Nie dziwmy się, że prezydent Andrzej Duda (w skrócie PAD), którego kadencja szczęśliwie dobiega końca, nie lubi, gdy mianowanych przezeń sędziów nazywać brzydko „neosędziami”. Ale też trudno zapomnieć, że kiedy rządził PiS, Polska była jedynym państwem Unii Europejskiej, gdzie o składzie organu powołującego sędziów, czyli Krajowej Rady Sądownictwa, decydowała izba niższa parlamentu i to zwykłą większością głosów.
Tak przesiani sędziowie byli przedstawiani do nominacji przez PAD; nic więc dziwnego, że nie mógł przez to sito przeniknąć nikt nieprawomyślny. Jak ktoś się wstydzi swego postępowania, to nie znosi, by je wypominać. A jest czego się wstydzić, począwszy od nocnego zaprzysiężenia sędziów Trybunału Konstytucyjnego wybranych przez PiS-owski Sejm jeszcze w grudniu 2015 na miejsca już obsadzone przez Sejm poprzedni.
Jak prezydent Andrzej Duda broni „neosędziów”
Izba Sądu Najwyższego zatwierdzająca wynik wyborów składa się w całości z „neosędziów” i jakoś nikt nie grymasił, gdy zatwierdziła wynik wyborów parlamentarnych z 15 października 2023, chociaż już dawno Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej orzekł, że nie jest ona sądem (czy PAD o tym wie?). Teraz grymaszenie się upowszechniło, bo owa izba ma zatwierdzić wynik zbliżających się wyborów prezydenckich, więc ostatnio Sejm zająć się raczył ustawą stwierdzającą, że ma tego dokonać Sąd Najwyższy in gremio, chociaż od „neosędziów” tam się roi.
Czytaj więcej
PKW wydała złą decyzję, ale uważam, że w imię powstrzymania chaosu należy ją wykonać. Nie możemy z ministra finansów uczynić kontrolera uchwał PKW, ponieważ zrobilibyśmy z niego organ administracji wyborczej, a rząd nie może się mieszać do wyborów.Rozmowa z Jerzym Stępniem, byłym sędzią Trybunału Konstytucyjnego
Chętnie się założę, że PAD ustawy nie podpisze, bo nie ma gwarancji, że w składzie orzekającym znajdzie się dostateczna liczba miłych jego sercu „neo”. Tak więc, jeśli tym „neosędziom” nie spodoba się wybrany prezydent, mogą uznać wybory za nieważne, albo też jeśli nie spodoba się jakiejś partii, to uzna ona, że wyboru nie zatwierdził Sąd Najwyższy, tylko jakieś „spotkanie przy kawie”.