Tak wynika z wyroku Sądu Apelacyjnego [b](I ACa 1238/09)[/b].

Przekonał się o tym bydgoski dodatek „Gazety Wyborczej”, który ma przeprosić Buddyjski Związek Diamentowej Drogi linii Karma Kagyu i zapłacić 10 tys. zł zadośćuczynienia.

Poszło o teksty: „Buddyści rekrutują w szkołach” i „Grupy religijne więcej do szkół nie wejdą!”. Trzy lata temu ukazały się w bydgoskim wydaniu „GW”. Jak przekonywał sąd pełnomocnik gazety mec. Tomasz Ejtminowicz, było to ostrzeżenie po wykładzie w jednym z liceów, który wygłosił nauczyciel buddyzmu z tego związku. Teksty ostrzegały, że chodzi o „niebezpieczną sektę”, która podstępnie werbuje w szkołach. Tymczasem jej lider propaguje nieskrępowany seks, a więc wartości radykalnie odmienne od wyznawanych przez większość społeczeństwa. Taka ideologia jest dla młodzieży szkodliwa. Chodziło o zdemaskowanie tych praktyk, a kurator zaleciła nieudostępnianie sal lekcyjnych związkom wyznaniowym.

Pełnomocnik związku punktowała potknięcia publikacji: na wykładzie dziennikarzy nie było. Powoływali się na opinię katolickiego zakonnika, ale on sam zeznał, że nie użył określenia „sekta”, nie jest też ekspertem od buddyzmu, a myśl o wolnym seksie to jedno zdanie wyjęte z jednej z książek duchowego nauczyciela związku.

Sąd apelacyjny (podobnie jak wcześniej okręgowy) przychylił się do tej argumentacji. Zaskarżone publikacje to przykład taniej sensacji, a nie działanie w interesie społecznym – powiedziała sędzia w uzasadnieniu. Wyrok jest prawomocny.