Michał Węgrzyn: Brałem udział w gangsterskim życiu

Jak bawisz się w narkotyki i alkohol, to musisz mieć świadomość, że możesz skończyć jako samobójca. Jeśli bawisz się w gangstera i bierzesz czynny udział w procederze, to wcześniej czy później ktoś zrobi ci krzywdę - mówi Michał Węgrzyn, reżyser.

Aktualizacja: 28.04.2019 10:37 Publikacja: 28.04.2019 00:01

Michał Węgrzyn (pierwszy z prawej) kręci filmy, angażując całą rodzinę. Jego brat Jakub (z lewej) wy

Michał Węgrzyn (pierwszy z prawej) kręci filmy, angażując całą rodzinę. Jego brat Jakub (z lewej) występuje we wspólnych produkcjach, a Wojciech (w środku) jest autorem zdjęć

Foto: EAST NEWS, Justyna Rojek

Plus Minus: Dlaczego w „Procederze" gloryfikujesz przestępcę?

Nie gloryfikujemy przestępcy, tylko zrobiliśmy film o facecie, który jest ofiarą systemu.

Systemu?

Przemian, które nastąpiły w latach 90. w Polsce. Takich ludzi było bardzo dużo. Teraz ich nie ma, bo są na tamtym świecie.

Tak jak twój bohater.

Tomek Chada jest o tyle ciekawy, że w całym swoim cierpieniu nagrał parę płyt oraz stworzył mocny i pozytywny przekaz dla ludzi w naszym wieku i młodszych. Doszedł do momentu, gdy mógł sobie poradzić z życiem. Wybudował dom, miał dziewczynę i mogło być bardzo super, ale koniec jego życia jest skutkiem tego, że przeholował z narkotykami i procederem przestępczym.

Jest sporo paradoksów w tej biografii, bo z jednej strony mamy silną wiarę w Boga, pozytywny przekaz, ale też przestępstwa i narkotyki. Staracie się to wszystko jakoś rozwikłać.

To jest strasznie trudny temat, bo on bardzo często pisał o tym i rapował, że jest nas dwóch.

Jest nawet taki kawałek.

Nagrany z Pezetem. Warto go posłuchać, bo tekst jest naprawdę dobry. Myślę, że w ogóle wiele osób wychowanych w latach 90. ma taki problem, że jest nas dwóch. Z jednej strony mamy tę kulturę zakorzenioną z lat 80. i fajnie, jakby ktoś coś za nas zrobił, a z drugiej zdajemy sobie sprawę, że musimy sobie poradzić sami. Myślę, że ludzie, którzy się urodzili po roku 1990 już nie mają takiego rozdwojenia jaźni. Oni wiedzą, że jak chcą o coś zawalczyć, to nikt im w tym nie pomoże. Ludzie z wcześniejszej epoki liczą jeszcze podświadomie, że ktoś za nich coś zrobi. Wpływ na Tomka na pewno miały też filmy gangsterskie Scorsese czy Coppoli.

Ale ta gangsterka w Polsce wyglądała trochę inaczej niż w tych filmach. Chada siedział za napaść i za posługiwanie się fałszywymi dokumentami.

W filmie siedzi trzy razy, ale chyba siedział więcej. Ważniejsze jest to, że część z nas pobawiła się w lekką gangsterkę i poszła na studia. Ludzie z tym pozrywali, a Chada w tym został tak długo, że trafił do zakładów karnych. Może powinien powstać film, który opowiadałby o szalonych latach 90. w Polsce. Na ulicach rządzili wtedy gangsterzy, a nie burmistrzowie miast.

Nie kupuję jednak przesłania: mogę okradać ludzi, bo system o mnie zapomniał.

