Lektura to fascynująca, w wielu miejscach inspirująca, a jako że pochodząca jeszcze z katolickiego okresu życia reformatora, to również nieobca katolikowi. A jednak nawet w niej widać miejsca, w których luterska i katolicka teologia się rozchodzą. Rozejścia te zaś – w późniejszym okresie – rodzić będą doktrynalne już różnice.
Może najlepiej widać to – z mojego przynajmniej punktu widzenia – w antropologii. „Święci są jednocześnie grzesznikami" – wskazuje Luter. „Są sprawiedliwi, ponieważ wierzą w Chrystusa, którego sprawiedliwość ich okrywa i która jest im przypisana. Lecz są grzesznikami, ponieważ nie wypełniają zakonu i nadal mają grzeszne pragnienia" – uzupełnia. Słowa te, można powiedzieć, pozostają jednym z najistotniejszych elementów antropologii luterskiej. Co z nich wynika? Odpowiedź jest prosta: świętość, usprawiedliwienie zawsze znajduje się poza człowiekiem, jest wobec niego zewnętrzne. Natura ludzka jest na tyle skażona, na tyle zniszczona przez grzech, że niezdolna do przyjęcia świętości w siebie, jej uwewnętrznienia, przebóstwienia ludzkiej natury – jak ujęliby to teologowie wschodni. Upadła natura człowieka jest zniszczona tak bardzo, że w istocie niezdolna do przemiany, uświęcenia. Jedyne, co jej pozostaje, to przyjęcie zewnętrznego zawsze wobec niej usprawiedliwienia, przykrycie świętością jej własnej grzeszności.