Wywołany przez orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego kryzys polityczny odsłonił wieloletnie zaniedbania w pielęgnowaniu debaty publicznej, niezbędnej zwłaszcza pomiędzy zwolennikami różnych sposobów organizacji życia społecznego. Tam, gdzie nie ma woli porozumienia, musi pojawić się przemoc, której stopniową eskalację z niepokojem obserwowaliśmy na ulicach polskich miast.
Zarówno stosowanie środków przymusu bezpośredniego wobec pokojowo nastawionych demonstrantów, jak i przemoc oraz wulgarność obecna w hasłach protestów nie mogą być akceptowane w demokratycznym państwie. Stan trwającej pandemii nie stanowi wystarczającego usprawiedliwienia dla rozpędzania protestów, również z czysto pragmatycznego powodu nieskuteczności podjętych działań. Mimo stosowania coraz gwałtowniejszych środków nacisku uczestnicy i uczestniczki akcji protestacyjnych dalej tłumnie będą wylegać z domów, ponieważ jest to jedyna oferowana im przez obecny układ sił politycznych forma wyrażenia własnego zdania. Demokratyczne państwo powinno posiadać sprawnie działający element dialogu i kompromisu społecznego pomiędzy stronami.
Najlepszym sposobem ukrócenia używania przemocy jest zaproszenie obu stron do rozmów. Stół, wywrócony orzeczeniem Trybunału, należy podnieść, przystawić do niego tyle krzeseł, ile stronnictw chce się wypowiedzieć, i przygotować się na długie negocjacje. Powoływanie się na mandat demokratyczny w sytuacji, gdy prawie 80 proc. ankietowanych Polek i Polaków wyraża sprzeciw wobec zmiany prawa wynikającej z decyzji Trybunału, jest błędem, którego koszt ponoszą wszyscy obywatele.
Decyzje rządu nie mogą być jednak podejmowane wyłącznie na podstawie postulatów formułowanych przez organizatorów protestów. Obecna władza została wybrana w uczciwych wyborach, więc wszelkie nawoływania do obalenia którychkolwiek jej organów muszą spotkać się ze stanowczym potępieniem. Powszechna zgoda na obalanie demokratycznie wybranych władz byłaby de facto końcem systemu demokratycznego w Polsce, a frakcja polityczna, która by do tego doprowadziła, nie miałaby moralnego mandatu do budowania społeczeństwa obywatelskiego. Dobrze poinformowane społeczeństwo ma szansę stanowić o kluczowych dla siebie sprawach w sposób bezpośredni, na przykład poprzez referenda.
Obecna sytuacja, chociaż niepokojąca, powinna też budzić nadzieję. Obserwujemy zaangażowanie społeczne młodzieży na niespotykaną od lat skalę, które – odpowiednio wykorzystane – ma szansę przerodzić się w stały, aktywny udział szerokiego grona Polaków w życiu politycznym. Jedyne czego nam potrzeba, by ten cel osiągnąć, to wysłuchanie dotychczas milczących obywateli i sprawienie, byśmy posługiwali się jednym kulturalnym językiem konstruktywnej dyskusji.