Dostajemy więc cały kosmos Świetlickiego, w którym to on ustala zasady grawitacji. Zestawia słowne klocki w taki sposób, że wyczarowuje figury i obrazki, które zostają w głowie na dłużej. Mimo że doraźność i do niego coraz mocniej się dobija, to jego wyobraźnia nadal zaprzęga rzeczywistość, a nie rzeczywistość wyobraźnię. Dobija się jednak na tyle mocno, że słynne już niezaangażowanie podmiotu lirycznego u Świetlickiego przechodzi niekiedy w niepokojąco jednoznaczny obrazek. Choćby wtedy, gdy poeta idzie na spacer i spotyka starszą panią, która nie dzieli się grzecznie chodnikiem, tylko syczy: „jeszcze czego, psu nie będę przecież z drogi schodzić". Poeta, niestety, nie ma wątpliwości: „Zagadka: na jaką partię ta baba głosowała? I dlaczego to jest tak oczywiste, jasne?". Ja nie wiem na jaką. Świetlicki wie, a na koniec uroczo rozkłada ręce, pytając „Czemu się nie mylę?". Zbyt łatwa to konstatacja jak na autora tak wyrafinowanego zbioru jak „Jeden" (2013). Od kogoś, kto taką z lekkością tworzył wielopiętrowe liryczne konstrukcje, należy oczekiwać czegoś więcej.