Leszek Kieliszewski: Skutki uboczne sądowej „kuchni”

Jakiś czas temu na jednym z posiedzeń, na którym rozpatrywano wniosek o uchylenie tymczasowego aresztowania, sędzia szczerze i bez skrępowania wystrzelił: „Szanowni Państwo – jesteśmy w gronie profesjonalistów, wszyscy znamy kuchnię. Ja już to postanowienie mam gotowe i wiem jakie będzie. Oczywiście jeszcze Wam teraz tego nie powiem.” Co tak naprawdę powiedział Sąd? Niepotrzebnie przyszliście. Nie potrzebuję ani prokuratora, ani adwokata, ani tym bardziej wysłuchiwać tego co macie mi do powiedzenia. Marnujecie czas.

Publikacja: 27.05.2024 10:09

Leszek Kieliszewski: Skutki uboczne sądowej „kuchni”

Foto: Fotorzepa / Krzysztof Skłodowski

Przytoczona postawa sędziego to niestety nie wyjątek. Postanowienia są niemal zawsze przygotowywane przed posiedzeniami – jak inaczej wytłumaczyć, że po 5 minutach od zakończenia wysłuchania podsądnych, sąd odczytuje z kartki postanowienie wydrukowane wraz z uzasadnieniem liczącym kilka stron. Sporządzenie takiego dokumentu w 5 minut jest fizycznie niemożliwe. Uczestniczę w farsie – myślę sobie za każdym razem, gdy jestem uczestnikiem tego spektaklu.

Sędziowie wpadają w te same schematy i pułapki myślenia co inni

Wsłuchując się w środowisko sędziowskie, które problemu zdaje się nie dostrzegać, można usłyszeć, że przygotowane uzasadnienia orzeczeń, to jedynie projekty, które można zmienić. Sąd wysłuchując strony na posiedzeniu, czy rozprawie może zmienić zdanie i w takiej sytuacji projekt nie ujrzy światła dziennego. Teoretycznie wszystko się zgadza. W praktyce w sądach orzekają sędziowie, którzy są ludźmi i podlegają takim samym mechanizmom myślenia jak przedstawiciele innych zawodów. Wpadają w te same schematy i pułapki myślenia co inni.

Po pierwsze zadziała zasada konsekwencji. Przygotowując „projekt uzasadnienia” sędzia w głowie sprawę już rozstrzygnął, wyrobił sobie pogląd i go opisał. Z doświadczenia życiowego wiemy, jakie emocje wywołują u nas osoby, które wygłaszają poglądy sprzeczne z naszymi. Wachlarz emocji rozciąga się od ignorancji, poprzez niechęć na irytacji skończywszy. Raczej rzadziej niż częściej jesteśmy skłonni do szczerej refleksji, weryfikacji dotychczasowego sposobu myślenia i korekty stanowiska – w większości przypadków wolimy upierać się przy swoim.

Drugim aspektem jest chęć uniknięcia straty. Sporządzenie projektu uzasadnienia zajmuje średnio 2 – 3 godziny. Oczywiście zdarza się otrzymywać uzasadnienia „uniwersalne” sporządzone metodą „kopiuj – wklej”, w treści których mamy zbiór frazesów – oczywiście popartych orzecznictwem, które sąd rozpoznający sprawę „w całej szerokości popiera”, jednak sporządzenie nawet takich uzasadnień wymaga pewnego zaangażowania. Całkowita zmiana „projektu uzasadnienia” w praktyce oznacza, że dotychczas włożona praca poszła na marne i trzeba zaczynać wszystko od nowa. Nikt tego nie lubi i sędziowie nie są tutaj wyjątkiem. Dużo łatwiej jest zmienić kilka zdań lub ewentualnie coś delikatnie zmodyfikować, niż zaczynać wszystko od zera. Zasada konsekwencji ulega więc wzmocnieniu poprzez mechanizm unikania straty – w tym wypadku straty czasu, wysiłku, zaangażowania.

Problemem w pracy sędziego odróżnienie zażaleń pisanych „dla hecy” od tych pisanych „na serio”

Innym choć równie ważnym aspektem jest automatyzm. Pamiętam jak na aplikacji adwokackiej uczono, że niekorzystne orzeczenia trzeba zaskarżać. Zasadniczo zgoda, ale… Na korytarzu sądowym spotykam koleżankę po fachu. Wychodzi właśnie z posiedzenia, pytam trochę kurtuazyjnie jak poszło. A jak miało pójść? – odpowiada. Od początku nie było żadnych szans – dodaje. Żalenie niekorzystnych, choć całkowicie zasadnych rozstrzygnięć, stało się elementem rzeczywistości sądowej. Strony procesu niejednokrotnie skarżą dla samego skarżenia – nie ma się więc co dziwić, że do zażaleń sędziowie podchodzą nie zawsze serio. Problemem w pracy sędziego będzie więc odróżnienie zażaleń pisanych „dla hecy” od tych pisanych „na serio”. Biorąc pod uwagę, że nie wszystkie orzeczenia sądów pierwszej instancji są wadliwe, a prawdę mówiąc wadliwa jest ich mniejszość, to można zrozumieć podejście sędziów, że środki odwoławcze czytają z filtrem: „bezzasadne”. Zasadniczy problem polega jednak na tym, że czytanie zażaleń z jakimkolwiek filtrem jest aberracją bezstronności, której przejawem powinna być niezależna postawa intelektualna, brak uprzedzeń i kierowanie się zasadami rozsądnego rozumowania.

Leszek Kieliszewski Adwokat, Partner Zarządzający LEGALITY Kancelaria Adwokacka

Kancelaria jest zrzeszona w sieci Kancelarie RP działającej pod patronatem dziennika „Rzeczpospolita”.

Przytoczona postawa sędziego to niestety nie wyjątek. Postanowienia są niemal zawsze przygotowywane przed posiedzeniami – jak inaczej wytłumaczyć, że po 5 minutach od zakończenia wysłuchania podsądnych, sąd odczytuje z kartki postanowienie wydrukowane wraz z uzasadnieniem liczącym kilka stron. Sporządzenie takiego dokumentu w 5 minut jest fizycznie niemożliwe. Uczestniczę w farsie – myślę sobie za każdym razem, gdy jestem uczestnikiem tego spektaklu.

Sędziowie wpadają w te same schematy i pułapki myślenia co inni

Pozostało 87% artykułu
Opinie Prawne
Tomasz Siemiątkowski: Szkodliwa nadregulacja w sprawie cyberbezpieczeństwa
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Czy wolne w Wigilię ma sens? Biznes wcale nie musi na tym stracić
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Awantura o składki. Dlaczego Janusz zapłaci, a Johanes już nie?
Opinie Prawne
Łukasz Guza: Trzy wnioski po rządowych zmianach składki zdrowotnej
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Rząd wypuszcza więźniów. Czy to rozsądne?