Mariusz Kamiński i Maciej Wąsik mają znowu stanąć przed sądem w związku z tzw. aferą gruntową. Rozprawa została wyznaczona na połowę grudnia. Decyzja ta zapada osiem lat po tym, jak zostali objęci prezydenckim prawem łaski, mimo że ich wyroki skazujące nie były prawomocne. Stało się to zaraz po wygranych wyborach przez PiS, teraz historia zatacza koło.
Sprawa, mimo że podzieliła środowiska prawnicze w ocenie, czy prezydent mógł ułaskawić nieprawomocnie skazanych, długo nie miała dalszego ciągu, choć przed Sądem Najwyższym zainicjowane zostało postępowanie kasacyjne. W 2017 roku SN je zawiesił w związku ze wszczęciem przez Trybunał Konstytucyjny sprawy sporu kompetencyjnego między SN a prezydentem w kwestii prawa łaski.
Czytaj więcej
Minister Mariusz Kamiński i jego zastępca Maciej Wąsik znowu staną przed sądem w sprawie afery gruntowej po tym, jak Sąd Najwyższy nakazał doprowadzić ich proces do końca. Sędzia warszawskiego Sądu Okręgowego Anna Bator-Ciesielska wyznaczyła datę rozprawy na 12 grudnia.
Nagły zwrot akcji nastąpił pięć miesięcy temu, kiedy sprawa znowu znalazła się na wokandzie. Ruszył swoisty wyścig między sędziami SN i TK, którzy mieli inny pogląd na tę sprawę. Mimo że Trybunał stwierdził, że SN nie ma kompetencji, aby badać prezydenckie prawo łaski, SN uznał, że orzeczenie TK nie wywołało żadnych skutków prawnych. Uchylił zaskarżony wyrok i sprawę Wąsika i Kamińskiego skierował do ponownego rozpoznania.
Warszawski sąd uznał racje prawne SN, wyznaczając termin rozprawy. Pominięcie wyroku TK wywołało spore kontrowersje i krytykę ze strony prawicy. Dziś, po tym jak PiS nie uzyskał wymaganej do rządzenia większości w Sejmie, tamta decyzja SN może być jak stopa w drzwiach dla przyszłych wyroków Trybunału Konstytucyjnego, którego sędziowie pochodzą z nadania PiS. Jego decyzje blokujące mogą być w ten sam sposób neutralizowane w przyszłości przez składy SN złożone z tzw. starych sędziów.