Łukasz Kamiński o Vaclavie Havlu

Były prezydent Czech był politykiem niedostosowanym do współczesnego świata. Dlatego zapewne nie stanie się wzorem dla innych. Dobrze jednak, że kogoś takiego mieliśmy w Europie Środkowej – pisze prezes IPN

Publikacja: 20.12.2011 18:39

Łukasz Kamiński

Łukasz Kamiński

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek JD Jerzy Dudek

Red

Droga Vaclava Havla do otwartej opozycji była długa, lecz konsekwentna.  W pierwszym publicznym wystąpieniu jesienią 1956 roku młody pisarz upomniał się o skazanych na zapomnienie członków Grupy 42, jednego z najważniejszych czeskich środowisk artystycznych lat 40. Jak wspominał po latach, "milczeć wydawało mi się czymś haniebnym".

Kolejne wyzwanie nadeszło w 1965 roku. Odnoszący pierwsze sukcesy dramaturg został zaproszony w skład redakcji powstałego na fali spóźnionej czechosłowackiej odwilży pisma młodych pisarzy "Tvář". Jednocześnie został członkiem Związku Literatów. Wystarczył sam fakt, że Havel i jego koledzy, pisząc o sztuce, używali niemarksistowskiego języka, by pismo stało się obiektem ataków i rychło zostało zawieszone. Redakcja odpowiedziała aktem bez precedensu w komunistycznej Czechosłowacji – przygotowano petycję z protestem podpisaną przez ponad dwustu literatów.

W czerwcu 1967 roku podczas IV Zjazdu Literatów Czechosłowackich Havel znalazł się w gronie mówców atakujących nasilającą się cenzurę. Młodych twórców wsparła wówczas starsza generacja, a sam zjazd mimo represji, jakie spadły na Związek Literatów, stał się preludium do praskiej wiosny.

Czas nadziei i zmian w Czechosłowacji pogłębił publiczne zaangażowanie Havla. Został wówczas m.in. współprzewodniczącym Kręgu Niezależnych Pisarzy grupującego niekomunistycznych twórców. Zaangażowanie to nie ograniczało się tylko do spraw literatury. Havel opublikował także artykuł, w którym jako pierwszy domagał się wprowadzenia systemu wielopartyjnego.

Po sierpniowej inwazji wojsk Układu Warszawskiego Havel pisał doraźne komentarze odczytywane na antenie jednej z podziemnych rozgłośni radiowych. W pierwszą rocznicę agresji znalazł się wśród kilku sygnatariuszy petycji "Dziesięć punktów" protestującej przeciwko okupacji kraju oraz postępującej "normalizacji" oznaczającej masowe czystki, nasilenie cenzury i represji. Kilka tygodni później Havel został wykluczony ze Związku Literatów i objęty zakazem druku, który trwał 20 lat. Pracować mógł tylko jako robotnik, m.in. przez kilka miesięcy zatrudniony był w browarze w Trutnovie.

Czas próby

Polityka "normalizacji" szybko przyniosła rezultaty. Opór szybko słabł, społeczeństwo pogrążało się w apatii. Milcząco zaakceptowano niepisaną umowę zaproponowaną przez reżim nowego przywódcy Komunistycznej Partii Czechosłowacji Gustava Husáka. W zamian za poczucie względnego dobrobytu porzucono marzenia o wolności.

Wśród nielicznych, którzy nie pogodzili się z tą sytuacją, był Vaclav Havel. W 1972 roku znalazł się wśród sygnatariuszy listu żądającego zwolnienia więźniów politycznych. Trzy lata później założył niezależne wydawnictwo Edice Expedice, które do końca lat 80. wydało blisko trzysta publikacji.

W 1975 roku powstał również słynny list do Gustava Husáka. Vaclav Havel kreśli w nim surową diagnozę sytuacji w kraju. Jako główny filar stabilizacji reżimu wskazuje wszechogarniający strach wspierany przez egoizm i karierowiczostwo. Pisarz obarczył przywódcę KPCz osobistą odpowiedzialnością za to, że "systematycznie aktywizuje się i rozwija to, co w nas najgorsze – egoizm, hipokryzję, obojętność, tchórzostwo, strach, rezygnację, pragnienie wykręcenia się od wszystkiego bez względu na skutki dla innych, dla ogółu". Jak się wydaje, Havel, opisując społeczne skutki "normalizacji", de facto wzywał do przemiany nie tyle Husáka, ile własnych współobywateli.

