W wydaniu „Rzeczpospolitej" z 19 grudnia 2013 r. pod tytułem „Przywileje profesjonalnych pełnomocników procesowych" – opublikowany został tekst autorstwa Michała Kazka – referendarza w Wojewódzkim Sądzie Administracyjnym we Wrocławiu. Wprawdzie – co zastrzega redakcja – „wyrażone w tym artykule opinie stanowią prywatne poglądy autora(...)", nie sposób jednak nie odnieść się do nich z pozycji już niekoniecznie indywidualnej. To choćby z powodu mocno aresztującego tytułu artykułu, który u niekoniecznie zorientowanego czytelnika może kształtować nieodpowiadające rzeczywistości przekonanie o jakimś wyjątkowym – jak twierdzi Michał Kazek – „będącym wyrazem woli obywateli i ich przedstawicieli" uprzywilejowaniu wykonywania zawodu przez m.in. radców czy też adwokatów.
Potrzebna debata
Przywilej ten, co wynika z całego wywodu autora przywołanego tekstu, polegać ma na monopolu na podejmowanie niektórych czynności procesowych jedynie przez wybrane zawody (tzw. przymusie adwokacko-radcowskim). Można by, a może nawet trzeba, dyskutować o normatywnym zasięgu tego „monopolu" czy tez „przymusu", choćby porównując go z rozwiązaniami obowiązującymi w innych krajach wspólnoty europejskiej czy w USA. Wówczas w dyskusji padałyby też, jak sądzę, zróżnicowane opinie, w tym jednak i takie, które wskazywałyby na potrzebę rozszerzenia zakresu spraw objętych przymusem adwokacko-radcowskim przed sądami.
W takiej debacie nie mogłaby być nie wzięta pod uwagę również kwestia odciążenia sądownictwa od konieczności rozpatrywania niektórych skierowanych na tę drogę spraw, które z powodzeniem, szybciej i ostatecznie zostałyby zniesione – co by to nie znaczyło – na etapie postępowania przedsądowego. Nie można by też zapominać w tak prowadzonej, bez skażenia populizmem, debacie o realnym – a nie tylko zamierzonym przez kolejne nowelizację procedur – usprawnieniu postępowania przed sądami i nadaniu mu faktycznego charakteru kontradyktoryjnego przy równej reprezentacji stron i odmiennej niż w procesie inkwizycyjnym roli sędziego.
W takiej debacie musiałyby się niewątpliwie pojawić także kwestie dotyczące zasadności obecnie obowiązujących przepisów dotyczących kosztów procesów sądowych. Celowa wówczas byłaby debata o wszystkich składnikach tych kosztów, to jest tak opłatach sądowych, porównując je chociażby z obowiązującymi w innych krajach, jak i wynagrodzeniach z tytułu zastępstwa procesowego. Nie bez znaczenia w sugerowanej debacie byłby również wątek – tak normatywny, jak i praktyczny – związany ze zwalnianiem stron z kosztów sądowych i nie zawsze słusznym, a nierzadko nadużywanym i społecznie nieuzasadnionym, ustanawianiu pełnomocnika z urzędu. Taka wielowątkowa debata wydaje się nie tylko możliwa, ale w najbliższym czasie nieuchronna, jeśli chce się usprawnić funkcjonowanie sądownictwa.
Michał Kazek swój wywód na temat zwanego „monopolem" przymusu adwokacko-radcowskiego kwituje jednak nie wielowątkowo. Dla niego przywilej, jakim obdarzono adwokatów i radców prawnych, ma jeden cel.