Kaddafi – Beduin, dla którego Libia była za ciasna

Kaddafi chciał przejść do historii jako postać na miarę Napoleona. Skończył jako groteskowy afrykański satrapa obalony przez własny naród

Publikacja: 27.08.2011 01:01

Kaddafi – Beduin, dla którego Libia była za ciasna

Foto: FPM

Po raz pierwszy o Muammarze Kaddafim świat usłyszał 1 września 1969 roku. Jego twarz trafiła na pierwsze strony gazet i okładki kolorowych czasopism w okolicznościach bardzo podobnych do obecnych. W Libii doszło do rewolucji. Zbuntowani żołnierze obalili stary reżim, czemu towarzyszyły entuzjastyczne demonstracje. Libijczycy, tak jak teraz, wychodzili gromadnie na ulice, strzelali w powietrze i machali flagami.

Różnica polega na tym, że 42 lata temu Kaddafi znajdował się po drugiej stronie. Jako młody kapitan libijskiej armii, poprowadził rebeliantów do szturmu na budynek radia w Benghazi. Był to sygnał do rozpoczęcia zamachu stanu wymierzonego w króla Idrisa I.

Pucz z 1969 roku – kolejne podobieństwo do wydarzeń z ostatnich dni – został przyjęty z olbrzymią życzliwością przez liberalne zachodnie media. Został bowiem przeprowadzony pod hasłem walki z wpływami „europejskich wyzyskiwaczy" i „zerwania z niewolą kolonializmu". Do historii przeszła znienawidzona przez postępowych europejskich intelektualistów pragmatyczna monarchia utrzymująca świetne relacje z „amerykańskimi imperialistami" i Wielką Brytanią.

Młody, zbuntowany oficer Muammar Kaddafi zapowiedział obalenie „zgniłego kapitalizmu" i wprowadzenie w Libii socjalistycznego raju. Przystojny, ubrany w charakterystyczną piaskową koszulę w stylu safari i w ciemnych okularach Cobra, stał się bożyszczem lewicowych salonów. Pisano o nim ciepło, nazywając afrykańskim Che Guevarą.

Euforia nie trwała jednak długo. Choć formalnie władza w nowo proklamowanej republice miała należeć do Rady Rewolucyjnej, szybko znalazła się w rękach charyzmatycznego oficera. Kaddafi bezwzględnie usunął konkurentów i obwołał się premierem. Opierając się na brutalnych służbach bezpieczeństwa, stworzył opresyjną dyktaturę, przy której monarchia poczciwego króla Idrisa wydawała się drugą Szwajcarią.

– Nikt nie docenił potwornej ambicji, która trawiła tego młodego człowieka. W momencie puczu miał zaledwie

27 lat, a mimo to dzięki determinacji i zdecydowaniu przejął całkowitą kontrolę nad krajem. Każdego, kto stawał mu na drodze, eliminował bez mrugnięcia okiem. Nieważne, czy był to któryś z jego towarzyszy czy przedstawiciel opozycji. Był zwolennikiem zasady, że cel uświęca środki. A tym celem była władza absolutna – mówi „Rz" libijski dysydent i pisarz Fadel Lamen.

Afrykański Stalin

Gdy już jednak tę władzę zdobył, Kaddafi nie chciał być tylko kolejnym szefem wojskowej junty ograniczającym się do zarządzania krajem. Takich postaci w latach 60. były na świecie dziesiątki. Jego ambicje sięgały znacznie dalej – postanowił stworzyć ideologię i potężny ruch. Wzorując się na Mao Zedongu, napisał „Zieloną książeczkę", zbiór kuriozalnych politycznych, gospodarczych i społecznych teorii.

Zawierała ona „trzecią teorię świata", która miała być alternatywą dla „kapitalistycznego materializmu" i „komunistycznego ateizmu". W rzeczywistości był to specyficzny miks radykalnego marksizmu z panarabskim nacjonalizmem. Orędownikiem tego ostatniego był prezydent Egiptu Gamal Abdel Naser, którego Kaddafi uważał za swojego idola i mentora.

Podstawowym postulatem i celem reżimu była arabizacja Libii. Ogłoszono nacjonalizację przemysłu naftowego – znajdował się w rękach zachodnich koncernów – oraz rozpoczęcie „rewolucji kulturalnej". Nad jej powodzeniem miał czuwać Socjalistyczny Związek Arabski. Pozostałe partie zostały zdelegalizowane, wprowadzono surową cenzurę.

