To, że politycy notorycznie kłamią, wiadomo od dawna. Przed wyborami obiecują, że będą podejmowali działania dla dobra ludzi, a potem działają głównie dla dobra swojego i swojej partii. Prezydent Obama obiecywał zniesienie wiz dla Polaków do końca kadencji, żeby pozyskać głosy Polonii. Kłamał. Wizy pozostały. Premier Rajoy obiecywał Hiszpanom, że obniży podatki. Kłamał. Po dojściu do władzy podniósł podatek VAT z 18 do 21 procent. Premier każdego z krajów PIGS (Portugalii, Irlandii, Grecji i Hiszpanii) twierdził, że jego kraj nie ma problemów finansowych i nie potrzebuje pomocy międzynarodowej. Każdy kłamał. Wszystkie te kraje już byłyby bankrutami, gdyby nie pożyczki z MFW i ze strefy euro. Kilka dni przed podjęciem decyzji o konfiskacie części depozytów na Cyprze najwyżsi rangą politycy na Cyprze zapowiadali, że depozyty nie są zagrożone. Kłamali. Ciekawe, gdzie sami trzymają pieniądze. Minister Sami Wiecie Który w grudniu zeszłego roku w debacie nad budżetem na 2013 rok zapewniał, że jest to budżet odpowiedzialny i realistyczny. Kłamał. Budżet załamał się już po dwóch miesiącach i trzeba go będzie nowelizować. Zresztą tak samo było w 2008–2009 roku. Przykłady można mnożyć.
Co więcej, politycy kłamią świadomie. Minister Sami Wiecie Który dobrze wiedział, że budżet jest oparty na fikcyjnych założeniach, ale mówił, że jest realistyczny. Premier Rajoy dobrze wiedział, że podniesie podatki, a Obama – że żadnych wiz nie będzie. Ale należy odróżnić sytuację, w której koszty kłamstw są umiarkowane, od sytuacji, w której cała polityka jest zbudowana na kłamstwie i jej załamanie się może doprowadzić do ciężkiego kryzysu, a nawet wojny.
Sytuacja na Cyprze jest wyjątkowa i w żadnym innym kraju nie będziemy zabierać ludziom depozytów – mówią liderzy strefy euro. Prezes banku centralnego Portugalii dodaje: „Nasi obywatele mogą czuć się spokojni, bezpieczni i pewni: krajowy system bankowy jest znacznie solidniejszy niż ten na Cyprze, a sytuacja na wyspie Afrodyty to problem specyficzny dla tamtego kraju". Tymczasem politycy i bankierzy centralni dobrze wiedzą, że z powodu nadmiernego zadłużenia i przedłużającej się recesji w krajach południa Europy systemy finansowe w tych krajach wkrótce się załamią. Jedyne pytanie, jakie pozostaje, to kto poniesie koszty tego załamania.
Do tej pory wydawało się, że koszty będą odczuwane w postaci zwolnień i rosnących podatków, ale ludzie byli przekonani, że ich oszczędności nie zostaną zabrane. Przecież depozyty są gwarantowane przez rządy do wysokości 100 tysięcy euro! Sytuacja na Cyprze otworzyła jednak ludziom oczy. System gwarancji depozytów jest największym kłamstwem. Pisałem wielokrotnie, że ponieważ środki finansowe zabrane w systemach gwarantowania depozytów są mikroskopijne w przypadku bankructwa jednego średniej wielkości banku w dowolnym kraju, utracone depozyty mogą zostać wypłacone przez rządy. Skąd jednak rząd Hiszpanii weźmie na to pieniądze, skoro sam jest na granicy bankructwa i jego dług wkrótce przekroczy 100 procent PKB?
Oczywiście: z pomocą, podobnie jak ostatnio, może przyjść EBC i jeżeli Cypryjczycy, Grecy czy Hiszpanie masowo ruszą po swoje depozyty do banków, to EBC może wydrukować pieniądze i przekazać bankom. EBC pożyczek udzieli pod zastaw obligacji rządów Grecji i Hiszpanii i sytuacja zostanie opanowana. Ale tylko pozornie, bo banki pozbawione depozytów drastycznie ograniczą kredyty: zacznie się ciężka recesja, która doprowadzi te kraje do bankructwa, czyli obligacje przejęte w zastaw przez EBC będą niewiele warte. I wtedy rządy krajów strefy euro będą musiały pokryć tę potężną stratę, a najwięcej będą musiały zapłacić Niemcy.