Zgadzam się, ale Tomek Chada był w tym wszystkich takim Robin Hoodem. On te pieniądze, które ukradł, przekazywał ludziom upośledzonym i niepełnosprawnym. Zdarzało się, że rozdawał te pieniądze na ulicy. Jak była impreza na osiedlu, to kupował dwie reklamówki alkoholu dla wszystkich. Żaden szczytny cel, ale z perspektywy chłopaków z ulicy świat staje się lepszy.

I w tym wszystkich jest taki przekaz: okradanie ludzi jest spoko.

Politycy i rządy okradają nas od lat. Przykład idzie z góry. Trudno potem takiego chłopaka jak Chada traktować jak złodzieja. Myślę, że był Robin Hoodem lat 90.

I niezłym tekściarzem. Rafał Woś uważa nawet, że powinno się dziś więcej czytać Chady, a trochę mniej Herberta i Miłosza.

Ten nurt ulicznych poetów, którzy mówili o normalnym życiu, jest bardzo ciekawy. Myślę, że spokojnie można by uczyć o tym w szkołach. Może nie w podstawówkach, ale w szkołach średnich. Zdarzają się tam naprawdę dobre teksty i analizy. Bardzo dobitne i jednoznaczne, ale ciekawe.

Pytanie, czy Woś trochę nie przesadził i nie wywołuje w ten sposób odwrotnego efektu. Już widziałem na Twitterze żarty z tekstów Chady, które bywają wulgarne i dosłowne.

Na początku znałem Chadę bardziej jako gangstera i gościa, który uciekał policji i nagrał teledysk, jak go nie mogą złapać. Przygotowując się do filmu, przesłuchałem wszystkie kawałki i byłem zaskoczony, jak często facet rapuje o Bogu i o problemach ludzi, którzy mieszkają na ulicy.

Był bardzo sprawnym tekściarzem. Zwłaszcza jak na człowieka wyniszczonego narkotykami i zmęczonego mocowaniem się z własnymi demonami.

Mnie uderzyło, że miał świetną dykcję, co jest rzadkie u raperów. Jego teksty były jasne i logiczne. Każdy kawałek jest o czymś, a nie jak u innych raperów w jednym kawałku są opisane wszystkie problemy świata i nie wiadomo, o czym jest utwór.

Na pewno raperzy stworzyli niezły materiał dla socjologów.

Porównując teksty w hip-hopie do tekstów w muzyce popowej, można się załamać i zastanowić, kto pisze piosenki naszym celebrytom. Jak oni się nie wstydzą tego publikować. Popatrz na te całe talent show. Większość to jest totalny chłam.

A ty jesteś w tym filmie bardziej kronikarzem czy właśnie socjologiem?

Bardziej chyba jesteśmy kronikarzami. Nad tym filmem pracowało zresztą bardzo wielu ludzi. To wspólne dzieło. Podoba mi się, że dzięki raperom ludzie zauważają, że poza Warszawą też są ludzie, którzy mają masę problemów. Mieszkając w stolicy, można odnieść wrażenie, że jest superfajnie.

Siedzimy w kawiarni przy Żurawiej. Jak popatrzymy na parking, to na sześć samochodów cztery to nowe bmw. To dowodzi, że chyba całkiem nieźle się tu żyje.

A dwa pozostałe to nowe samochody średniej klasy. Robiłem w życiu parę programów telewizyjnych i jak się wyjeżdżało poza Warszawę, to się okazywało, że ludzie nie mają na nic. Jak się pojawiło 500+, to rolnicy, z którymi rozmawiałem, opowiadali, że w końcu mogą wysłać dzieci na kolonie. Mieszkając w dużym mieście, myślisz sobie: co to ma być? Jesteśmy w Afryce, że trzeba rozdawać pieniądze? Jednak z perspektywy tych ludzi, to jest całkowita zmiana życiowa.

Dlaczego Chada sobie nie poradził?