Arabizacja Libii przybierała często wręcz groteskowe formy. Kaddafi skasował chrześcijański kalendarz i zastąpił go islamskim – rok 1969 nagle stał się rokiem 1388. Zmieniły się również rzymskie nazwy miesięcy. Sierpień (po angielsku August od cesarza Augusta) został zamieniony na... Hannibala, a lipiec (po angielsku July od Juliusza Cezara) został przemianowany na Nasera.

Kaddafi obsesyjnie bał się kontrrewolucji, wszędzie doszukiwał się spisków. Przeciwnicy dyktatora byli ścinani lub wieszani podczas publicznych egzekucji transmitowanych przez telewizję. Gdy w Trypolisie studenci zorganizowali przeciwko Kaddafiemu marsz, doszło do masowych aresztowań. W ciągu trzech godzin stracono 1200 osób. Dyktator podobno osobiście uczestniczył w egzekucjach.

W 1973 roku powołał specjalne komitety rewolucyjne, których celem była inwigilacja społeczeństwa. Ich tajnymi informatorami mogło być nawet 20 procent obywateli. Wystarczyło powiedzieć antyrządowy dowcip lub porozmawiać z obcokrajowcem, aby zostać wtrąconym do więzienia. Sytuacja do złudzenia przypominała to, co się działo w Związku Sowieckim w latach 30. i 40.

– To był obłęd. W Libii po prostu nie dało się wówczas żyć – mówi znany, mieszkający w USA, dysydent Mansur el Kikhia. – Nie było żadnych zasad. Wszystko zależało od jego kaprysów. To, co było zasługą jednego dnia, następnego stawało się zbrodnią. Kaddafiemu coś się śniło w nocy i rano przewracał kraj do góry nogami. Pewnego dnia usunął ze szkół angielski i surowo zakazał używania tego języka. Innym razem ogłosił, że Libijczycy mają być samowystarczalni, i kazał wszystkim hodować kurczaki. Ale jak to robić w mieszkaniu w bloku? Każdy, kto nie podporządkowywał się jego idiotycznym rozkazom, kończył jednak w więzieniu lub z kulą w karku. Mojego siostrzeńca porwali w Egipcie, sprowadzili go do Trypolisu i zastrzelili – opowiada.

Kaddafi, podobnie jak Stalin, ścigał bowiem swoich wrogów również poza granicami kraju. Według Amnesty International tylko w latach 1982 – 1987 jego agenci dokonali 25 politycznych morderstw na terenie Europy i Ameryki. Ich ofiarą padali dysydenci oraz dziennikarze, którzy ośmielili się skrytykować dyktatora.

Kaddafi wywodził się z biednej rodziny pustynnych nomadów. Jedyną szansą, aby się wybić, była dla niego kariera wojskowa. Gdy już przedostał się do tego lepszego świata i liznął trochę wiedzy, całkowicie go to oszołomiło. Woda sodowa uderzyła mu do głowy. Uznał się za wielkiego intelektualistę i filozofa. Stąd wzięły się te wszystkie jego niedorzeczne teorie i pomysły. W rzeczywistości był to dość prymitywny człowiek, półinteligent – uważa Fadel Lamen.

Francuz czy Żyd

Orodzinie Kaddafiego trudno powiedzieć coś pewnego. Wiadomo, że na świat przyszedł w jednym z namiotów plemienia Kadadfa. Ustalenie faktów jest jednak trudne, bo dyktator przez dziesięciolecia preparował historię swego rodu. Twierdził między innymi, że jego dziadek walczył z włoskimi kolonistami i „jako pierwszy męczennik" poległ w bitwie pod al Chums w 1911 roku.

Nie brakuje też alternatywnych teorii. Według jednej z nich Kaddafi miał być owocem romansu, jaki wywiązał się w latach 1941 – 1942 pomiędzy Libijką „z dobrego namiotu" a stacjonującym w Afryce lotnikiem z sił zbrojnych Wolnych Francuzów de Gaulle'a. Sprawę odkryli francuscy reporterzy, którzy poszli śladami legendy od lat krążącej w wiosce Vezzani na Korsyce.

