Wynik tej licytacji jest dla mnie jednoznaczny — dla każdego rozumnego człowieka oczywiste powinno być, że brak dostatecznej selekcji przy powołaniu na urząd sędziego jest jednak mniejszą winą, aniżeli opieranie na takiej osobie tzw. reformy wymiaru sprawiedliwości i przyznawanie jej dodatkowych funkcji, które – dziwnym trafem — zbiega się ze zdarzeniami, ochrzczonymi później tzw. aferą hejterską. W mojej ocenie, nie ma to jednak (przynajmniej na poziomie poprzednio rządzących) nic wspólnego ze szpiegostwem, lecz raczej podwórkowym myśleniem, że naszych nie ruszamy.
To przekonanie, nie zwalnia jednak z odpowiedzialności tych, którzy przed 2015 rokiem nominację sędziowską przyznali. Dzisiaj sędziowie zżymają się na neo-sędziów, krytykując rozliczne osoby, które dzięki neo-KRS uzyskały awanse. Mi nie daje jednak spokoju pytanie, gdzie ci krytycy byli, gdzie był dawny KRS, kiedy osoby te zostawały sędziami i to często sędziami sądów wyższego rzędu, przewodniczącymi wydziałów, prezesami sądów?
Oczywiście można powiedzieć – w każdym zawodzie zdarzają się „czarne owce”. Żaden system nie jest doskonały. Takich wymówek możemy szukać w nieskończoność.
Czytaj więcej
Sprawa Tomasza Szmydta dowodzi, że trzeba uszczelnić polskie sądy, zabezpieczyć je przed pracą obcych służb, a sędziowie muszą czuć się bezpiecznie. Potrzebne są zmiany, w tym szkolenia i lepsza opieka kontrwywiadu.
A może środowisko nie jest w stanie samo się nie oczyścić?
Zróbmy jednak szybki przegląd osób, które obecnie sędziowie opozycyjni wobec PiS poddają najcięższej krytyce.