Michał Szułdrzyński: Apostołowie apostazji

Jednym ze skutków zaostrzającej się wojny ideologicznej w Polsce jest coraz bardziej wyraźna ceremonializacja lewej strony. Widząc, że prawa strona korzysta z ceremoniału kościelnego, lewa również chce mieć swój. Czym innym jest bowiem przedrzeźnianie procesji Bożego Ciała podczas Marszu Równości, jeśli nie właśnie poszukiwaniem własnej liturgii, a właściwie antyliturgii. Skoro katolicy mają święte obrazki, to dlaczego antykatolicka lewica ma nie mieć swoich. Skoro jedni wieszają ikony Maryi, to drudzy muszą zrobić anty-Maryję, koniecznie w maseczce z czerwonym piorunem.

Aktualizacja: 26.12.2020 21:27 Publikacja: 26.12.2020 00:01

Michał Szułdrzyński: Apostołowie apostazji

Foto: fot. licznikapostazji.pl

Paradoksalnie te próby parodii – przez katolików słusznie uważane za profanacje – wynikają z głębokiej potrzeby celebracji, mistyki. I tak powstaje swoisty lewicowy ceremoniał. Jeden z jego przykładów tydzień temu w „Plusie Minusie" opisywała felietonistka Kataryna, zwracając uwagę na akcję, którą można by nazwać: „zróbmy sobie razem aborcję". Chodzi w niej o to, by wspólne doprowadzenie do śmierci wspólnie poczętego dziecka stało się doświadczeniem łączącym związki postępowych par. Innym przykładem tej antyliturgii jest zorganizowany przez polityków Wiosny licznik apostazji. Już od jakiegoś czasu w mediach społecznościowych można się było spotkać z osobami, które chwaliły się dokonaniem apostazji, robiącymi sobie selfie ze stosownym dokumentem.

Chrzest jest aktem wejścia do Kościoła. Poprzez zanurzenie w wodzie i naznaczenie krzyżmem świętym człowiek staje się częścią wspólnoty opartej na wierze w Zmartwychwstałego Chrystusa. Apostazja jest w tym sensie przeciwieństwem chrztu, wyjściem z Kościoła. I tak jak po chrzcie osoba staje się nowym człowiekiem, nowym w Chrystusie, tak też po apostazji jest nowym człowiekiem. Nic więc dziwnego, że wśród lewicy pojawiła się tęsknota, żeby apostazję uroczyście obchodzić. Może więc zaprosić przyjaciół i znajomych, by wspólnie celebrować odejście od Kościoła?

Warto tu zwrócić uwagę na kilka aspektów. Pierwszy to próba budowy swoistej dumy wokół apostazji. Nie wystarczy porzucić wiarę i wyjść z Kościoła, ale trzeba jeszcze z tego powodu czuć dumę. „Licznik" ma pokazać apostatom: nie jest was mało, jesteście wielką siłą, najbardziej postępową częścią społeczeństwa. To, co dziwne i nietypowe, ma stać się powodem do dumy.

W wezwaniu do policzenia się apostatów jest coś z zelotyzmu pierwszych chrześcijan. Twórcy tej strony – lider Wiosny, europoseł Robert Biedroń (apostazja w 2008 r.), radna Warszawy, wcześniej aktywistka związana z „Krytyką Polityczną" Agata Diduszko-Zyglewska (apostazja w 2018 r.) – występują na zdjęciu z posłanką Joanną Scheuring-Wielgus na witrynie jako pierwsi uczniowie, założyciele ruchu. To oni są apostołami apostazji niosącymi nową wiarę innym. Co ciekawe, trójka założycieli występuje na zdjęciu na tle ściany, na której wisi obrazek przedstawiający Maryję.

Ale autorom chodzi jeszcze o coś innego. Jak czytamy na stronie, która liczy apostazję, zebrane dane mają pokazać, że Kościół w istocie nie ma prawa wypowiadać się w imieniu większości. Stąd hasło: „apostaci i apostatki policzmy się". Jest też apostazja challenge – internetowy łańcuszek chwalenia się apostazją i nominowania kolejnych apostatów. Po dwóch tygodniach do licznika wpisało się niecałe 1000 apostatów z całej Polski. Skądinąd absolutna przewaga apostazji z 2020 r. powinna dać nie tylko polskiemu Kościołowi, lecz całej prawej stronie do myślenia. Ale to kwestia na osobny tekst. Na razie jednak ciężko mówić o apostatycznej większości.

Może apostaci powinni pomyśleć nad dalszymi udoskonaleniami swej antyliturgii? Wręczaliby sobie na przykład okolicznościowe dyplomy apostazji. Jak znalazł będzie prezent pod choinkę. Albo i antychoinkę.

Paradoksalnie te próby parodii – przez katolików słusznie uważane za profanacje – wynikają z głębokiej potrzeby celebracji, mistyki. I tak powstaje swoisty lewicowy ceremoniał. Jeden z jego przykładów tydzień temu w „Plusie Minusie" opisywała felietonistka Kataryna, zwracając uwagę na akcję, którą można by nazwać: „zróbmy sobie razem aborcję". Chodzi w niej o to, by wspólne doprowadzenie do śmierci wspólnie poczętego dziecka stało się doświadczeniem łączącym związki postępowych par. Innym przykładem tej antyliturgii jest zorganizowany przez polityków Wiosny licznik apostazji. Już od jakiegoś czasu w mediach społecznościowych można się było spotkać z osobami, które chwaliły się dokonaniem apostazji, robiącymi sobie selfie ze stosownym dokumentem.

Plus Minus
„Lipowo: Kto zabił?”: Karta siekiery na ręku
Materiał Promocyjny
Przed wyjazdem na upragniony wypoczynek
Plus Minus
„Cykle”: Ćwiczenia z paradoksów
Plus Minus
Gość "Plusa Minusa" poleca. Justyna Pronobis-Szczylik: Odkrywanie sensu życia
Plus Minus
Brat esesman, matka folksdojczka i agent SB
Plus Minus
Szachy wróciły do domu