Kiedyś jego nazwisko elektryzowało zarówno Słowaków, jak i oburzone jego polityką stolice unijne. Gdy ponad pół roku temu, 29 kwietnia, Vladimir Mecziar ogłosił, że odchodzi z polityki, w Europie niewielu zwróciło na to uwagę. Od dłuższego czasu Mecziar tracił bowiem popularność i w ostatnich wyborach jego partia HZDS (Ruch na rzecz Demokratycznej Słowacji) nie przekroczyła po raz kolejny progu 5 proc. w wyborach do parlamentu. Jego nazwisko na łamy gazet trafiło dopiero z falą artykułów przypominających, jak dwie dekady temu zaczął się rozpad Czechosłowacji. Bo bez Mecziara nie byłoby niepodległej Słowacji. To właśnie decyzja, którą podjął w 1992 roku, zapewniła mu miejsce w historii.
To on ze swym czeskim kolegą Vaclavem Klausem zdecydował o likwidacji Czechosłowacji i stworzeniu osobnego państwa. Dzięki temu 1 stycznia 1993 roku narodziła się niepodległa Słowacja.
Silny człowiek
Potem trzykrotnie był premierem Słowacji. To on też odepchnął na wiele lat swój kraj od Unii i NATO, kierując Słowację z powrotem w kierunku Rosji. To od jego nazwiska powstała nazwa „mecziaryzm", oznaczająca mieszankę postkomunizmu, populizmu i idei narodowych.
Jeśli spytać przeciętnego Słowaka, z czym kojarzą mu się okresy rządów Mecziara, pojawią się różne obrazki. Rubaszny premier o szerokiej twarzy, uwieńczonej sporą szczęką, zdradzającą zdecydowanie, ale i bezwzględność. Jego zwolennicy nazywali go żelazny Vlado, zachwyceni jego przebojowością, ale i konsekwencją w obdzielaniu swoich stronników konfiturami władzy.
Zwolennicy silnych relacji z Rosją będą zachwycać się jego troską o zachowanie pomnika Armii Czerwonej na bratysławskim Wzgórzu Slavin. Jeszcze inni przypomną wygraną kampanię z 1994 roku, kiedy to partia Mecziara epatowała widokiem świętej dla Słowaków tatrzańskiej góry Krywań. Mecziar uwielbiał swojskie imprezy, np. wielkie ogniska w Kremnickich Baniach, wioseczce, którą uznał za geograficzny środek Europy, gdzie świętował 1 września – dzień konstytucji słowackiej.
Z kolei przeciwnicy z niesmakiem wspominać będą darmowy „kotlikovy gulasz" rozdawany na wiecach HZDS.
Dobre słowo Dubczeka
Gdy w listopadzie 1989 roku w Czechosłowacji wybuchła aksamitna rewolucja, Bratysława była równie gorącym centrum protestów jak Praga. Ale mimo że podobny gęsty tłum wypełniał zarówno praskie Vaclavske Namesti, jak i bratysławski plac Słowackiego Powstania Narodowego, to już siły opozycji wyglądały tu i tam zupełnie inaczej.
Na Słowacji opozycja spod znaku Karty 77 była słaba. Wspierali ją jedynie nieliczni intelektualiści katoliccy ze środowisk Kościoła podziemnego. Gdy w Czechach Kartę 77 podpisało prawie tysiąc osób, w Bratysławie mówiono o niespełna dziesiątce „zawodowych dysydentów".
Tym większa była więc konsternacja opozycjonistów, gdy ich ugrupowanie Społeczeństwo przeciw Przemocy (VpN) wobec błyskawicznego rozpadu partii komunistycznej musiało przejąć władzę. Pisarze, ekolodzy czy artyści, którzy dominowali wśród dysydentów, nagle musieli się zmierzyć z koniecznością obsadzania ministerstw. Czasami wpadali w pułapki, jakie sami stworzyli. Oto na przykład VpN zażądał dla siebie stanowiska szefa MSW – postulat dość naturalny w sytuacji, gdy obawiano się komunistycznej dintojry. Ale w swoim gronie dawni dysydenci żadnego urzędnika obeznanego z kierowaniem resortem siłowym nie mieli. Dlatego gdy w styczniu 1990 roku dawny przywódca praskiej wiosny Aleksander Dubczek opowiedział liderom VpN o Vladimirze Mecziarze, ofierze czystek po wydarzeniach 1968 roku, który otarł się o praktykę kierowniczą w jednym z zakładów na prowincji – natychmiast uznano, że może on być szefem MSW.
Jaka w rzeczywistości była ta przeszłość Mecziara? Tak naprawdę wiadomo o nim tylko to, co on sam opowiada. Mecziar – rocznik 1942 – został usunięty z Komunistycznej Partii Słowacji w 1969 roku jako zwolennik reform. Przez pewien czas pracował fizycznie jako odlewnik w Bratysławie, ale jego grzechy nie były zbyt ciężkie, gdyż władze komunistyczne pozwoliły mu po paru latach zapisać się na zaoczne prawo na Uniwersytecie Bratysławskim. Już z dyplomem prawnika otrzymał posadę w biurze zakładów Skobal w Nemsovej w środkowej Słowacji. Tam zastała go aksamitna rewolucja, a Mecziar miał dostatecznie dużo rozumu, aby zagrać swoją przeszłością ofiary antydubczekowskich czystek.