Według niej młody chłopak z tej miejscowości Albert Preziosi zaciągnął się do Wolnych Francuzów i wyjechał do Afryki. Tam miał poznać libijską dziewczynę, z którą miał syna. Chłopiec urodził się w 1942 roku, czyli wtedy, gdy na świat przyszedł libijski dyktator. Następnie lotnik został przerzucony do Związku Sowieckiego, gdzie walczył we francuskim szwadronie Normandia-Niemen bijącym się po stronie Armii Czerwonej z Niemcami. W 1943 roku został zestrzelony gdzieś na froncie wschodnim.

Chociaż nie zachowały się żadne dokumenty dotyczące pochodzenia Kaddafiego, koledzy Alberta Preziosi z czasów wojny nie mają wątpliwości, że to właśnie on był ojcem dyktatora. Zwolennicy tej tezy wskazują na wielkie fizyczne podobieństwo między obydwoma mężczyznami. Przypominają też, że Kaddafi w latach 70. przekazywał hojne datki na działające na wyspie separatystyczne grupy terrorystyczne.

Izraelska telewizja Channel 2 wyemitowała niedawno wywiad z dwoma pochodzącymi z Libii Żydówkami. Opowiedziały one historię członkini swojej rodziny, która jeszcze w starej ojczyźnie uciekła od źle traktującego ją męża i po raz drugi wyszła za mąż za Beduina. Owocem tego mieszanego związku była córka, która z kolei powiła syna. Miał nim być właśnie przyszły dyktator Libii Muammar Kaddafi.

Ponieważ zgodnie z żydowskim prawem tożsamość narodowa przechodzi po kądzieli, Kaddafi miałby być pełnoprawnym Żydem. Obecni w studiu Channel 2 dziennikarze żartowali nawet, że w sytuacji załamania jego reżimu Izrael – jako miejsce azylu dla wszystkich Żydów świata – ma obowiązek go przyjąć i otoczyć ochroną.

Choć historia wydaje się niedorzeczna, w Libii pogłoski na temat żydowskiej babki dyktatora krążyły już od lat 70. Demonstrujący na każdym kroku obsesyjną nienawiść do Izraela Kaddafi zwalczał je wyjątkowo brutalnie. Gdy jednak wybuchła rewolucja, na wielu rebelianckich graffiti rysowano jego podobiznę wpisaną w gwiazdę Dawida.

Po śmierci Nasera w 1970 roku Kaddafi uznał się za jego naturalnego następcę. Marzył o stworzeniu arabskiego imperium od Maroka po Irak. Na przeszkodzie w realizacji tego wielkiego planu stały jednak Izrael oraz jego zachodni sojusznicy. Od tej pory większość libijskich dochodów z wydobycia ropy szła na intensywne zbrojenia i wspieranie terroryzmu.

Terror i komunizm

Na liście płac Kaddafiego znalazły się: OWP, IRA, ETA, FARC i dziesiątki innych wywrotowych organizacji na całym świecie. Pułkownik wspierał ludobójczych dyktatorów z Czarnej Afryki, wiązały go coraz ściślejsze więzy ze Związkiem Sowieckim. Trypolis otrzymał od Moskwy duże ilości broni, na terytorium Libii działało co najmniej dziesięć obozów szkoleniowych KGB dla terrorystów.

Część ekspertów wysuwała nawet teorię, że Kaddafi sam był agentem sowieckich służb. – Tej kwestii nie rozstrzygniemy, dopóki nie otworzą się archiwa sowieckie. Na pewno jednak Kaddafi był marionetką w rękach towarzyszy z Moskwy. Używali go do destabilizowania światowego porządku. Miał pogłębiać istniejące kryzysy i konflikty, aby przyspieszyć światową rewolucję – uważa Fadel Lamen.

W drugiej połowie lat 80. Libijczycy dokonali z rozkazu Kaddafiego serii głośnych ataków terrorystycznych. W 1984 roku pracownicy libijskiej ambasady w Londynie zastrzelili w biały dzień policjantkę Yvonne Fletcher. Dwa lata później w powietrze wyleciała berlińska dyskoteka, na której bawili się amerykańscy żołnierze. Ludzie Kaddafiego podłożyli również bomby na pokładach dwóch samolotów pasażerskich: amerykańskiego nad szkockim miasteczkiem Lockerbie (1988) oraz francuskiego nad Nigrem (1989). Zginęło odpowiednio 270 i 170 osób.