Dziś do Havla w Polsce przyznają się wszyscy. Szkoda, że przy okazji próbuje się go obsadzić w roli protagonisty tej czy innej strony polskiego konfliktu politycznego

Czas próby nadszedł wkrótce. W 1976 roku nasiliły się represje. Ich symbolem stało się aresztowanie grupy undergroundowych muzyków na czele z członkami zespołu The Plastic People of the Universe. Był to bezpośredni impuls do integracji środowisk opozycyjnych. W efekcie u progu 1977 roku ogłoszono Kartę 77, dokument wzywający władze Czechosłowacji do respektowania praw człowieka i obywatela. Podpisały ją wówczas zaledwie 242 osoby. Fakt ten dobrze oddaje skalę izolacji opozycji w ówczesnej Czechosłowacji.

Karta 77 była ruchem społecznym nieposiadającym żadnej struktury, władz itp. Jej jedynym organem byli rzecznicy. Pierwszymi zostali wybitny filozof Jan Patočka, minister spraw zagranicznych w okresie praskiej wiosny Jiří Hájek oraz Vaclav Havel. Ten ostatni został wkrótce zatrzymany, w areszcie spędził pięć miesięcy. Wyrok (14 miesięcy w zawieszeniu) oraz kolejne aresztowania nie powstrzymały pisarza przed dalszym zaangażowaniem. W kwietniu 1978 roku został współzałożycielem Komitetu Obrony Niesprawiedliwie Prześladowanych (VONS).

Akt moralny

W październiku 1978 roku Havel ukończył swój najważniejszy nieliteracki tekst – esej "Siła bezsilnych". Napisał go w swoim wiejskim domu w Hrádečku, w miejscu, do którego nieustannie wracał i w którym kilka dni temu zmarł.

Tekst ten zwykle traktowany jest jako swoisty manifest rodzącej się (nie tylko w Czechosłowacji) nowej opozycji. Można jednak spojrzeć na niego z innej perspektywy. "Siła bezsilnych" wynikała z dotychczasowej drogi pisarza, była summą jego doświadczeń.

Zdaniem Havla siłą systemu była powszechna zgoda na życie w kłamstwie. Nie wymaga ono nawet akceptacji, a jedynie pogodzenia się z nim. W tej sytuacji sprzeciw, bunt wobec systemu najlepiej wyraża życie w prawdzie, prowadzące do odzyskania godności, tożsamości i wolności człowieka. W takim kontekście decyzja o zaangażowaniu w działalność opozycyjną jawi się jako akt moralny, oparty nie na jakichkolwiek kalkulacjach (w tym ocenie szans na zwycięstwo), lecz na bezinteresownym przekonaniu o jego konieczności.

Decyzja o życiu w prawdzie nie pozostaje bez konsekwencji. Zmusza ona do zaangażowania, użyć by można Herbertowskiej frazy – do "dawania świadectwa". To działanie prowadzi do budowy wspólnoty, a w ostatecznym rozrachunku – do "rekonstytucji moralnej społeczeństwa".

Przekonaniu o moralnym obowiązku życia w prawdzie i wynikającym stąd obowiązku zaangażowania w sprawy publiczne Havel pozostał wierny. Do zejścia z tej drogi nie skłoniły go także dalsze represje. W maju 1979 roku wraz z innymi członkami VONS został aresztowany, wkrótce zapadł wyrok – cztery i pół roku więzienia. Nie złamały go ciężkie warunki odbywania kary, które przypłacił trwałą utratą zdrowia. Wykorzystał jedyną szansę pisania – cotygodniowe listy do żony Olgi. Mimo licznych ograniczeń, jakie nakładano na więźniów, zdołał w nich zawrzeć egzystencjalną podbudowę swoich wcześniejszych rozważań.

Także po zwolnieniu z więzienia nie zaprzestał, mimo kolejnych represji, aktywności opozycyjnej. Stał się naturalnym przywódcą czechosłowackiej aksamitnej rewolucji w listopadzie 1989 roku.

Ludzki wymiar

Zwycięstwo rewolucji w grudniu 1989 roku postawiło przed Havlem nowe wyzwanie. Po raz pierwszy od lat stanął przed szansą powrotu do życia artysty. Nie musiał obejmować urzędu prezydenta. Było to tym łatwiejsze, iż wielu uważało, że na czele państwa powinien stanąć Aleksander Dubczek.

Havel zdecydował się wziąć odpowiedzialność za państwo i proces przemian. Zbudował model prezydentury zaangażowanej, starał się osobiście pilnować wielu spraw. Uważał, że ta aktywność jest jego obowiązkiem, kolejnym moralnym wyzwaniem. W opublikowanych kilka lat temu fragmentach zapisków uderza nieustanny niepokój Havla o to, czy w pełni wykorzystuje wszystkie szanse, jego rozczarowanie zbyt wolnym tempem zmian. Dopiero po latach nabrał dystansu do tej "chorobliwej niecierpliwości", jak swój niepokój określił w 20. rocznicę upadku systemu.

