Gdy sytuacja na Ukrainie i wokół niej ulega dalszej eskalacji, nie tylko pożądane, ale wręcz konieczne staje się skorzystanie z procedury „Zjednoczeni dla pokoju". Ukraina już utraciła kontrolę nad Krymem. Ponadto Rosja sabotuje działania podejmowane w ramach Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie, nie wpuszczając obserwatorów organizacji na Krym (tylko naiwny był gotów widzieć w tej decyzji „suwerenny akt" krymskich władz).
Uruchomienie procedury „Zjednoczeni dla pokoju" nie powinno się okazać formalnie trudne; wystarczy spojrzeć na listę obecnych członków Rady Bezpieczeństwa. W Radzie są, poza jej stałymi członkami (USA, Francja i Wielka Brytania), także Litwa i Luksemburg. To te kraje powinny wziąć na siebie przekonanie do pomysłu pozostałych państw. Zasadne byłoby też poszukiwanie jak najszerszego wsparcia dla inicjatywy, które nie ograniczałoby się do krajów Zachodu. Dlatego wariant wniosku składanego przez większość państw ONZ byłby bardziej pożądany. Dobrym prognostykiem jest przebieg głosowania w Radzie Bezpieczeństwa 14 marca nad projektem rezolucji wzywającej do nieuznawania wyników referendum na Krymie. Rosja zawetowała rezolucję, ale z pozostałych 14 państw aż 13 było za przyjęciem dokumentu, a Chiny wstrzymały się od głosu. Świadczy to o izolacji Rosji.
Nie tylko miecz, ale i tarcza
Nie należy także zapominać o Europejskim Trybunale Praw Człowieka (ETPC). Ukraina wniosła już zresztą 13 marca skargę międzypaństwową przeciwko Rosji, dołączając do niej wniosek o wydanie pilnego środka tymczasowego. Wniosek został tego samego dnia zaakceptowany. Prezes izby nakazała, aby obie strony powstrzymały się od wszelkich działań, zwłaszcza wojskowych, które mogłyby prowadzić do naruszenia praw zapisanych w europejskiej konwencji praw człowieka i podstawowych wolności, przede wszystkim dotyczących życia i zdrowia ludzi.
Można – niestety – oczekiwać, że zwiększy się liczba zdarzeń uzasadniających stawianie zarzutów Rosji. Już teraz na Krymie dochodzi do porwań i zaginięć greckokatolickich duchownych czy bicia manifestantów przeciwnych włączeniu półwyspu w skład Rosji. Separatystyczne władze zapowiedziały przejęcie ukraińskiego majątku. Jeśli dojdzie do tego bez adekwatnego odszkodowania, oznaczać będzie naruszenie prawa własności. To dopiero początek „normalizacji".
Krymski wątek międzypaństwowej skargi Ukrainy będzie miał dwie konsekwencje. Po pierwsze, potwierdzi – jak skargi dotyczące Naddniestrza (sprawy Ilaşcu i inni przeciwko Rosji i Mołdawii, Catan i inni przeciwko Rosji i Mołdawii) – że odpowiedzialność za zdarzenia należy przypisać Rosji, a nie jakiejś rzekomo niepodległej quasi-państwowej efemerydzie. Po drugie, może pośrednio prowadzić do stwierdzenia przez ETPC, że deklaracja niepodległości Krymu (i ewentualne przyjęcie go na łono Federacji Rosyjskiej) była nielegalna w świetle prawa międzynarodowego.
Ukraina mogłaby się też przyłączać do skarg indywidualnych, jakie byłyby kierowane przeciwko Rosji w związku z działaniami podejmowanymi na ukraińskim terytorium (obecnie na Krymie). Takie skargi mogłyby być kierowane nie tylko przeciwko Rosji, ale i dodatkowo przeciwko... Ukrainie. Wzorcem są skargi dotyczące Naddniestrza. Zarzuty były w nich adresowane przeciwko Rosji i Mołdawii. Tej ostatniej zarzucano niepodjęcie działań (np. w drodze interwencji dyplomatycznych) w celu przestrzegania praw skarżącego. Uznanie przez ETPC, że w takiej części skarga jest dopuszczalna, było poprzedzone ustaleniem, że Naddniestrze stanowi prawnie część Mołdawii, tyle że Kiszyniów nie może – ze względu na rosyjską obecność wojskową i wsparcie polityczne – skutecznie sprawować tam władzy. Dochodziło tym samym „rykoszetowo" do zidentyfikowania sytuacji sprzecznej z prawem międzynarodowym.
Gdyby naruszenia dokonywane przez Rosję (lub jej przypisywane) były poważne i liczne, możliwe jest wniesienie skargi międzypaństwowej przeciwko Rosji również przez inne państwa członkowskie konwencji. Takie skargi już były – przeciwko Turcji (1982) i Grecji (1967). W 2001 r. do analogicznego kroku przeciwko Moskwie szykowała się Holandia. Powodem były masowe pogwałcenia praw człowieka w Czeczenii. Nie chcąc jednak samotnie wystawiać się na odwet Rosji, Haga starała się przekonać do skargi inne państwa. Ostatecznie z pomysłu zrezygnowano w atmosferze wspólnej „wojny z terroryzmem" po zamachu z 11 września 2001 r. Warto o istniejącej możliwości sobie przypomnieć.
Międzynarodowe mechanizmy prawne Ukraina może wykorzystać nie tylko jako miecz, ale i jako tarczę. Jeśli padają zarzuty, że na Ukrainie hulają watahy neonazistów dybiących na życie i prawa rosyjskiej mniejszości, należy to poddać weryfikacji odpowiednich organów kontrolnych. Ukraińskie władze już to zresztą robią. Na wniosek Ukrainy Komitet Ministrów Rady Europy zwrócił się ostatnio do komitetu doradczego, działającego na mocy konwencji ramowej o ochronie mniejszości narodowych, o pilne sprawdzenie, czy Kijów łamie prawa mniejszości etnicznych.
Istniejące procedury prawne są dostępne także dla Rosji. Ich wykorzystywanie pokazuje, które państwo posługuje się argumentem prawa, a które siły. Które jest częścią wspólnoty międzynarodowej, a które stawia się ponad nią.
Autor jest profesorem w Instytucie Nauk Prawnych Polskiej Akademii Nauk