Trwająca już niemal tysiąc dni wojna musiała zmienić polskie społeczeństwo. Badacze zauważają istotne zmiany w naszych nastrojach, nadziejach i lękach. Ostatnie szybko rosną. Najszybciej te, że wojna może się przelać na nasze terytorium – wynika z raportu Uniwersytetu KEN w Krakowie.
Polacy coraz bardziej zaniepokojeni eskalacją wojny w Ukrainie
To pokazuje, jak mądrzy są Polacy, którzy potrafią wyciągać wnioski z tego, co dzieje się wokół. Próby rosyjskiej dywersji w Europie, nasilające się ataki hybrydowe koordynowane przez Kreml, rosnące wpływy Putina w niezachodnim świecie, zacieśnianie sojuszy z państwami osi zła, czyli Koreą Północną czy Iranem, a także niepewność związana z wynikiem wyborów prezydenckich w USA – gdy piszę te słowa, do zakończenia głosowania w Stanach zostało jeszcze kilka godzin – Polacy to wszystko widzą i potrafią wyciągać należyte wnioski. Zrozumieli, że koniec historii to dawne dzieje, a świat przestał być przyjaznym i przewidywalnym miejscem.
Czytaj więcej
Największy lęk budzi w nas możliwość przeniesienia się konfliktu zbrojnego z Ukrainy do Polski – rok wcześniej ta obawa była dopiero na szóstej pozycji. To m.in. efekt wojny hybrydowej i polityki międzynarodowej.
Dlatego dziś nie można wykluczyć niczego – stąd Polacy najbardziej obawiają się, że wojna może przelać się na nasze terytorium. Rosnąca obawa przed napływem nielegalnych migrantów z Azji czy Afryki pokazuje wzrastającą świadomość zmian globalnych. Kryzys klimatyczny i nierównowaga demograficzna sprawiają, że miliony ludzi mogą porzucić pustynniejące południe i ruszyć na bogatszą północ.
Czego boją się Polacy. Widać zmiany w nastawieniu wobec ukraińskich uchodźców
Niepokojącym wnioskiem z badań jest pogarszające się nastawienie wobec przybyszów z Ukrainy. Nie miejmy złudzeń – wspaniały zryw solidarności, jaki polskie państwo i społeczeństwo okazało uchodźcom w pierwszych dniach wojny, może się nie powtórzyć. Nawet zrozumiałe jest, że Polacy są już zmęczeni 2,5 roku wojny oraz trudnościami wynikającymi choćby z problemów z dostępnością do usług publicznych. To zrozumiałe, że proza życia i niepokój o jutro mogą przysłaniać odruchy solidarności.