Znaczna część włoskiego wymiaru sprawiedliwości jest od lat zideologizowana i po uszy uwikłana w politykę. W lutowych wyborach parlamentarnych wystartuje czterech bardzo znanych prokuratorów, co jest kolejną manifestacją politycznych ambicji trzeciej władzy.
Szef specjalnego wydziału prokuratury do walki z mafią Pietro Grasso wziął właśnie bezpłatny urlop z pracy, by wystartować w wyborach jako kandydat lewicowej Partii Demokratycznej. Jego kolega Antonio Ingroia, prokurator w Palermo, też wziął urlop, by kandydować jako szef Rewolucji Obywatelskiej, ultralewicowej koalicji małych partii, w tym dwóch komunistycznych. Z kolei prokurator Luigi De Magistris powiesił togę na kołku już w 2009 r., wchodząc do europarlamentu z ramienia populistycznej partii Włochy Wartości, założonej zresztą przez byłego prokuratora Antonio Di Pietro. Po dwóch latach De Magistris zdał mandat i z powodzeniem kandydował na burmistrza Neapolu. W tych wyborach startuje jako szef lewicowego Ruchu Pomarańczowego w koalicji z Rewolucją Obywatelską prokuratora Ingroi. Inny znany antymafijny prokurator Stefano Dambruoso kandyduje z listy prof. Montiego. Ale i trudno się dziwić. Włosi od lat pokpiwają, że Italia jest republiką prokuratorską.
Zaangażowanie polityczne ważnych funkcjonariuszy wymiaru sprawiedliwości budzi wiele oczywistych zastrzeżeń natury etycznej. Czy w ogóle godzi się, by przedstawiciel zawodu zaufania społecznego przepoczwarzał się w polityka? Bo przecież prowokuje pytanie, czy aby na sposób prowadzenia śledztwa, procesu czy ferowane w przeszłości wyroki nie miały przypadkiem wpływu tak wyraźnie deklarowane teraz poglądy polityczne, zwłaszcza jeśli w sprawy uwikłani byli politycy, lub jeśli dotyczyły kwestii politycznie drażliwych? Czy godzi się, by sędzia czy prokurator wyrażali publicznie swoje poglądy polityczne? Czy jest do pomyślenia, by po wyborczej porażce wracali do zawodu, bo przecież trudno wykluczyć, że przyjdzie im ścigać lub sądzić politycznych adwersarzy? A jeśli tak, to czy wolno im startować w okręgach, gdzie sprawowali swoje funkcje, bo przecież z tej racji są posiadaczami wielu delikatnych i nierzadko utajnionych informacji, które można w walce politycznej niegodnie wykorzystać? Słowem: czy zaangażowanie polityczne nie podważa obiektywizmu decyzji podjętych w służbie Temidy, która ma przecież przepaskę na oczach?
Sędziowie i prokuratorzy
Tymczasem prokurator De Magistris został burmistrzem Neapolu, gdzie przedtem był prokuratorem. Prokurator Ingroia wziął urlop na czas wyborów i jeśli do parlamentu się nie dostanie, wróci do starej pracy. A warto przypomnieć, że jeszcze do niedawna prowadził z własnej inicjatywy śledztwo, starając się udowodnić karkołomną tezę, że Silvio Berlusconi w 1994 r. zawarł porozumienie z Cosa Nostra i dlatego wygrał wówczas wybory. Poza tym pan prokurator należy do związku dziennikarzy i swoje bardzo politycznie nacechowane opinie od lat wyraża na łamach „L'Unita", dziennika o długich komunistycznych tradycjach. Obaj panowie zostali gwiazdami włoskich mediów na długo przedtem, zanim zawiesili togi na kołku. Komentowali z werwą prowadzone przez siebie śledztwa w głównych programach publicystycznych włoskich TV i na łamach prasy. Teraz praktycznie nie wychodzą z telewizyjnego okienka. Krajowe Stowarzyszenie Sędziów (ANM) co prawda przyznaje, że polityczne zaangażowanie jego członków, jak i zabiegi o popularność w mediach nie licują z etyką tego zawodu, ale też nie łamią ani obowiązującego prawa, ani wewnętrznych regulacji. Sami zainteresowani powołują się na konstytucyjny zapis, z którego wynika, że każdy może uprawiać działalność polityczną.
Ktoś może spytać: a co ma wspólnego stowarzyszenie sędziów z prokuratorami? We Włoszech wszystko. Jedni i drudzy podlegają tej samej Naczelnej Radzie Sądowniczej i wybierają do niej swoich przedstawicieli. W Italii nie istnieje ostry podział na sędziów i prokuratorów. Nie obowiązuje ich nawet rozdział funkcji i karier, co w uproszczeniu oznacza, że prokurator może być sędzią, i odwrotnie. Bywało, że ta sama osoba w dwóch różnych procesach dotyczących wątków tej samej sprawy była raz prokuratorem, a raz sędzią. Co więcej, sędziowie i prokuratorzy w jednym stali domu. Są kolegami z pracy: z tego samego budynku, tego samego korytarza i tej samej kantyny, co zgodnym zdaniem adwokatów nie pozostaje bez wpływu na przebieg śledztwa i procesów. Jak się od lat skarżą, między prokuratorami i sędziami, zwłaszcza że zmieniają się rolami, często dochodzi do wymiany grzeczności w sprawach tak zasadniczych dla śledztwa jak zgoda na areszt prewencyjny, rewizję czy założenie podsłuchu, nie mówiąc już o przychylności sędziów wobec prokuratorów podczas procesu.
ANM gani polityczne zaangażowanie swoich członków, co wydaje się aktem oślepiającej hipokryzji, bo w łonie Stowarzyszenia Sędziów aktywnie działają polityczne frakcje: jedna prawicowa, jedna centrowa i aż trzy lewicowe, z których najpotężniejsza, Magistratura Democratica (MD), skupiająca ponad 900 sędziów i prokuratorów, stawia przed sobą cele rewolucyjne. To tam już pod koniec lat 60. ubiegłego wieku powstała koncepcja „dynamicznego prokuratora", który ma nie tylko ścigać przestępców, ale również walczyć o sprawiedliwy, ma się rozumieć lewicowy, świat. Także w pracy. Jak „demokratyczna sędzia" może walczyć o swoje rewolucyjne ideały, pokazała w 2006 r. pani sędzia Clementina Forleo. Uniewinniła dwóch Marokańczyków i Tunezyjczyka, rekrutujących na terenie Włoch ochotników na wojnę w Afganistanie wśród islamskich imigrantów. Decyzję uzasadniła tym, że islamiści werbowali na wojnę „sprawiedliwą", bo toczącą się w kraju, który padł ofiarą międzynarodowej koalicji agresorów z USA na czele. W tym kontekście nie może dziwić, że MD wysyła swoich przedstawicieli na międzynarodowe zjazdy anty- i alterglobalistów, a nawet do obozów uchodźców palestyńskich, by potem protestować przeciw polityce Izraela.