Nie raz i nie dwa byłem świadkiem, jak bardzo upolityczniony, ale też dobry prawnik znajdował wiele wspólnego z innym dobrym prawnikiem z odległej mu opcji. Dobrego prawnika nie trzeba pytać o poglądy ani z jakim obozem sympatyzuje. Nie ma to większego znaczenia dla jego rozumienia prawa. Z marnego prawnika jego poglądy, a czasem polityka od razu wychodzą. Nawet gdy mówi o zwyczajnej kwestii.
Prawo, owszem, nasycone jest w wielu miejscach polityką, a prawnik z natury swego zawodu sięga po język polemiczny. Wszak retoryka wyrosła w sądach (Rzym) lub obok sądów (Grecja). Wyrastać już wtedy zaczęły też, testowane przez 2000 lat, a współcześnie udoskonalane, zasady prawa, które ustanowiły pole i reguły walki i dyskusji dobrych prawników.
Czytaj także: Manowska: Odgrodzę Sąd Najwyższy grubym murem od polityki
W jednym z pierwszych zdań po wyborze na pierwszego prezesa Sądu Najwyższego Małgorzata Manowska powiedziała, że największym zagrożeniem dla niezależności SN jest niechęć i głęboki podział między sędziami tego sądu, ale widzi światełko w tunelu. – Zaczęliśmy rozmawiać na ważne tematy i szukać dobrego wyjścia z impasu. Chcemy rozmawiać sami, bez udziału mediów, polityków, bez zewnętrznych wpływów – powiedzała nowa pierwsza prezes SN.
Mając za sobą 25-letni staż w sądach, poczynając od rejonowego, a na SN kończąc, prezes Manowska zapewne pamięta setki rozpraw, a więc swego rodzaju rozmów, gdy wyrabiała sobie pogląd na dany spór. Nieraz pewnie zmieniała zdanie, wiele razy uczyła się od adwokata czy innego sędziego, a oni uczyli się od niej. To dobrze, że sięga do źródeł sztuki prawniczej. Tak wygląda prawo w życiu, a nie w książkach, telewizji czy nawet kodeksach. To prawo nie jest wyszlifowane jak szklane schody, na których łatwo się potknąć. Przypomina raczej nieco zużytą asfaltówkę, popękaną, z łatami, której auta trzymają się jednak pewnie, a podróż jest bezpieczna.