. Urywki zdań, fragmenty melodii, sample sensów. Wszystko napoczęte, migające przed oczami – jakby przejeżdżając przez galerię obrazów pociągiem dalekobieżnym.

Czytaj więcej

Jan Maciejewski: Kochać życie, ale za co?

Jaką ucztę będzie w stanie wydać ktoś, kto na co dzień tak się stołuje? Ile krwi zdoła z siebie wytoczyć ten, kto ucieka z piskiem po pierwszym zadraśnięciu? Umrze syty życiem czy raczej obżarty pustką?

Tysiące rozgrzebanych grządek, kopczyki niezasadzonych nasion. Rozdziobywane przez wrony i kruki. A wystarczy tylko jedno nasiono, byle obumarło. Pękło od nieprzespanych nocy, zmiętych i spalonych brudnopisów. Krwi skapującej codziennie, powoli, cierpliwie, z piór, pędzli i ust. Jak z niedokręconego kranu. Z tą jedną, jedyną majaczącą na horyzoncie nagrodą. Zdaniem, raczej uchodzącym z ust niż przez nie wypowiedzianym. „Wykonało się. Dałem wszystko”.

Na całym świecie rozbrzmiewa wołanie artysty: „pozwólcie mi dać z siebie wszystko!” – mówi jeden z bohaterów filmu „Uczta Babette”. I doskonale wie, o czym mówi, bo sam jest śpiewakiem; na niewielu rzeczach zna się więc równie dobrze co na wydzierających się wniebogłosy artystach. Ale podobne rzeczy mówią też czasami kolarze, którzy zawiedli na kluczowych etapach Wielkiej Pętli: „Nawet nie dałem rady się zmęczyć. Opadłem z sił, zanim zdołałem dać z siebie wszystko”.

Pozostało jeszcze 88% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Plus Minus
„Flow”: Rozumiemy się bez słów
Plus Minus
Gość "Plusa Minusa" poleca. Jacek Świdziński: Wydrążeni ludzie z reality show
Plus Minus
„Dzień Szakala”: Anatomia mordu
Plus Minus
Najlepszy detektyw na świecie
Plus Minus
Nowe mapy piekła