Przede wszystkim zadziwia, że żadnemu organowi państwa nie zależy na tym, aby nadpłaty były zwracane bezzwłocznie, bez narastających odsetek za okres od kiedy wiadomo, że niezgodnie z prawem wyegzekwowano należność z decyzji, bo decyzja jest niezgodna z prawem. To oczywista niegospodarność za którą póki co nikt nie odpowiada. Dlatego państwo zwraca nieracjonalnie duże odsetki od nadpłaty, które są tak wysokie jak odsetki od zaległości podatkowych. Tym są one większe im dłużej trwało postępowanie przed sądami administracyjnymi. Na te odsetki składają się wszyscy obywatele. Warto więc szukać skutecznych sposobów skrócenia czasu postępowania przed NSA.
Wstydliwa specyfika naszego sądownictwa administracyjnego
Utarło się przekonanie, że nic nie da się z tym zrobić. Sędziowie winą za długie terminy oczekiwania na rozpoznanie sprawy obarczają obywateli, bo zbyt wielu szuka w sądzie ochrony swych praw. MF odpowiedzialny za stan budżetu nie może dokonać zwrotu nadpłaty nie tylko bez wyroku sądowego, ale czeka jeszcze na zwrot akt do organu.
Warto przy okazji zwrócić również uwagę, że od wydania wyroku do zwrotu mija najczęściej więcej niż pół roku (!) i przez ten czas dalej naliczane są odsetki od nadpłaty i MF też nie widzi w tym braku racjonalności w działaniu, czyli wyrzucania budżetowych pieniędzy w błoto. W XXI wieku mocno to dziwi. To kolejna oczywista niegospodarność.
Mało skuteczne były podejmowane do tej pory z inicjatywy sędziów pomysły naprawcze, mające przyspieszyć rozpoznanie spraw. Takie jak posiedzenia niejawne, zamiast rozpraw, które są kierunkiem dobrym, ale było to przemyślane jedynie dla wygody sądu/sędziów.
Czas na prosty pomysł z zewnątrz. Czas przyznać się, że wstydliwą specyfiką naszego sądownictwa administracyjnego jest tzw. korekta linii orzeczniczej, czyli przyznawanie się sądu do tego, że przez długi czas wydawał błędne wyroki w prostych, powtarzalnych sprawach.