Rozmawiałem z wieloma świadkami tych wydarzeń. Na to, jak skończył, składa się bardzo wiele rzeczy. Zaraz po wyjściu z zakładu karnego został bardzo mocno pobity i ukradziono mu krzyż ze złotym łańcuchem. Możliwe, że był winien komuś pieniądze albo bardzo komuś nie odpowiadało to, że stał się taką gwiazdą.

Tomek był też alkoholikiem. Potrafił nie pić dwa lata, ale trafiały mu się gorsze momenty. Jak się upijał, to ludzie już byli strasznie zmęczeni jego zachowaniem. Zostawiano go samego, bo nie dało się wytrzymać. Wpadał w ciągi alkoholowe i był niebezpieczny. Tego dnia Tomek został sam w hotelu i się upił. Standardowo po pijaku wyskoczył przez okno. Nie pierwszy zresztą raz. To było drugie piętro, więc nic mu się nie stało. Policjanci przewieźli go do szpitala psychiatrycznego i tam już nie wiadomo, co się stało. Jest sporo różnych wersji i nad tym pracuje prokuratura. Nie wiem, czy da się odpowiedzieć na pytanie, czy on sam sobie zrobił krzywdę, czy zrobił to ktoś inny.

I stał się legendą.

Połowa jego znajomych może powiedzieć, że popełnił samobójstwo, a druga, że został zamordowany w dziwnych okolicznościach. Zbudował dom, miał dziewczynę i myślał o założeniu rodziny. Trudno uwierzyć, że ktoś taki popełnia samobójstwo.

Takie rzeczy się zdarzają. Myślę, że właśnie kawałek „Jest nas dwóch" pozwala to zrozumieć. Człowiek buduje dom i jednocześnie tworzy coś w rodzaju testamentu.

Na tym jest zresztą oparty mój film. On chciał upublicznić stany, które przeżywa, by młodzi ludzie nie popełniali jego błędów. To oczywiście jest trochę bardziej skomplikowane, bo Chada wiedział, że każdy musi się też uczyć na własnych błędach, ale każdy taki film oparty na takim trudnym życiu pomaga popełnić ich mniej.

Jak ty osobiście odczytujesz historię Chady?

Myślę, że jej zakończenie jest efektem jego stylu życia. Jak bawisz się w narkotyki i alkohol, to musisz mieć świadomość, że możesz skończyć jako samobójca. Jeśli bawisz się w gangstera i bierzesz czynny udział w procederze, to wcześniej czy później ktoś zrobi ci krzywdę.

Dopadło go to, o czym rapował?

Jest takie wyświechtane sformułowanie: kto mieczem wojuje, ten od miecza ginie. Dorwało go zło, które go fascynowało i z którym flirtował.

To, co teraz nazywasz złem, raczej w jego tekstach nie jest tak nazywane.

Znim jest jeszcze ten problem, że zajmował się procederem w latach 90., a potem też z nim zerwał. Wtedy gdy muzyka zaczęła przynosić spore zyski. Zresztą był jednym z pierwszych raperów, który zaczął zarabiać duże pieniądze. Wszystkie jego płyty były platynami, ale konkretne pieniądze zaczęły przychodzić z YouTube'a. Te teledyski mają czasem dziesiątki milionów odsłonięć.

Dzięki twojej gangsterskiej przeszłości łatwiej zrozumieć ci Chadę?

Jestem wychowany w katolickiej rodzinie i mam dziewięcioro rodzeństwa. Moi rodzice skończyli studia na KUL i wychowali nas w chrześcijańskim duchu. Mieliśmy w rodzinie księży i siostry zakonne. Jak miałem 18 lat, to się przeciwko temu buntowałem. Ponieważ trenowałem kick-boxing, to szybko wpadłem w takie klimaty. Brałem czynny udział w gangsterskim życiu, ale skończyło się to, gdy poszedłem na studia.

Robiłeś złe rzeczy?

Tak. Podobne zresztą jak Tomasz Chada. Myślę, że dzięki temu te sytuację będą w filmie dobrze pokazane. Choć ja dosyć szybko zorientowałem się, że to bez sensu. Poszedłem na studia i mogłem się od tego odciąć.

