Niedawno pojawiła się polemika między panami Krzysztofem Oppenheimem i Andrzejem Głowackim – dwoma praktykami z zakresu restrukturyzacji – na temat kształtu, zapisów i szans nowego prawa restrukturyzacyjnego. W ujęciu szczegółowym spór dotyczy kompetencji doradców restrukturyzacyjnych oraz kompetencji sądów orzekających w sprawach restrukturyzacji. Krzysztof Oppenheim jest sceptykiem. Uważa, że nowe prawo restrukturyzacyjne jest skazane na porażkę, a przekształcenie licencji syndyka na licencję doradcy restrukturyzacyjnego to rozwiązanie nietrafione z uwagi na kwestie kompetencyjne. Andrzej Głowacki jest z kolei entuzjastą nowego prawa restrukturyzacyjnego i nowej profesji doradcy restrukturyzacyjnego.
Widziane z obu stron barykady
Kształt przepisów dotyczących restrukturyzacji, kompetencje doradców restrukturyzacyjnych i sprawność pracy sądów orzekających w sprawach restrukturyzacji to istotne, choć niestety niejedyne czynniki sukcesu restrukturyzacji. Żadne prawo restrukturyzacyjne nie pomoże, jeśli nie będzie współdziałania głównych wierzycieli, w tym instytucji finansowych, w procesie restrukturyzacji zadłużonego podmiotu. Żadne prawo restrukturyzacyjne nie pomoże też, jeśli nie będzie determinacji właścicieli i zarządów zadłużonych firm, aby przeprowadzić restrukturyzację z pełnym poszanowaniem realiów gospodarczych i przepisów polskiego prawa.
Pozwolę sobie w niniejszym artykule rozwinąć te dwa wątki, uzupełniając w ten sposób pełną emocji dyskusję pomiędzy panami Krzysztofem Oppenheimem i Andrzejem Głowackim. Moje przemyślenia to z jednej strony efekt ponad 20-letniej pracy w sektorze bankowym w kredytach oraz kilkuletniego funkcjonowania jako doradca w działaniach restrukturyzacyjnych różnych podmiotów gospodarczych. Są to zatem obserwacje z obu stron barykady.
Same przepisy to za mało, trzeba współdziałać
Z punktu widzenia wierzycieli zadłużonego podmiotu decyzja, czy zaakceptować propozycje restrukturyzacyjne dłużnika, należy do najtrudniejszych decyzji finansowych. Jest to decyzja kompletnie nieweryfikowalna. Zawsze można mówić na korporacyjnych korytarzach, że dłużnik miał poukrywane zasoby majątku lub że właściciele mogli dorzucić pieniędzy do swej firmy, zatem przewidziane w propozycjach restrukturyzacyjnych ustępstwa finansowe dla dłużnika są nie na miejscu.
Pokutuje mentalność, że przedsiębiorcy w Polsce to spryciarze, których wypada brutalnie docisnąć i zawsze wtedy – pod wpływem presji – znajdą się pieniądze na spłatę wierzycieli.