Otóż, chcąc ustalić, czy rozkaz gen. Kiszczaka dotarł do członków plutonu specjalnego, spytał zomowców, czy wiedzieli coś o podpisanym przez niego szyfrogramie. Odpowiedź brzmiała: nie. Bezpośredni dowódca plutonu specjalnego zeznał nawet przed Sądem Okręgowym w Warszawie, że o istnieniu szyfrogramu dowiedział się dopiero w latach 90. z akt sądowych. Jego zdaniem przed kopalnią Wujek miało dojść „do samoistnego użycia broni". Sąd dał temu wiarę i poprzestał na tym. Nie podjął żadnych starań, aby dociekać prawdy, wyjaśnić tajemnicę i odsłonić kulisy działań. Dał wiarę zeznaniom członków plutonu specjalnego – osób żywotnie zainteresowanych tym, by nie ujawnić prawdy. Czy komendant wojewódzki w Katowicach dostał szyfrogram gen. Kiszczaka? Jak tego typu dyspozycje były przekazywane w realiach PRL? Jakie były sposoby porozumiewania się między szefem MSW a MO? Czy komendant wojewódzki w Katowicach mógł podjąć decyzję o użyciu broni bez konsultacji z gen. Kiszczakiem? – to tylko niektóre z pytań, które trzeba sobie postawić, zanim ocenimy prawdziwość zeznań zomowców i damy im wiarę.
Oczywiście, zadanie nie jest proste. Minęło 30 lat, dokumenty są zdekompletowane, wielu świadków nie żyje, odtworzenie faktów nie jest proste, ale to wszystko jeszcze nie powód, aby naiwnie dawać pełną wiarę zeznaniom zomowców. Skoro był szyfrogram, w którym jasno określono zasady, na jakich dowodzący pacyfikacją może podjąć decyzję o użyciu broni, a trzy dni później dochodzi do jej użycia, to uznanie, że jedno z drugim nie na nic wspólnego (bo tak twierdzą ci, co strzelali) jest naruszeniem zasad logiki.
Zabrakło przenikliwości
Autorzy artykułu twierdzą, że dobrze się stało, iż sędziowie osądzili gen. Kiszczaka „bez zbędnych emocji jako zwykłą sprawę karną". Ale nawet zwykła sprawa karna wymaga przeprowadzenia szczegółowej i wnikliwej rekonstrukcji faktów. Często dowody są ze sobą sprzeczne i sędzia musi oceniać moc dowodową materiałów zgromadzonych w sprawie, opierając się na zasadach logiki i doświadczeniu życiowym. Nie jest możliwe prawidłowe ustalenie stanu faktycznego nawet w „zwykłej sprawie karnej", gdy sędzia nie wykazuje dociekliwości i przenikliwości.
Uznanie, że gen. Kiszczak nie miał nic wspólnego ze śmiercią górników z kopalni Wujek, jest porażką państwa prawa. Źle się stało, że sędziowie osądzili PRL-owskiego szefa MSW bez uwzględnienia całego kontekstu sytuacyjnego związanego z istnieniem struktur państwa totalitarnego w latach 80. Bez dociekliwości, bez przenikliwości państwa praworządne nigdy nie byłyby w stanie wydać wyroków skazujących zbrodniarzy wojennych.
Pisali w opiniach
Piotr Zaremba
Sprawiedliwość w zakamarkach absurdu