Zgodnie z przewidywaniami Sejm odrzucił poprawki Senatu do ustawy o Sądzie Najwyższym i proces legislacyjny w parlamencie dobiegł do finału. Teraz nowela, która ma odblokować środki z KPO, trafi do podpisu prezydenta. Zdaniem polityków PiS Bruksela zaakceptuje zmiany jako spełniające tzw. kamienie milowe w sprawie praworządności. Bo po siedmiu tygodniach, przy dość zachowawczej postawie opozycji, skłóconej Zjednoczonej Prawicy udało się przeforsować projekt ustawy praktycznie w pierwotnym stanie. A według ministra Szymona Szynkowskiego vel Sęka, który wynegocjował porozumienia z Brukselą, miało to być gwarancją kompromisu.
Jeszcze w grudniu premier Mateusz Morawiecki przyznawał, że w ustawie nie można zmienić „ani przecinka”. PiS konsekwentnie trzymało się tej strategii i od początku było do przewidzenia, że kiedy ustawa wróci z Senatu do Sejmu z opozycyjnymi poprawkami, nie zostaną one zaakceptowane. W środę stało się jasne, że nowelizacji nie zatrzyma też sceptyczna wobec niej Solidarna Polska, która zmuszona była głosować z PiS za odrzuceniem poprawek, czyli de facto za rządową nowelą. Tylko co teraz zrobi prezydent?
Czytaj więcej
Sejm odrzucił w środę wieczorem wszystkie 14 poprawek Senatu do ustawy o Sądzie Najwyższym, czym zakończył prace parlamentu nad nowelą, która ma wdrożyć uzgodnione z Komisją Europejską kamienie milowe mające odblokować pieniądze z polskiego KPO.
Andrzej Duda w ostatnich miesiącach wielokrotnie krytykował te regulacje jako naruszające jego wyłączne konstytucyjne prerogatywy. Chodzi przede wszystkim o tzw. test niezawisłości. Jednak teraz prezydent znajduje się nie tylko pod mocną presją własnego środowiska politycznego – jego weto oznaczałoby też, że w pojedynkę zablokuje ustawę, która ma aktywować miliardy dla Polski. Wiele wskazuje więc na to, że podpisze nowe regulacje.
Również odwołanie się do Trybunału Konstytucyjnego przed podpisaniem ustawy jest mało prawdopodobne. TK jest dziś rozbity, a część sędziów kwestionuje prezesurę Julii Przyłębskiej, w efekcie zbadanie przepisów w koniecznym 15-osobowym, pełnym składzie wydaje się mało realne. Aby wyjść z twarzą Andrzej Duda może wystąpić do Trybunału, ale już po podpisaniu ustawy. Wtedy jego wniosek rozpatrzy pięcioosobowy skład sędziowski. I ta opcja wydaje się najbardziej prawdopodobna. A co ważne, nie wstrzyma to wejścia w życie nowych przepisów.