Nie w najbliższej przyszłości, ale debata na ten temat trwa. Korzyści z narodowego rejestru DNA byłyby ogromne.
Rejestr umożliwiłby oskarżenie znacznie większej liczby przestępców niż dotychczas. Mimo to w Szwecji nie ma na to zgody.
Dziś materiał genetyczny pobiera się od osób, które zostały skazane na poważniejsze sankcje niż zapłacenie grzywny. Do kartoteki wprowadza się badania genetycznych odcisków palców, by wykorzystać je do skonfrontowania profilu DNA pobranego na miejscu popełnienia przestępstwa.
Przeciwnicy utworzenia rejestru DNA wszystkich mieszkańców kraju argumentują, że każdy człowiek ma prawo wyboru i nie musi oddawać krwi czy odcinka tkanki na potrzeby państwowego inwentarza. Mówią też, że nie ma gwarancji, iż rejestr by przetrwał. Za jakiś czas decydenci mogliby zechcieć go zlikwidować, gdyby np. doszli do wniosku, że ogranicza wolność i uwłacza integralności człowieka.
Problem w tym, że ostatnimi czasy można zauważyć tendencję do tworzenia rejestru DNA okrężną drogą. Coraz częściej bowiem policja zamiast szukania sprawców przestępstwa najpierw wyklucza niewinnych. Zwykli obywatele zgadzają się na pobranie DNA, by udowodnić, że nie mają nic na sumieniu, Choć to policja powinna wykazać ich winę. Tak było ostatnio po zamordowaniu młodej kobiety w Upplands-Väsby. Kiedy policja na miejscu zbrodni zabezpieczyła materiał genetyczny sprawcy, okazało się, że w rejestrze nie było jego DNA. Policja oznajmiła, że będzie pobierała wymaz wszystkim osobom, które są interesujące dla śledztwa. I niekoniecznie trzeba było być „zasadnie podejrzanym", by zostać wezwanym esemesem na test. Wystarczyło, że ktoś przekazał informację, iż dana osoba poruszała się po terenie, który interesował policję. Zanim sprawę morderstwa rozwiązano, 450 mężczyzn musiało zostawić do analizy swój materiał genetyczny.