Ministerstwo Sprawiedliwości przygotowało projekt noweli kodeksu karnego, do którego chce wprowadzić tzw. rozszerzoną konfiskatę mienia. Argumentem za jest unijna dyrektywa, którą mamy wprowadzić do października 2016 r. Przepadek ma objąć nie tylko samą rzecz, ale i pożytki, jakie z niej płyną, np. akcje, rzeczy ruchome, tj. luksusowe limuzyny, jachty, oraz nieruchome, np. wille z basenami. Luksusową rzecz ruchomą można będzie sprzedać, zanim zapadnie wyrok skazujący, a ona sama nie straci zanadto na wartości. Trudniej będzie też „okazjonalnie" przekazać dobra. Nabywca będzie musiał wykazać nie tylko legalność umowy, jaką zawarł z gangsterem, ale i udowodnić, że transakcja nie mogła budzić jego wątpliwości czy podejrzeń.
W Polsce z odzyskiwaniem mienia nagromadzonego w wyniku przestępstwa mamy spory problem. Nie pomagają instytucje powołane w tym celu. Na wszystkich polach przestępczej działalności udaje się odzyskać niewiele ponad 2 proc. kwoty, jaką budżet na niej traci.
Mimo wielokrotnej już zmiany przepisów cały czas wyników nie udaje się poprawić. Karniści uważają, że potrzebna jest determinacja. – Trzeba pójść krok dalej – mówią. I właśnie to zamierza zrobić MS.
Podobnej treści nowela była już gotowa w 2006 r. Autorzy twierdzili, że konsultowali ją z naukowcami i praktykami z innych krajów (Wielkiej Brytanii, Włoch, Hiszpanii, Szwajcarii). Ówczesny minister sprawiedliwości Zbigniew Ćwiąkalski nie poparł jednak projektu. W 2009 r. Solidarna Polska zgłosiła go jako projekt poselski. Nie udało się go jednak uchwalić. Teraz szansa na wprowadzenie zmian jest dużo większa. I nie dlatego, że rząd może doprowadzić do ich przegłosowania. Chce tego Unia Europejska. A czas nas goni.