Ataki wywołały oburzenie społeczności międzynarodowej i nałożenie na Libię sankcji. Prezydent Ronald Reagan nazwał Kaddafiego wściekłym psem Bliskiego Wschodu. Na jego rozkaz armia USA w odwecie za berliński zamach dokonała serii nalotów bombowych na Libię. Zniszczona została rezydencja dyktatora, w której zginęła jego adoptowana córka Hanna. Sam Kaddafi uciekł z budynku na chwilę przed atakiem, ostrzeżony przez pewnego europejskiego przywódcę.

W międzyczasie Kaddafi zdążył wplątać się w kilka wojen. W krótkiej nadgranicznej kampanii pobili go Egipcjanie – z którymi zdążył się pokłócić – a później Czadyjczycy. Dyktator bez powodzenia angażował się w wojnę w Sudanie oraz konflikt między Ugandą a Tanzanią. Wszystkie te operacje kosztowały Libię miliardy dolarów i życie tysięcy, nieudolnie dowodzonych, żołnierzy.

Ropa i gaz

Nieoczekiwanie pod koniec lat 90. Kaddafi dokonał zwrotu o 180 stopni. Przyznał się do organizowania zamachów i wypłacił rodzinom ofiar olbrzymie odszkodowania. W 2003 roku, kilka dni po schwytaniu Saddama Husajna w Iraku, ogłosił, że wyrzeka się ambicji stworzenia broni masowego rażenia, które spędzały sen z powiek przywódcom Zachodu.

Do Libii zostali wpuszczeniu międzynarodowi inspektorzy, co zaowocowało zniesieniem sankcji. W 2006 roku sekretarz stanu Condoleezza Rice ogłosiła, że Waszyngton przywrócił pełne stosunki dyplomatyczne z Trypolisem. Kaddafi przestał już być „wściekłym psem Bliskiego Wschodu", a stał się „bliskim i cennym sojusznikiem w wojnie z terrorem".

– Słyszałem już tezę, że Kaddafi zrozumiał swoje błędy i dokonała się w nim wielka duchowa przemiana. To bzdura. On zmienił swoją politykę ze strachu – mówi Mansur el Kikhia. – Nastąpiło to po dojściu do władzy George'a W. Busha i prawicowych jastrzębi z jego otoczenia. Do Kaddafiego przyszedł jego syn Saif i powiedział: „Słuchaj, jeżeli natychmiast czegoś nie zrobisz, to oni cię zdmuchną. Zaliczą cię do osi zła i zanim się obejrzymy, nad głową zaczną nam latać F-16". Te argumenty przemówiły do Kaddafiego.

Gdy nastąpiło odprężenie, do pałacu libijskiego dyktatora ustawiły się kolejki europejskich polityków. W jego namiocie w Trypolisie odwiedzali go przywódcy Wielkiej Brytanii, Francji, Włoch, a także Polski. Przywozili ze sobą biznesmenów, którzy podpisywali lukratywne kontrakty. Głównie na wydobycie ropy i gazu z gigantycznych libijskich złóż, do których nagle otworzył się pełny dostęp.

Kaddafi z groźnego „sponsora terroryzmu" stał się nagle pociesznym dziwakiem, którego zapraszano na międzynarodowe szczyty w roli maskotki. Przyjeżdżał do Europy we wściekle malowniczych afrykańskich strojach, w otoczeniu słynnych ochroniarek-zabójczyń, i rozbijał beduiński namiot na trawnikach przed siedzibami prezydentów.

Podczas wizyty w Rzymie wynajął i zgromadził w gmachu libijskiej ambasady 300 młodych włoskich modelek. Każdej dał po egzemplarzu Koranu, zaapelował, aby przeszły na islam, po czym... wręczył im po kilkaset euro i rozpuścił do domów. Ten oraz kilka innych podobnych wybryków szeroko i z wyraźną sympatią relacjonowała europejska prasa. Dyktator stał się celebrytą.