A świat gangsterski się nie upomniał?

Upominał się. Byłem potem dziennikarzem i brałem udział w dość grubych rozgrywkach między gangsterami a dziennikarzami. Z Witkiem Gadowskim i Przemkiem Wojciechowskim robiłem duży materiał o mafii paliwowej. Poznałem ten świat bardzo dobrze i to mi pomogło w radzeniu sobie z mniejszymi gangsterami. Wszystko się wyprostowało, a potem przeminęło.

Spotykasz dawnych kolegów?

Tak. Oni robią swoje, a ja swoje. Kiedyś wszyscy chcieliśmy robić filmy. Oni zostali gangsterami, a ja robię filmy. Oni się z tego cieszą. Wszystko jest niejednoznaczne, ale ja naprawdę od tego odszedłem. Założyłem rodzinę. Mam żonę i dwie córki, i to jest dla mnie najważniejsze. Jak się żyje w świecie show-biznesu i nie ma się wpojonych wartości przez rodziców, to można się szybko pogubić.

Wcześniej zrobiłeś „Wściekłość". Też kronika kogoś, kto mocno zmaga się z życiem.

Producent Janusz Iwanowski z Global Studio zobaczył „Wściekłość" i postanowił zaprosić mnie do zrobienia filmu o Tomku Chadzie. „Wściekłość" jest o mnie. Narodziła się, gdy biegałem i zastanawiałem się, jak zrobić film o czymś ważnym jak najmniejszym kosztem. Stąd pomysł, by filmować jednego aktora, jak biegnie.

I gada przez telefon.

I przeżywa swoje życie przez 90 min. Sam to przeżyłem. Dostajesz kilkanaście telefonów z rzędu i musisz podjąć decyzje, które mogą być kluczowe w twoim życiu. Wszystko w ciągu jednego biegu.

To historia reportera telewizyjnego, którym byłeś.

We „Wściekłości" jednego wieczoru bohater zostaje awansowany ze zwykłego reportera na prezentera głównego wydania wiadomości, a w tym samym czasie dowiaduje się, że jego żona zorientowała się, że ma kochankę i dostaje zlecenie na materiał o ISIS, który ma przykryć głosowanie poprawki o związkach partnerskich.

Taki typowy warszawski jogging.

W tym wszystkim stara się mu pomagać jego matka i okazuje się, że pewnie jego ojciec nie jest jego ojcem. Nasz bohater musi sobie z tym wszystkim poradzić w czasie jednego biegu.

Robisz film, który jest nagradzany i oglądany na świecie i...?

I nic.

W Polsce?

Jest tak, że Polski Instytut Sztuki Filmowej blokuje całą niezależną twórczość.

Dzięki temu jest jeszcze bardziej niezależna!

No tak, ale wydawało mi się, że instytucje sztuki w ogóle powinny wspierać artystów. W Polsce wspierają tylko tych, którzy korzystają z ich funduszy. Wszystkie festiwale są finansowane przez Polski Instytut Sztuki Filmowej i mają zapis w statucie, że w pierwszej kolejności muszą brać ich filmy. Wiedzieliśmy więc, że w Polsce nic się nie wydarzy. Na świecie uczestniczyliśmy w 50 konkursach międzynarodowych i z pięć wygraliśmy. Jeździłem po tych festiwalach i widziałem, jak ludzie wstawali i klaskali na stojąco. To było niesamowite przeżycie. Jak byłem w Polsce, to wydawało mi się, że zrobiłem zły film, a w kraju arabskim, gdzie film ma chrześcijańskie przebłyski, ludzie klaskali na stojąco.

O co chodzi?

Nie wiem. Jeszcze robiłem takie prowokacje, że wychodząc na scenę, żegnałem się, żeby wiedzieli, że jestem katolikiem. Jak robisz to przy siedmiuset muzułmanach w czasie ramadanu...

