Michał Szułdrzyński: Nie w każdym języku życie jest święte

Choć wydawało się, że pobiliśmy już wszelkie możliwe rekordy pomieszania pojęć, każdy kolejny tydzień przynosi nowe przykłady tego, jak idee sięgają bruku, po czym toną w rynsztoku.

Publikacja: 01.10.2021 16:00

Protest rodziców dzieci niepełnosprawnych w Sejmie

Protest rodziców dzieci niepełnosprawnych w Sejmie

Foto: Paweł Supernak, PAP

Zacznijmy od prawicy. Lubi się ona obnosić ze swoim przywiązaniem do świętości życia i rodziny. W zeszły weekend liczni prawicowi politycy fotografowali się na marszach poświęconych właśnie tym wartościom. Rodzina jest ważna, pod warunkiem że wychowuje dzieci biologiczne – tak przynajmniej wynikało z głośnej i niemądrej wypowiedzi ministra edukacji, który w kilku zacietrzewionych słowach dał w twarz rodzinom zastępczym, wszystkim tym, którzy postanowili wychowywać dzieci adoptowane. Istnieje głęboki rozdźwięk między przekonywaniem kobiet, by nie dokonywały aborcji, lecz oddały urodzone dzieci do adopcji, a taką ideologiczną paplaniną o tym, że od miliardów lat wśród ludzi jest tak, że rodzicem jest ten, kto zradza potomstwo.

Jednak to nic nowego. PiS miało przekonywać matki do rodzenia dzieci z ciężkimi wadami, oferując im państwowe wsparcie. Jak przyszło co do czego, uznało, że sejmowy protest rodziców osób niepełnosprawnych jest polityczny i nasłało na koczujących w Sejmie straż marszałkowską. Skądinąd Jarosław Kaczyński pytany wiosną o wyrok TK w sprawie aborcji odparł, że to nieprawda, że wprowadził on całkowity zakaz przerywania ciąży. – Są ogłoszenia w prasie, które każdy średnio rozgarnięty człowiek rozumie i może sobie taką aborcję za granicą załatwić – tłumaczył szef partii rządzącej. W zakazie aborcji eugenicznej nie chodziło więc o to, by ratować ludzkie życie, lecz by mieć czyste sumienie.

Życie, dzieci i rodzina są dla polityków prawicy świętością też pod warunkiem, że są to polskie dzieci i polskie rodziny. Bo choćby to, co dzieje się z rodzinami z dziećmi na granicy z Białorusią, nikogo po prawej stronie nie wzrusza. Na wyprzódki wyszydzają tych, którzy odwołują się do sumienia, czytając relacje, że Straż Graniczna zawraca na granicę złapane w głębi polskiego terytorium rodziny z małymi dziećmi, by kolejną noc spędziły w lesie. Nie widziałem też szczególnego poruszenia po prawej stronie na wieść, że kilka osób już na granicy z wycieńczenia zmarło.

Aby, broń Boże, kogoś jednak sumienie nie ruszyło, ministrowie ds. bezpieki pokażą obywatelom kadry ze starego filmu zoofilskiego albo z propagandowego filmu ISIS, by przekonać, że ci na granicy to wcale nie są ludzie, że wobec nich nie należy stosować chrześcijańskiego miłosierdzia, bo to terroryści, zboczeńcy i pedofile. Szczególnie te małe dzieci.

Życie, dzieci i rodzina są dla polityków prawicy świętością też pod warunkiem, że są to polskie dzieci i polskie rodziny

Ale podobnie to wygląda po drugiej stronie. Lewica nie ma szczególnego problemu z przekonywaniem, że zabicie nienarodzonego dziecka to wolna wola matki. Ale już jedzenie mięsa czy hodowla zwierząt nie mogą być sprawą wolnego wyboru, lecz powinny zostać surowo zakazane, podobnie jak łowienie ryb. Jak doniósł liberalny, bądź co bądź, „Newsweek", nieoceniona europosłanka Sylwia Spurek ma zabraniać swoim pracownikom jedzenia... kanapek z jajkiem. Taka to wolna wola.

I też szczególne jest podejście lewicy do życia ludzkiego. Nie ma najmniejszego problemu z tym, by potępiać rząd za to, jak traktuje ludzi na granicy, odwołując się do godności każdej jednostki, ale równocześnie dziękuje rządowi belgijskiemu za to, że przeznaczył tysiące euro na pomoc przy zabijaniu polskich dzieci nienarodzonych. No bo to życie nienarodzone jakoś lewicę nieszczególnie porusza.

Czytaj więcej

Amnesty International: Polska bezprawnie przepycha imigrantów na Białoruś

Dla lewicy papież Franciszek jest przydatny tak długo, jak nadaje się do tego, by krytykować hipokryzję prawicy w sprawie migrantów czy zmian klimatu. Ale jeśli już coś mówi w obronie życia nienarodzonych czy sprzeciwia się rozciąganiu pojęcia małżeństwa na związki osób tej samej płci, staje się głową opresyjnego Kościoła, który najlepiej zniszczyć.

Pojęcia godności ludzkiej, życia, praw człowieka stają się więc formami, w które obie strony politycznego sporu wlewają wyłącznie wygodną dla siebie treść. Problem w tym, że tak ideologicznie wykorzystane pojęcia później nie nadają się do niczego. I raczej uniemożliwiają jakikolwiek dialog. Dają tylko pozór, że posługujemy się tym samym językiem, gdy w rzeczywistości to, jak posługujemy się tymi pojęciami, pokazuje, że myślimy w różnych językach.

Zacznijmy od prawicy. Lubi się ona obnosić ze swoim przywiązaniem do świętości życia i rodziny. W zeszły weekend liczni prawicowi politycy fotografowali się na marszach poświęconych właśnie tym wartościom. Rodzina jest ważna, pod warunkiem że wychowuje dzieci biologiczne – tak przynajmniej wynikało z głośnej i niemądrej wypowiedzi ministra edukacji, który w kilku zacietrzewionych słowach dał w twarz rodzinom zastępczym, wszystkim tym, którzy postanowili wychowywać dzieci adoptowane. Istnieje głęboki rozdźwięk między przekonywaniem kobiet, by nie dokonywały aborcji, lecz oddały urodzone dzieci do adopcji, a taką ideologiczną paplaniną o tym, że od miliardów lat wśród ludzi jest tak, że rodzicem jest ten, kto zradza potomstwo.

Pozostało jeszcze 84% artykułu
Plus Minus
Co można wyczytać z priorytetów prezydencji przygotowanych przez polski rząd? Niewiele
Plus Minus
Po co organizowane są plebiscyty na słowo roku? I jakie słowa wygrywały w innych krajach
Plus Minus
Gianfranco Rosi. Artysta, który wciąż ma nadzieję
Plus Minus
„Rozmowy o ludziach i pisaniu”. Dojmujące milczenie telefonu w domu
Plus Minus
„Trojka” Izabeli Morskiej. Tożsamość i groza w cieniu Rosji