Vaclav Havel został politykiem, lecz nie dał sobie narzucić reguł świata polityki. Wielokrotnie podejmował decyzje, kierując się własnym moralnym przekonaniem, a nie opinią tych czy innych kręgów. Wiele razy stanął wbrew przekonaniu większości, zarówno w sprawach polityki krajowej, jak i zagranicznej. Posiadał rzadką umiejętność przyznania się do błędu. Kilkakrotnie wsparł różne inicjatywy polityczne, nigdy jednak nie stał się politykiem partyjnym. Jego prezydentura miała też bardzo ludzki wymiar. Mimo że na całym świecie przyjmowany był nie tylko jako przywódca państwa, lecz także bohater i wybitny intelektualista, nigdy nie nabrał poczucia własnej wielkości.

Można by rzec, iż Havel był politykiem niedostosowanym do współczesnego świata. Zapewne nie stanie się on wzorem dla większości aktorów życia publicznego. Dobrze jednak, że kogoś takiego mieliśmy w Europie Środkowej.

Polski ślad

Vaclav Havel był wielkim przyjacielem Polski i Polaków. Nasz kraj zafascynował go już podczas pierwszej wizyty w 1957 roku. Na dobre losy Havla i Polski splotły się w 1978 roku. Doszło wówczas do dwu spotkań przedstawicieli Karty 77 i KSS KOR. Były one możliwe dzięki temu, iż grzbietem Karkonoszy wiódł szlak turystyczny dostępny dla obywateli obu państw. Havel wspierał też Solidarność Polsko-Czechosłowacką, a od 1987 r. uczestniczył we wznowionych spotkaniach na granicy.

Nawiązane wówczas przyjaźnie przetrwały przez lata, przynosząc owoce nie tylko w burzliwym roku 1989, ale i w następnych dekadach. Dzieła Havla cieszyły się wielkim powodzeniem w drugim obiegu wydawniczym. Naturalne było popularne na przełomie 1989 i 1990 roku hasło "Havel na Wawel!".

Prezydent Czechosłowacji, a następnie Republiki Czeskiej nie zapomniał o swoich polskich przyjaciołach. Dawał też wyraz swojej fascynacji Polską. W 2005 roku pod wpływem obchodów rocznicy powstania "Solidarności" pisał: "nieustannie z podziwem uświadamiam sobie, jak bardzo Polacy potrafią cenić swą historię, jak przez cały czas identyfikują się z różnymi powstaniami o wolność, jak potrafią szanować swe ofiary".

Nie dziwi zatem to, że dziś do Havla w Polsce przyznają się wszyscy. Szkoda jednak, że przy okazji próbuje się go obsadzić w roli protagonisty tej czy innej strony polskiego konfliktu politycznego. Tymczasem jego postawa do takiego schematu nie pasuje. Wystarczy wspomnieć, iż był z jednej strony zwolennikiem rozliczenia z komunistyczną przeszłością, a z drugiej przeciwnikiem lustracji.

Nie wpisujmy Havla w nasze spory. On je przerasta. Spróbujmy raczej na nowo odczytać jego przesłanie.

Autor jest historykiem, prezesem Instytutu Pamięci Narodowej

Droga Vaclava Havla do otwartej opozycji była długa, lecz konsekwentna.  W pierwszym publicznym wystąpieniu jesienią 1956 roku młody pisarz upomniał się o skazanych na zapomnienie członków Grupy 42, jednego z najważniejszych czeskich środowisk artystycznych lat 40. Jak wspominał po latach, "milczeć wydawało mi się czymś haniebnym".

Kolejne wyzwanie nadeszło w 1965 roku. Odnoszący pierwsze sukcesy dramaturg został zaproszony w skład redakcji powstałego na fali spóźnionej czechosłowackiej odwilży pisma młodych pisarzy "Tvář". Jednocześnie został członkiem Związku Literatów. Wystarczył sam fakt, że Havel i jego koledzy, pisząc o sztuce, używali niemarksistowskiego języka, by pismo stało się obiektem ataków i rychło zostało zawieszone. Redakcja odpowiedziała aktem bez precedensu w komunistycznej Czechosłowacji – przygotowano petycję z protestem podpisaną przez ponad dwustu literatów.

Pozostało 91% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Czas decyzji w partii Razem. Wybór nowych władz i wskazanie kandydata na prezydenta
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Kandydatem PiS w wyborach prezydenckich będzie Karol Nawrocki. Chyba, że jednak nie
Opinie polityczno - społeczne
Janusz Reiter: Putin zmienił sposób postępowania z Niemcami. Mają się bać Rosji
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Trzeba było uważać, czyli PKW odrzuca sprawozdanie PiS
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Opinie polityczno - społeczne
Kozubal: 1000 dni wojny i nasza wola wsparcia