Ordynacja wyborcza to proces rekrutacji i selekcji najlepszych ludzi do służby publicznej. Przypomnijmy: w Polsce obowiązuje ordynacja proporcjonalna z listami partyjnymi, przy czym mandaty obsadzane są zgodnie z regułą Jeffersona-d'Hondta. Obowiązują ustawowe progi wyborcze 5 proc. dla partii i 8 proc. dla koalicji. Stan naszej klasy politycznej pokazuje, że obecna ordynacja nie gwarantuje wyboru najlepszych ludzi do Sejmu.
Połączyć zalety
Sukces Pawła Kukiza w wyborach prezydenckich przyspieszył debatę o zmianie systemu wyborczego. Dziś koncentruje się ona na jednomandatowych okręgach wyborczych (JOW), w których wygrywa kandydat z największą liczbą głosów. Z punktu widzenia obecnej ordynacji wydają się wartościową innowacją polityczną.
I zaraz pojawia się pytanie, czy Sejm po wprowadzeniu JOW wypełni się posłami niezależnymi. Czy zmieni się układ sił? Wyniki wyborów w ramach JOW do Senatu w 2011 r. nie napawają optymizmem. 63 mandaty dla PO, 31 dla PiS, trzy dla PSL. Dziś mamy zabetonowany Senat. O wyborze senatorów decydowała przynależność partyjna.
Zwolennicy JOW zwracają uwagę, że sytuacja się zmieni w wyborach do Sejmu, bo w nich okręgi wyborcze będą mniejsze, a kandydat znany społeczności lokalnej. Przyjrzyjmy się wynikom wyborów samorządowych (2014) w ramach JOW. W Bytowie PO otrzymała blisko 40 proc. poparcia, co dało jej 71,43 proc. mandatów w radzie miasta. W Rumi PO zdobyła 27,74 proc. głosów i 74,43 proc. mandatów. Z kolei w Starym Sączu lokalny komitet zdobył 47,84 proc. głosów i 80,95 proc. mandatów. W Kutnie komitet kandydata na prezydenta uzyskał 38,66 proc. poparcia, co dało mu 100 proc. (!) miejsc w radzie miasta. Mamy więc samodzielne rządy mniejszości. Nie ma to nic wspólnego ze sprawiedliwym podziałem mandatów.
Jednomandatowe okręgi mają istotną zaletę – można w nich kandydować indywidualnie, bez szyldu partyjnego. O miejscu na liście nie decyduje lider partii. Zastanawiające jest jednak, że w 2010 r. na 650 miejsc w parlamencie Wielkiej Brytanii mandat uzyskała tylko jedna osoba niezależna. Kraj ten wskazywany jest jako wzór działania JOW (!). Jednomandatowe okręgi mają też istotną wadę: dzielą obywateli. Są to wybory zero-jedynkowe, w których zwycięzca w okręgu bierze wszystko.