Szymielewicz: Unia może zawalczyć o naszą prywatność

Nowe unijne rozporządzenie o ochronie danych osobowych powinno zapewnić kontrolę nad informacjami, które nas dotyczą – pisze ekspert Katarzyna Szymielewicz.

Publikacja: 07.08.2013 09:58

Po tym, jak niemiecka opinia publiczna zawrzała na wieść o współpracy niemieckich służb z amerykańską NSA (National Security Agency), Angela Merkel publicznie opowiedziała się za globalnym porozumieniem w sprawie ochrony danych.

Stworzenie ponadnarodowych ram prawnych, które uniemożliwią niekontrolowaną ingerencję służb wywiadowczych w naszą prywatność, to piękna idea, ale też trudne przedsięwzięcie. Patrząc z perspektywy miejsca, w którym znajdujemy się obecnie, warto zacząć od stworzenia mocnych, europejskich ram ochrony prywatności.

Trwające od ponad roku prace nad nowym rozporządzeniem o ochronie danych osobowych, które ma bezpośrednio obowiązywać w całej Unii, nie rozwiążą problemu niekontrolowanego dostępu zagranicznych służb do naszych danych. Mogą jednak rozwiązać kilka innych: ucywilizować zasady transferu danych poza granice UE i nałożyć te same standardy ochrony danych na wszystkie firmy działające na europejskim rynku (także zarejestrowane w USA).

Na łamach „Rzeczpospolitej" do tej pory przeważały krytyczne opinie o projekcie rozporządzenia, niesłusznie pomijające pozytywne zmiany, jakie proponuje Komisja Europejska, lub pokazujące jego dobre założenia w krzywym zwierciadle.

Jacek Kędzierski w swoim komentarzu

(„Rzeczpospolita" z 5 lipca br.) koncentruje całą uwagę na jednym z prawie stu przepisów zawartych w projekcie – tzw. prawie do bycia zapomnianym (art. 17), które rzeczywiście wzbudza duże kontrowersje.

Autor rozpędza się jednak w swojej krytyce, sugerując, że Komisja Europejska chce nas przenieść do orwellowskiego roku 1984 i umożliwić poprawianie historii. Tymczasem projekt nie zakłada ani możliwości ingerowania w wolność wypowiedzi czy działalność dziennikarską (jest na to wyraźne wyłączenie), ani nawet prawa do skutecznego usunięcia danych, które zostały już opublikowane.

Jedyną nowością, w porównaniu z obecnie obowiązującym prawem, jest nałożenie na administratora, który upublicznił dane osobowe, obowiązku „podjęcia wszelkich rozsądnych kroków" w celu poinformowania innych podmiotów, które mogą te dane przetwarzać, o tym, że podmiot danych domaga się ich usunięcia. Ta piętrowa konstrukcja w praktyce nie gwarantuje nic, poza murowanym rozgłosem w przypadku żądania usunięcia informacji czy obrazów faktycznie naruszających czyjąś prywatność (tzw. efekt Streisand). Z tego względu (ale nie z obawy przed cenzurą sieci!) pomysł komisarz Reding jest powszechnie krytykowany także przez organizacje broniące praw obywatelskich.

Inne zarzuty pod adresem projektu rozporządzenia o ochronie danych osobowych stawia Michał Kaczorowski („Rzeczpospolita" z 10 lipca br.). Ekspert Związku Pracodawców Branży Internetowej IAB Polska rysuje wizję surowej regulacji, która nadmiernie obciąży polskich przedsiębiorców, szczególnie tych internetowych. Kaczorowski zwraca szczególną uwagę na – w jego opinii poszerzoną – definicję danych osobowych, podwyższenie standardu wyrażenia zgody na przetwarzanie danych (z domyślnej na wyraźną) i wysokie sankcje finansowe za nieprzestrzeganie prawa.

Porównanie obowiązującej dyrektywy z 1995 r. i polskich przepisów z nowymi propozycjami potwierdza to, co deklaruje ich autorka, komisarz Viviane Reding: projekt rozporządzenia to ewolucja, nie rewolucja w sferze standardów ochrony danych osobowych. Żadna z podstawowych zasad ich przetwarzania nie zostaje zaostrzona, a niektóre – jak choćby zakaz podejmowania decyzji w oparciu o automatyczne przetwarzanie danych (np. profilowanie) – uległy wręcz złagodzeniu.

Już dziś polskie prawo wymaga, by zgoda podmiotu danych była udzielona w sposób wyraźny, ponieważ tylko takie oświadczenie woli można uznać za w pełni świadome i dobrowolne. Tylko tą drogą możemy odejść od fikcji, jaką jest wyrażanie „zgody" na niemal dowolne wykorzystywanie naszych danych poprzez samo wejście na stronę internetową czy zaakceptowanie niezrozumiałego regulaminu.

Zaproponowana przez Komisję definicja danych osobowych również nie jest rewolucyjna: danymi osobowymi nadal będą tylko informacje dotyczące osoby, którą można zidentyfikować przy zastosowaniu „środków, które z rozsądnym prawdopodobieństwem mogą być użyte". A zatem projekt nie przesądza o tym, czy każdy numer IP lub inny identyfikator będzie traktowany jak dane osobowe. Nie poszerza też znacząco definicji, ponieważ granicą – podobnie jak dziś – będzie ocena, czy środki faktycznie dostępne administratorowi lub innym podmiotom mającym dostęp do danych pozwalają na identyfikację osoby.

Michał Kaczorowski zapewnia, że dla przedsiębiorców najważniejsza jest pewność co do prawa. W tym punkcie interesy przedsiębiorców i obywateli z pewnością się spotkają. Z jednym tylko zastrzeżeniem: dla obywateli równie fundamentalne znaczenie ma też jakość nowego prawa. Przepisy, które będą obowiązywały przez następne 20 lat dynamicznego rozwoju technik przetwarzania danych (tyle wytrzymała obecna dyrektywa) powinny zagwarantować nam rzeczywistą kontrolę nad informacją, która nas dotyczy.

Dlatego obok mocnych zasad i łatania dziur niezbędne są też realne sankcje, które zdyscyplinują firmy do przestrzegania nowych standardów.

CV

Autorka jest prezesem Fundacji Panoptykon

Po tym, jak niemiecka opinia publiczna zawrzała na wieść o współpracy niemieckich służb z amerykańską NSA (National Security Agency), Angela Merkel publicznie opowiedziała się za globalnym porozumieniem w sprawie ochrony danych.

Stworzenie ponadnarodowych ram prawnych, które uniemożliwią niekontrolowaną ingerencję służb wywiadowczych w naszą prywatność, to piękna idea, ale też trudne przedsięwzięcie. Patrząc z perspektywy miejsca, w którym znajdujemy się obecnie, warto zacząć od stworzenia mocnych, europejskich ram ochrony prywatności.

Pozostało 90% artykułu
Opinie Prawne
Tomasz Siemiątkowski: Szkodliwa nadregulacja w sprawie cyberbezpieczeństwa
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Czy wolne w Wigilię ma sens? Biznes wcale nie musi na tym stracić
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Awantura o składki. Dlaczego Janusz zapłaci, a Johanes już nie?
Opinie Prawne
Łukasz Guza: Trzy wnioski po rządowych zmianach składki zdrowotnej
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Rząd wypuszcza więźniów. Czy to rozsądne?