Biografka mistrza Anne Marie Logan zwraca uwagę, że malarz zaczynał obraz od kilku szybkich machinalnych szkiców piórkiem, często korzystał z żywego modela, którego następnie odziewał w jeden ze strojów z „wzornika szat". Ten wzornik pozwalał mu sprawdzić, czy postacie ubrane są zgodnie z epoką.
Rubens intensywnie przyczyniał się do rozbudzania fascynacji swoim geniuszem. Przynosiło to niezły zysk, jednocześnie mile łechtając jego rozbudowane ego.
Miał niebywałą smykałkę do robienia interesów. W transakcjach finansowych był świetnym negocjatorem. Najbardziej spektakularna dotyczyła sprzedaży jego kolekcji sztuki księciu Buckingham, porywczemu faworytowi Karola I. W zamian za całą swą kolekcję starożytną oraz 13 obrazów własnych i kilka dzieł innych twórców otrzymał od księcia 100 tysięcy florenów. Była to suma iście bajońska, a warto dodać, że większą część eksponatów nabył za równowartość 6 tysięcy florenów, z czego dwóch trzecich tej sumy nie zapłacił gotówką, lecz swoimi obrazami.
Artystyczne pojedynki
Czy był zazdrośnikiem? Pewnie tak. Jak grom z jasnego nieba spadła na niego twórczość Caravaggia – pojawienie się na początku XVII wieku wielkich płócien z postaciami historii świętej we współczesnych strojach, zachowującymi się całkiem zwyczajnie, bez upozowania. Ukazanie ich w ostrym świetle dodatkowo czyniło je bardziej realnymi.
Chłonna natura Rubensa nie pozwalała przejść obojętnie obok dzieł włoskiego reformatora malarstwa. Nie tylko zastosował pewne rozwiązania Carravaggia w swoich pracach, ale też, nie kryjąc zachwytu dla słynnego „Złożenia do grobu", po wykonaniu serii szkiców zdecydował się namalować niemal kopię tego obrazu. Przyznał oczywiście, że jest to kopia ulepszona, bo tłumacząca na język baroku to, co u Caravaggia było klasycznie monumentalne.
Rubens chciał współzawodniczyć także z innymi artystami. U Tycjana imponowały mu styl życia i przedsiębiorczość. Identyfikował się z jego tezą stawiającą malarza na równi z pisarzami i poetami. Chcąc przekonać, że wprawnością malarską i talentem mu nie ustępuje, stworzył, jak w przypadku Caravaggia, „ulepszoną kopię" dzieł Tycjana: „Lawinii", „Wenus z lustrem" czy „Diany i Kallista". W niektórych przypadkach są to obrazy niemal identyczne.
Moc zajęć oraz ogromna liczba zamówień sprawiały, że mimo świetnie skonstruowanej „wytwórni artystycznej" Rubens czasem wypuszczał buble albo prace, których jakość nie odpowiadała bardzo wygórowanej cenie. Jeden z jego przyjaciół, lord Dudley Carleton, dyplomata i kolekcjoner sztuki, zamówił u niego „Polowanie na lwa". Szybko się zorientował, że obraz – owszem – powstał w pracowni mistrza, on go nawet wyretuszował i nieco przemalował, ale ostateczny efekt daleko odbiegał od klasy Rubensa. Carleton był oburzony, tym bardziej że obraz chciał podarować Karolowi, księciu Walii, przyszłemu królowi Anglii. Odesłał więc pracę do Rubensa, uznając, że jest ona ledwo tknięta ręką mistrza. Zasugerował też, by widoczne na płótnie lwy wymienić na bestie bardziej oswojone, za to lepiej namalowane.
Tempo pracy w „wytwórni" bywało jednak takie, że budziło sprzeciw współpracowników. Jeden z najbardziej cenionych skonfliktowany z mistrzem poprzysiągł mu śmierć. Rubens potraktował to na tyle poważnie, że wystąpił do arcyksiężnej Izabeli o ochronę.
Widząc w tym flamandzkim artyście jednego z najwybitniejszych twórców epoki baroku, nie zawsze zdajemy sobie sprawę, że mamy do czynienia z człowiekiem, który wiódł podwójne życie: malarza oraz dyplomaty i szpiega. Ucząc się z łatwością języków, filozofii i historii, nabierał też latami umiejętności poruszania się w świecie dworskich intryg i dyplomacji.
Mark Lamster zwraca uwagę, że liczne zamówienia na portrety przywódców wojskowych i politycznych powodowały, że Rubens podróżował ze swego antwerpskiego domu do Londynu, Madrytu, Paryża czy Rzymu. Korona hiszpańska, doceniając jego umiejętności nawiązywania kontaktów z wysoko postawionymi osobistościami, wciągnęła go w pracę na rzecz tajnych służb. Inteligencja, urok i umiejętność żeglowania zgodnie ze sprzyjającymi wiatrami historii uczyniły zeń, nawet w najtrudniejszych warunkach, twardego negocjatora traktatów pokojowych. A wszystko to nie przeszkadzało mu nieustannie pomnażać zawartości katalogu zamówień.
Szyfr meldunkowy
Gromadząc dla własnych potrzeb informacje na temat potencjalnych klientów, tworzył bardzo szczegółowe charakterystyki możnych i wpływowych postaci. Zanim przystąpił do namalowania obrazu, ustalał wiarygodność nabywcy, sprawdzał, czy stać go będzie na zakupienie danego dzieła, zasięgał więc informacji na temat jego stanu finansowego. Nie chcąc urazić jego uczuć i przekonań, sprawdzał, co jest dla niego tematem tabu, zasięgał opinii na temat jego sympatii politycznych itp. Te wszystkie szczegółowo zbierane dane okazały się potem bardzo cennymi informacjami, którymi dzielił się na przykład z arcyksiężną Izabelą. Był jej zresztą tajnym doradcą i agentem.
Co ciekawe, wszelkie swoje meldunki Rubens pisał w zaszyfrowany sposób: posługiwał się szyfrem numerycznym, który chronił tożsamość osób i miejsc.
Jako tajny dyplomata i szpieg miał oczywiście znacznie skromniejsze osiągnięcia niż jako malarz. Udało mu się doprowadzić do wynegocjowania traktatu między Hiszpanią i Anglią. Nie udało natomiast zrealizować najważniejszego celu działalności dyplomatycznej – pojednania między Hiszpanią a prowincjami holenderskimi, czyli pokoju w Niderlandach. To osiągnięto dopiero osiem lat po śmierci artysty.
Wystawę „Siła i patos. Barokowy świat mistrza Rubensa" można oglądać w Miejskiej Galerii Sztuki przy Krupówkach w Zakopanem do 31 sierpnia