Walka trwa piąty rok, od czasu, jak jeszcze za rządów PO–PSL wybrano do Trybunału Konstytucyjnego dwóch sędziów „na zapas". Potem było tylko gorzej. Nowa większość rządowa wybrała nie tylko tych dwóch, ale też trzech kolejnych na obsadzone już prawidłowo stanowiska. „Stary Trybunał" próbował ratować sytuację. Szybko, jak nigdy, orzekł, że to sprzeczne z prawem. Na nic się to nie zdało wobec logiki zwarcia, w jakie rządzący wprowadzili całą Temidę. Już nie tylko TK, ale też Sąd Najwyższy i sądy powszechne z nowymi prezesami i nowymi porządkami. Wszystko pod płaszczykiem poprawy sytuacji w wymiarze sprawiedliwości, której obywatele nie mogą się doczekać od lat.
Czytaj także: Delegacja sędziego Juszczyszyna nie ma nic do postanowienia sądu
Sądy stosują prawo, ale nie uczestniczą w jego uchwalaniu. Zarazem wciąż trwają zabiegi władz ustawodawczej i wykonawczej, by mieć w sądach jak najwięcej wpływów. Nigdy jednak po 1989 r. nie posunięto się w tym tak daleko. Prezydent Andrzej Duda apeluje do nowych sędziów SN, by wytrwali, aż odejdą starzy. Prezes PiS mówi, że sądy to „ostatnia barykada" wobec słusznych reform, minister Ziobro i jego przyboczni podobnie. Małymi krokami, poprzez zmiany ustaw – ale nie konstytucji – dokonuje się zmiana ustroju Polski.
Sędziowie największą swobodę orzekania mają w sądownictwie administracyjnym, które rozstrzyga sprawy podatkowe i inne między obywatelem a organami administracyjnymi. Te sądy cieszą się autonomią budżetową i organizacyjną. Procesy trwają tam najkrócej, sądy są zinformatyzowane i doinwestowane, sędziom pomagają asystenci. I orzekają: np. że listy poparcia sędziów do Krajowej Rady Sądownictwa powinny być jawne, a już na pewno jawne dla sądu, który wobec istotnych wątpliwości chce zbadać, czy wszyscy członkowie KRS mają poparcie co najmniej 25 sędziów. Rządzący, a za nimi urzędnicy państwowi albo tego nie widzą, albo przywołują inne orzeczenia, które rzekomo uniemożliwiają wykonanie prawa.
Wątpliwy skład KRS rzutuje na całe sądownictwo, bo każdy nowo powoływany lub awansowany sędzia musi być przez tę Radę zaopiniowany. Dlatego w sprawie orzekał Trybunał Sprawiedliwości UE w Luksemburgu, dając Sądowi Najwyższemu wskazówki, jak ocenić KRS i powstałe z jej udziałem izby w SN. Fakt, że w przeszłości to sędziowie wybierali sędziów, a nie politycy, jest ważny dla oceny niezależności nowych sędziów. Prezydenckiej nominacji nikt im nie cofnie, lecz czy, kiedy i w jakich sprawach mogą orzekać – ocenić powinien SN. Znamienne, że rzuca mu się kłody pod nogi i że robi to marszałek Sejmu, próbując wywołać wrażenie sporu kompetencyjnego między SN i TK.