Może u nas nie ma rynku na niezależne kino?

Jest rynek. Niezależni twórcy robią często lepsze filmy niż twórcy mainstreamowi. Filmy nie są wstrzymywane przez producentów i nikt nie steruje tym przekazem. I są naprawdę autorskie. W momencie gdy robisz film za pieniądze Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej, tracisz wpływ na wszystko. Łącznie z tym, że nie możesz sam dobrać aktorów.

Są jacyś rekomendowani?

Tak, bo Instytut twierdzi, że inaczej film się nie sprzeda. Oni powinni wspierać sztukę, a nie myśleć o pieniądzach. Powstaje 50 filmów rocznie, z czego dwa są dobre. Pawlikowski chce robić kolejny film i musi przejść przez sito recenzentów, którzy nie mają takiego doświadczenia jak on. Musi się z tym zmagać. Jestem tym totalnie zdziwiony.

A ty robisz filmy rodzinnie?

Tak. Mój młodszy brat robi zdjęcia do wszystkich naszych filmów. Uważam, że Wojtek jest jednym z najlepszych operatorów filmowych w naszym kraju. Z kolei Jakub grywa w naszych filmach. W „Historii kobiety" z 2015 roku zagrał nawet główną rolę. Film pokazywany był na wszystkich kontynentach. Charakteryzację zrobiła żona Wojtka Ewelina, a kostiumy do trzech ostatnich filmów robiła z kolei moja żona Anna. Wszystkie scenariusze konsultuję z najmłodszym bratem, absolwentem filozofii na UJ. No i w końcu w „Procederze" zagrały ponownie moje córki Iga i młodsza Mila.

A jak się pracuje w takim zespole? Nie przynosicie problemów z planu do domu?

Nie, bo kochamy robić filmy. Każdy oddaje 100 proc. i nie ma miejsca na lenistwo. To już kolejny film, więc robimy to coraz lepiej. Nie osiągnęliśmy żadnego sukcesu w Polsce, więc nie osiedliśmy na laurach.

Kiedy będzie film o Chadzie?

Jest skończony i zmontowany. Jesteśmy w trakcie udźwiękowienia i pisania muzyki. Premiera we wrześniu.

Jakie jest przesłanie tego filmu?

Niech każdy szuka swojego. Ja myślę, że dzięki temu, że wychowałem się w normalnej rodzinie, gdzie był ojciec, matka i chodziliśmy do kościoła, potrafię sobie poradzić ze swoimi demonami. Tomek wychował się w rozbitej rodzinie i sobie z tymi demonami nie poradził.

—Rozmawiał Piotr Witwicki, dziennikarz Polsat News

Michał Węgrzyn, ur. 1978, reżyser, operator filmowy. Autor nagradzanej na świecie „Wściekłości". Obecnie pracuje nad filmem „Proceder" opartym na biografii rapera Tomasza Chady

PLUS MINUS

Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej”:

prenumerata.rp.pl/plusminus

tel. 800 12 01 95

Plus Minus: Dlaczego w „Procederze" gloryfikujesz przestępcę?

Nie gloryfikujemy przestępcy, tylko zrobiliśmy film o facecie, który jest ofiarą systemu.

Pozostało jeszcze 99% artykułu
Plus Minus
„Lipowo: Kto zabił?”: Karta siekiery na ręku
Materiał Promocyjny
Technologia daje odpowiedź na zmiany demograficzne
Plus Minus
„Cykle”: Ćwiczenia z paradoksów
Plus Minus
Gość "Plusa Minusa" poleca. Justyna Pronobis-Szczylik: Odkrywanie sensu życia
Plus Minus
Brat esesman, matka folksdojczka i agent SB
Plus Minus
Szachy wróciły do domu
Materiał Promocyjny
Wystartowały tegoroczne ferie zimowe