Tymczasem minister sprawiedliwości i jego sądy mają budżety, karne służby, ludzi w IT na etatach. A radcowie mają od ponad roku pandemię, ludzi na kwarantannach. Gdy pandemia złagodnieje radcowie i adwokaci oczekują wzmożonej aktywności sądów. Zamiast dopinać terminy i dbać o miejsca pracy, będą się przymusowo elektronizować. Podczas gdy elektronizacji nie można się nauczyć zdalnie, bo żeby nauczyć się zdalnie obsługi komputera, trzeba już umieć... obsługiwać komputer. Znamy wielu doskonałych pełnomocników procesowych, którzy nie korzystają albo w ograniczonym stopniu korzystają z dobrodziejstw techniki, począwszy od komputerów i zwyczajnych e-maili. Nie jest to argument za wstecznictwem. Żaden z tego również argument za blokowaniem zmian wprowadzanych przez Ministerstwo Sprawiedliwości.
Ustawodawca nie przewidział przeszkolenia technicznego pełnomocników niebędących „na czasie" z technologią. Z pomocną dłonią wyjdą tu izby radców prawnych i rady adwokackie. Tylko czy zakładany okres na pewno jest wystarczający dla tak znacznych grup? I w jaki sposób przeprowadzić takie szkolenia w czasach pandemii? Czy „zdalne" szkolenie wystarczy? Co ciekawe, wybitnymi procesualistami często stają się bardziej doświadczeni prawnicy. Często to właśnie ci z głową już przyprószoną siwizną. I to właśnie ci sądowi prawnicy mogą być mniej zaawansowani w zdalnych technikach doręczeń. Problem nie jest wydumany. Dowodzi tego chociażby inicjatywa warszawskiej OIRP polegająca na udostępnianiu radcom salek z dostępem do internetu oraz komputerem wyposażonym w kamerę, mikrofon i głośniki. To obrazuje skalę realnego problemu z szybką elektronizacją procesów sądowych. To dzieje się w dużym mieście i dowodzi, że minister sprawiedliwości ma dbać nie tylko o „warunki techniczne i organizacyjne sądu", ale musi uwzględniać możliwości innych podmiotów na salach sądowych. Potwierdzają to nasze obserwacje „z sali": ostatnio kłopot ze skutecznym połączeniem dźwięku i obrazu miał inżynier z jednej z największych firm IT.
Ustawa przewiduje oddzielny adres elektroniczny do doręczeń sądowych. Nie będzie to adres prywatny lub służbowy. Aby uzyskać adres do doręczeń elektronicznych, konieczny będzie wniosek do ministra właściwego do spraw informatyzacji lub do kwalifikowanego dostawcy usług zaufania. Taki adres trafi do Bazy Adresów Elektronicznych. O ten adres, w krótkim czasie wystąpi kilkadziesiąt tysięcy radców i adwokatów. Czy to nie zablokuje systemów i to zarówno w zakresie możliwości technicznych, jak i czysto ludzkich. Doświadczenia ePUAP w dniach składania deklaracji podatkowych czy zapisów na szczepienia nakazują raczej sceptycyzm.
Wyzwania przed kancelariami
Dla funkcjonowania kancelarii ustawa będzie dużą rewolucją. Właściciele większych kancelarii prawnych staną przed koniecznością wyboru osoby administrującej skrzynką doręczeń. Jednoosobowe działalności gospodarcze nie będą miały takiego obowiązku. I tu pojawi się problem – kancelaria będzie posiadała swój adres elektroniczny, a radca prawny swój indywidualny adres. Kto będzie zarządzał korespondencją elektroniczną kierowaną na indywidualny adres radcy prawnego, który prowadzi sprawy w ramach współpracy ze spółką?
Obecna ustawa nie daje odpowiedzi także na inne pytania. W jaki sposób doręczenie zostanie uznane za faktycznie doręczone. Czy w momencie zalogowania się do aplikacji do doręczeń, czy dopiero wejścia w daną wiadomość i pismo procesowe?
Tempo tych zmian nawet wobec skutków pandemii dla wymiaru sprawiedliwości jest zdecydowanie nadmierne. Pamiętajmy, że ci doświadczeni adwokaci czy radcowie, pracują dziś także dla tysięcy szpitali, stacji pogotowia ratunkowego. Nie każmy im uczyć się obsługi komputera w czasie, kiedy uczą się kolejnej odsłony LEX-Covid czy tarczy antykryzysowej, pozwalającej przetrwać kilku biznesom więcej. A często pozwalającej przetrwać także ich kancelariom.