– Jakoś nikt nie zadawał sobie jednak pytania, skąd on ma na to wszystko pieniądze. Dlaczego jego rodzina rozbija się prywatnymi odrzutowcami, jachtami i samochodami Lamborghini. Skąd biorą się olbrzymie sumy na jego kolejne idiotyczne pomysły. Wszystko to kradł Libijczykom. Byłem niedawno w kraju po kilkudziesięciu latach nieobecności. Byłem przerażony. Kaddafi przez 40 lat rządów cofnął Libię o kilka wieków. Za czasów monarchii byliśmy zamożnym, światłym narodem, dziś jesteśmy narodem nędzarzy.

Do incydentów na linii Kaddafi – Europa dochodziło już jednak tylko z powodu wybryków jego latorośli. Dyktator zaopatrzył swoich ośmiu synów w miliony petrodolarów i wysłał na Stary Kontynent. Kupowali kluby piłkarskie, luksusowe limuzyny i hotele oraz bili pokojówki, atakowali policjantów, prowadzili pod prąd i po pijanemu, terroryzowali dyskoteki i zlecali zabójstwa.

Kraje europejskie patrzyły jednak na to wszystko przez palce z obawy przed gwałtowną reakcją dyktatora. Gdy raz policja w Genewie ośmieliła się aresztować jednego z jego synów, Hannibala, Libia wycofała ze szwajcarskich banków 5 mld franków, zerwała połączenia lotnicze, a Kaddafi wezwał do rozbioru Szwajcarii przez Niemcy, Włochy i Francję.

Iluzje dyktatora

Zachód był również zadowolony z powodu nowej, równie nierealnej jak światowa rewolucja, ale za to znacznie mniej niebezpiecznej, idee fix dyktatora. Otóż Kaddafi porzucił plany budowy arabskiego imperium i postanowił tym razem zjednoczyć całą Afrykę. Czarny Ląd miał się stać Stanami Zjednoczonymi Afryki, a władcą tego tworu miał być naturalnie on sam.

Właśnie wówczas Kaddafi porzucił mundur na rzecz tradycyjnych afrykańskich strojów, a państwowa libijska telewizja zmieniła logo z mapy Ligi Arabskiej na mapę Czarnego Lądu. – Chciałbym, żeby Libia stała się czarnym krajem. Zalecam, aby Libijczycy żenili się tylko z czarnymi kobietami, a Libijki wychodziły za mąż za czarnych mężczyzn – powiedział, w jednym z wystąpień.

Panafrykańska koncepcja Kaddafiego oczywiście nie miała najmniejszych szans na realizację. Afrykańscy przywódcy chętnie przyjmowali od niego miliony, ale za jego plecami pukali się w czoło.

– Z perspektywy Zachodu wszystko więc było w porządkuj. Kaddafi przestał strącać samoloty i wysadzać w powietrze dyskoteki. Zajął się swoją Afryką i wygłupami na europejskich salonach. Tymczasem sytuacja w Libii nie zmieniła się ani na jotę. Krwawe represje jeszcze się nasiliły. Oprawcy Kaddafiego, przeszkoleni niegdyś przez „fachowców" z NRD, przechodzili samych siebie. Opozycjonistów mordowano setkami. To już jednak Zachodu nie obchodziło. On miał przecież spokój – mówi Mansur el Kikhia.

Tymczasem Kaddafi coraz bardziej odrywał się od rzeczywistości. Jak nieoficjalnie przyznawali ludzie z jego otoczenia, brutalnie sztorcował współpracowników, miał napady furii, zdarzało mu się bić po twarzy i kopać ministrów. W taki sam sposób traktował swoich synów. To właśnie dlatego woleli mieszkać w Europie, jak najdalej od ojca.

Jednocześnie wzrosły w nim manie prześladowcze. Z obawy przed niebezpiecznymi bakteriami przebierał się po kilka razy dziennie w nowe stroje, odmawiał latania samolotem nad zbiornikami wodnymi, w budynkach przebywał tylko na parterze, uznał, że może chodzić jedynie po schodach niemających więcej niż 35 stopni. Zmieniał się również fizycznie.

– Robił kolejne operacje plastyczne, przeszczepiał i farbował włosy. Wyglądał coraz bardziej groteskowo, ale mówił, że robi to wszystko dla swojego narodu. Chciał być dla niego „piękny" – mówi Fadel Lamen. – On naprawdę wierzył w to, że naród go kocha. Jego współpracownicy twierdzili, że on już od dłuższego czasu żył w wirtualnym świecie. To był syndrom męża, który katuje żonę, i nagle się dziwi, że ta chce od niego odejść.

