Dialogi ekumeniczne prowadzą ich uczestników do stwierdzenia, że przynajmniej część ze sporów między tradycjami chrześcijaństwa była tylko kwestią słów i wzajemnego niezrozumienia intencji. Takie stanowisko zajęto już w rozmach z Asyryjskim Kościołem Wschodu czy z częścią Kościołów przedchalcedońskich. Nie inaczej jest w przypadku dialogu z luteranami czy metodystami. Tu także po latach okazało się, że spór o usprawiedliwienie był w znaczącym stopniu nieporozumieniem, a luteranów łączy z katolikami wiara w to, że zbawienie dokonuje się „z łaski przez wiarę”, której potwierdzeniem są uczynki.
Sukcesy w „demitologizacji” dawnych sporów prowadzą coraz częściej teologów na drogę negowania teologicznych i dogmatycznych kwestii spornych w ogóle. Marcin Luter coraz częściej postrzegany jest, by posłużyć się terminologią kard. Johannesa Willebrandsa, jako „wspólny nauczyciel” katolików i protestantów, a jego teologia służyć ma nie tyle pojednaniu, ile nawróceniu wszystkich Kościołów i wspólnot, w tym także Kościoła rzymskokatolickiego.
Podobną perspektywę prezentuje Otto Hermann Pesch w wydanej przez dominikańskie wydawnictwo W Drodze książce „Zrozumieć Lutra”. Wbrew tytułowi książka ta jest nie tylko próbą pokazania najważniejszych zagadnień teologii Lutra, ale również propozycją ich włączenia w obieg myśli i duszpasterstwa Kościoła katolickiego. Pesch dowodzi, że Luter, choć przyczynił się do rewolucji teologicznej i eklezjalnej, w istocie może i powinien być włączony w tradycję Kościoła, który porzucił. „... teologia Lutra, która w tamtych czasach stała się fundamentem nowego Kościoła, odcinającego się od starego, staje się dzisiaj w myśleniu i życiu tegoż starego Kościoła nieoczekiwanie aktualna i żywa” – pokreśla Pesch i przytacza setki dowodów na prawdziwość swojej tezy (od dokumentów Soboru Watykańskiego II, przez przemówienia dostojników kościelnych, aż do teologicznych poszukiwań czołowych teologów katolickich) .
I choć trudno nie dostrzec faktów przytaczanych przez Pescha, to nie sposób również nie zauważyć, że on sam przyjmuje hermeneutykę budowy niemalże nowego, posoborowego Kościoła katolickiego. Zamiast więc próbować szukać jedności w nauczaniu katolickim rozwijającym się od Soboru Trydenckiego przez Sobory Watykańskie I i II, Pesch buduje wrażenie zerwania tej ciągłości i przyjęcia przynajmniej znaczącej części poglądów Lutra. Być może przyszło mu do głowy pytanie o to, czy to przyjęcie nie jest przypadkiem efektem niekoniecznie korzystnej luteranizacji katolicyzmu, ale odrzuca je jako nieekumeniczne.
Podobny mechanizm interpretacyjny stosuje Pesch także analizując rozwój luteranizmu. Teologie oświeceniowe, liberalne i radykalnie sekularystyczne (z teologią śmierci Boga włącznie) nie wynikają, jego zdaniem, w najmniejszym stopniu z myślenia Lutra, a są niejako wypadkiem przy pracy, efektem błędnych interpretacji reformatora. Ewangeliczna zasada „po owocach ich poznacie” (a niekoniecznie są to owoce do pogodzenia z nauczaniem ewangelii) zostaje w ten sposób unieważniona i odesłana do lamusa. Zamiast niej otrzymujemy zaś czysto naukowe zgłębianie „czystej myśli”, bez odniesienia do tego, jak zmieniała ona świat. Idee teologiczne pozbawione znaczenia stają się grą myśli.