Pytanie mojej babci zacytowałem podczas mojego wystąpienia na spotkaniu (1994) adwokatów francuskojęzycznych w Brukseli. Wówczas też powiedziałem, że rola adwokata jest trudna, bo musi on występować przeciwko opresji Państwa, ale przy pomocy Państwa, jak i przeciwko opresji organizacji międzynarodowych przy pomocy tych organizacji. Po moim wystąpieniu podeszła do mnie nestorka brukselskiej palestry pani mecenas Cathrine d’Oflinger, pogratulowała mi i zapytała, czy przyjmę od niej kilka książek po polsku Szymona Aszkenazego, który był jej dziadkiem. W tym historię więźnia carskiej turmy Waleriana Łukasiewicza. Tak też się stało.
Gdyby to pytanie mojej Babki – KTO NAS TERAZ PRZEŚLADUJE – powtórzyć dzisiaj, myślę, że odpowiedź nie byłaby jednoznaczna, albo byłoby wiele odpowiedzi. „I jedni, i drudzy”, „ci z prawej”, „ci z lewej”, „my sami się prześladujemy”, „nikt nas nie prześladuje”…
W 1978 roku byłem na rocznym stypendium podyplomowym w zakresie prawa europejskiego w College d’Europe w Brugii. Rektorem tego Kolegium był prof. Jerzy Łukaszewski. Zaprosił mnie on do gabinetu i powiedział: „Położenia naszego kraju nigdy nie zmienimy, ale lepiej być między Rosją a Europą niż między Rosją a Niemcami, dlatego myślę, że dla Polski będzie korzystne przystąpienie do Wspólnoty Europejskiej”. Jerzy Łukaszewski zmarł kilka miesięcy temu w Brukseli.
Polska jest takim krajem, gdzie nie ma prawie rodziny, w której by ktoś nie zginął w jakiejś wojnie. Płaciliśmy ofiarę krwi za naszą Ojczyznę i za całą Europę – czyli inaczej mówiąc: za Wolność Naszą i Waszą.
Ja chcę opowiedzieć tylko o mojej rodzinie. I tak: Brat mojej matki Marian Zdziarski zginął zastrzelony gdzieś na wschodzie, gdzie walczył ze swoim oddziałem przeciwko bolszewikom. Jego pamięć została uczczona tablicą w kościele w Nowym Mieście nad Pilicą. Nie ma niestety grobu. Siostra mojego ojca, Jadwiga z Koschów Karłowska, działająca w ramach organizacji „Uprawa” / „Tarcza” w zaopatrzeniu sanitarnym Armii Krajowej, została bestialsko zamordowana przez Gestapo wraz ze swoim mężem Zygmuntem Karłowskim oraz stacjonującym u nich w mieszkaniu gen. Stanisławem Rostworowskim. Żadne z wymienionych również nie ma grobu.
Pamięć o Karłowskich powoli zaczyna być przywracana.
Siostra mojej babki Teresa Grodzińska, mając 21 lat, poszła na wojnę z bolszewikami jako sanitariuszka. Pamięć o niej w okresie PRL była zacierana.
Z jej pokolenia na wojnę poszły jeszcze jako sanitariuszki jej kuzynki, Janina ze Zdziarskich Wenclowa oraz Maria ze Zdziarskich Zaleska. Teresa Grodzińska w dniu 1 sierpnia 1920 roku zginęła rozsiekana szablami kozaków Budionnego, których rozwścieczyła, bo podjęła z nimi czynną walkę. Teresa jest dla mnie takim symbolem, jak ksiądz Piotr Ściegienny. Ta heroiczna walka takich ludzi jak Teresa doprowadziła do zwycięstwa. Jakie to miało znaczenie dla Polski i Europy, wszyscy wiemy.