W sukurs przyjdą im programiści z syberyjskiej firmy Warm Lamp Games, którzy postanowili przybliżyć ówczesne realia graczom. I to w całej ich absurdalnej okazałości. Inspirowali się między innymi polską strategią „This War of Mine" oraz filmem „Życie na podsłuchu". Kto wie, może również serialem „Alternatywy 4". W grze „Beholder" pokazują świat mroczny i niepokojący, w którym każda decyzja może zaważyć na czyimś życiu.
Gracz wciela się w nowego dozorcę przeciętnej, raczej ponurej kamienicy. Razem z żoną i dwójką dzieci zajmuje równie nieciekawe mieszkanie, po czym rozpoczyna pracę. Do jego obowiązków nie należy jednak sprzątanie. Już w jednej z pierwszych misji bohater musi zainstalować kamerę u nieprawomyślnego lokatora oraz zdobyć potrzebne władzy informacje. Po złożeniu raportu na piśmie bądź telefonicznie sprawę przejmuje odpowiednia komórka policji.
Na czym polega haczyk? Otóż w kamienicy toczy się normalne życie. Ludzie poznają się, zaprzyjaźniają, często wyświadczają sobie drobne przysługi. A jak tu dopiec sąsiadowi, który jest miły i na którego zawsze można liczyć? Jak odmówić pomocy staruszkowi, który sam sobie nie poradzi? I z drugiej strony jak nie posunąć się do szantażu, kiedy chora córka potrzebuje drogich leków? „Beholder" nie tylko portretuje paranoję systemu totalitarnego, wszechobecną obłudę i strach, ale też zmusza do dokonywania wyborów moralnych. Wyborów mających niekiedy bardzo poważne konsekwencje.
PLUS MINUS
Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej”:
tel. 800 12 01 95