Gdy fala arabskich rewolucji w lutym dotarła do Libii i mieszkańcy wzniecili bunt., Kaddafi był całkowicie zaskoczony. Nie mógł uwierzyć, że jest powszechnie znienawidzony i że Libijczycy powstali przeciwko niemu. Widać to było podczas przemówienia wygłoszonego w słynnym kompleksie Bab al Azizija zaraz po jednym z NATO-wskich bombardowań. Niedowierzanie mieszało się w nim z gniewem i strachem. Były to ostatnie zdjęcia dyktatora.

Fadel Lamen: – On zszedł ze sceny jako całkowity przegrany. Libię zawsze traktował tylko jako trampolinę, która miała go wybić do wyższych celów. To mały kraj, znajdujący się znacznie poniżej jego ambicji. Marzył o stworzeniu arabskiego imperium,  o zjednoczonej Afryce. Nic z tego wszystkiego nie wyszło. Każda rzecz, której się dotykał, kończyła się fiaskiem. Chciał być globalnym graczem. Chciał przejść do historii jako wielka postać historyczna na miarę Napoleona. A zostanie zapamiętany jako groteskowy i godny pożałowania pomniejszy afrykański satrapa. Obalony przez własny naród, który go znienawidził.

Po raz pierwszy o Muammarze Kaddafim świat usłyszał 1 września 1969 roku. Jego twarz trafiła na pierwsze strony gazet i okładki kolorowych czasopism w okolicznościach bardzo podobnych do obecnych. W Libii doszło do rewolucji. Zbuntowani żołnierze obalili stary reżim, czemu towarzyszyły entuzjastyczne demonstracje. Libijczycy, tak jak teraz, wychodzili gromadnie na ulice, strzelali w powietrze i machali flagami.

Różnica polega na tym, że 42 lata temu Kaddafi znajdował się po drugiej stronie. Jako młody kapitan libijskiej armii, poprowadził rebeliantów do szturmu na budynek radia w Benghazi. Był to sygnał do rozpoczęcia zamachu stanu wymierzonego w króla Idrisa I.

Pucz z 1969 roku – kolejne podobieństwo do wydarzeń z ostatnich dni – został przyjęty z olbrzymią życzliwością przez liberalne zachodnie media. Został bowiem przeprowadzony pod hasłem walki z wpływami „europejskich wyzyskiwaczy" i „zerwania z niewolą kolonializmu". Do historii przeszła znienawidzona przez postępowych europejskich intelektualistów pragmatyczna monarchia utrzymująca świetne relacje z „amerykańskimi imperialistami" i Wielką Brytanią.

Młody, zbuntowany oficer Muammar Kaddafi zapowiedział obalenie „zgniłego kapitalizmu" i wprowadzenie w Libii socjalistycznego raju. Przystojny, ubrany w charakterystyczną piaskową koszulę w stylu safari i w ciemnych okularach Cobra, stał się bożyszczem lewicowych salonów. Pisano o nim ciepło, nazywając afrykańskim Che Guevarą.

Euforia nie trwała jednak długo. Choć formalnie władza w nowo proklamowanej republice miała należeć do Rady Rewolucyjnej, szybko znalazła się w rękach charyzmatycznego oficera. Kaddafi bezwzględnie usunął konkurentów i obwołał się premierem. Opierając się na brutalnych służbach bezpieczeństwa, stworzył opresyjną dyktaturę, przy której monarchia poczciwego króla Idrisa wydawała się drugą Szwajcarią.

Pozostało jeszcze 91% artykułu
Plus Minus
Artysta wśród kwitnących żonkili
Materiał Promocyjny
Między elastycznością a bezpieczeństwem
Plus Minus
Dziady pisane krwią
Plus Minus
„Dla dobra dziecka. Szwedzki socjal i polscy rodzice”: Skandynawskie historie rodzinne
Plus Minus
„PGA Tour 2K25”: Trafić do dołka, nie wychodząc z domu
Plus Minus
„Niespokojne pokolenie”: Dzieciństwo z telefonem