Żelazny elektorat prezydenta Dudy to są w wielkim stopniu mieszkańcy wsi, osoby starsze i o stosunkowo słabym poziome wykształcenia. Tego typu osoby źle znoszą nagłe zmiany. Jeśli kontrolowany przez opozycję senat upora się z dyskusją nad nową ustawą dopiero w 30-tym dniu, to wyborcy będą mieć do oswojenia się z nową formą głosowania co najwyżej 3 dni, a może tylko 24 godziny. To nie jest sytuacja komfortowa dla części elektoratu PiS. Co więcej, zamiast udać się do dobrze im znanego lokalu wyborczego, będą musieli wrzucić kopertę do skrzynki pocztowej, co na wsi będzie niekoniecznie rzeczą prostą. Zanim to uczynią, będą musieli zapoznać się instrukcją oddawania głosu, która to czynność w nowych warunkach jest znacznie bardziej skomplikowana niż dotychczasowa metoda.
Głosowanie korespondencyjne burzy dotychczasową rutynę dnia wyborczego elektoratu PiS – najpierw kościół, potem lokal wyborczy. Nie jest jasne, czy do 10 maja zostaną zniesione obostrzenia tyczące się poruszanie się i udziału w Mszach św., zatem grozi, że nie będzie żadnego „po kościele". Przez poprzednie miesiące ludzie z jednej strony słyszeli, że grozi koronawirus i nie wolno im wychodzić z domu, a z drugiej, że do kościoła chodzić nie muszą, bo duchowa komunia jest tak samo ważna.
Głosowanie korespondencyjne eliminuje z udziału w wyborach matecznik PiS jakim są Polacy mieszkający za granicą. Z drugiej strony, art. 17 ustawy grozi karą do 3 lat więzienia za zniszczenie karty, a każdy kto nie weźmie udziału w wyborach na mocy definicji to czyni, więc osoby, które by w ogóle nie głosowały mogą poczuć się w obowiązku zagłosować. Jest wątpliwe, żeby to przysporzyło głosów urzędującemu prezydentowi.
Przy okazji uchwalania ustawy o nowej formie głosowania po raz pierwszy doszło do rozłamu w Zjednoczonej Prawicy i fakt ten zapewne będzie mieć odbicie w wyborach prezydenckich. Aby uzyskać reelekcję, prezydent Duda musi uzyskać istotne poparcie ze strony wyborców reprezentujących centrum. Natomiast, na skutek obecnych przepychanek sejmowych J. Gowin, symbol umiarkowanego skrzydła w PiS, wyszedł z rządu. Nie przypadkiem w październikowych wyborach jego Porozumienie pozyskało więcej mandatów niż miało ich w poprzedniej kadencji, a sam Gowin wszedł do sejmu mimo tego, że startował z ostatniego miejsca na liście PiS. Jeśli A. Duda myśli o ponownej kadencji, to musi utrzymać tych wyborców, a w sytuacji, gdy Pan Prezes na oczach całej Polski traktuje Gowina jak powietrze nie będzie to łatwe.