Greenpeace: Czy Ameryka zmieni się w stację paliw?

Co zwycięstwo Trumpa może oznaczać dla klimatu i dla polskich zmagań z transformacją energetyczną? A Harris? Jak będzie wyglądało bezpieczeństwo energetyczne Polski po amerykańskich wyborach?

Publikacja: 05.11.2024 05:32

Kamala Harris, Donald Trump

Kamala Harris, Donald Trump

Foto: AFP

Politycy Partii Republikańskiej ukuli powiedzenie, że Rosja to nie państwo, tylko stacja benzynowa. Potem dodali, że to stacja benzynowa z głowicami jądrowymi. Teraz Rosja już nie kusi Zachodu tanimi paliwami kopalnymi, tylko szczerzy swój arsenał nuklearny. Choć dalej obchodzi sankcje i zaopatruje Zachód w ropę i gaz, jest już mniejszym zagrożeniem dla naszego – i europejskiego – bezpieczeństwa energetycznego, niż kiedy zachodni politycy patrzyli jak urzeczeni na gazowe projekty Putina. Teraz Rosja jest przede wszystkim zagrożeniem militarnym.

Długa lista lęków Europy

Największy lęk Europy, zwłaszcza naszej jej części, to że po wtorkowych wyborach w USA osłabnie amerykańska ochrona przed Rosją. Ale niejedyny. Lista lęków jest dłuższa. Oprócz agresywnej polityki Rosji, która jest największym zagrożeniem dla Europy w krótkiej perspektywie (wszyscy wierzymy, że Putin nie będzie rządził wiecznie), grozi nam też eskalacja wojny na Bliskim Wschodzie. Ale przede wszystkim to, co ustępujący prezydent Joe Biden konsekwentnie nazywał największym egzystencjalnym zagrożeniem dla ludzkości, większym nawet niż konflikt nuklearny, czyli kryzys klimatyczny. Kryzys, który już tu jest.

W tegorocznej kampanii wyborczej w USA kryzys klimatyczny nie pojawiał się na liście najgorętszych tematów angażujących kandydatów

Lada chwila wzrost globalnej średniej temperatury przekroczy próg 1,5°C w stosunku do czasów sprzed rewolucji przemysłowej. Porozumienie paryskie zawarte w 2015 roku nie zakładało, że tempo ocieplania planety będzie aż tak szybkie. Obecne prognozy mówią już o wzroście przekraczającym 3°C na koniec stulecia.

Trudno sobie wyobrazić świat o tak rozchwianym klimacie. Już teraz oglądamy obrazy zniszczeń przez żywioły pogodowe, jakich dotąd nie znaliśmy - zdjęcia z dramatycznej powodzi błyskawicznej w Hiszpanii sprzed kilku dni, wcześniej pękające tamy w Polsce i huragany w Stanach Zjednoczonych, w tym Helene, która zabiła ponad 200 osób i przyniosła apokaliptyczne zniszczenia w stanach uważanych dotąd za względnie bezpieczne, czyli w Tennessee i w Karolinie Północnej.

Czytaj więcej

Powódź Hiszpanii: Władze wyślą z pomocą jeszcze więcej żołnierzy

Jak policzyła amerykańska Narodowa Agencja ds. Oceanów i Atmosfery (NOAA), tylko w bieżącym roku w Stanach Zjednoczonych doszło już do 24 katastrof żywiołowych, które spowodowały co najmniej 1 mld dol. strat – każda! W ciągu ostatnich pięciu lat średnia liczba takich zdarzeń wzrosła ponaddwukrotnie. Tymczasem w tegorocznej kampanii kryzys klimatyczny nie pojawiał się na liście najgorętszych tematów angażujących kandydatów.

Trump a kryzys klimatyczny

Postawa Donalda Trumpa jest znana od czasów jego poprzedniej prezydentury. Tyle że teraz uległa radykalizacji, tak jak i w innych dziedzinach. Trump uważa, że kryzys klimatyczny to „największe oszustwo wszech czasów”. Powtórzył tę tezę już po przejściu huraganu Helene, podczas wiecu w Pensylwanii. Regularnie wyśmiewa lub rozsiewa fake newsy o energetyce odnawialnej, zapowiada też natychmiastowe wstrzymanie rządowego programu wspierania jej rozwoju i transformacji energetycznej, w tym dopłat do samochodów elektrycznych – czyli flagowego antyinflacyjnego pakietu prezydenta Bidena z 2022 roku, który łącznie opiewał na prawie bilion dolarów.

W wywiadzie dla telewizji Fox News Trump chwalił swój kraj, że ma „więcej płynnego złota pod stopami niż ktokolwiek”

Nie jest wciąż jasne, jak te plany Trumpa mają się do interesów Elona Muska, który energicznie i z wielkimi pieniędzmi włączył się w ostatnich miesiącach w kampanię republikanina. Zapewne jednak łączą ich plany wojny handlowej z Chinami, które w transformacji energetycznej i technologiach do niej niezbędnych zdobywają szybko przewagę nad całym Zachodem.

„Drill, baby, drill”

I tu dochodzimy do kluczowego – także dla Polski – pytania. Jeśli denialista klimatyczny zasiądzie w Gabinecie Owalnym, to jaka będzie jego wizja gospodarki amerykańskiej i zdobywania przewag konkurencyjnych wobec Chin? I reszty świata? Otóż, wizja ta sprowadza się do innego znanego republikańskiego powiedzonka: „Drill, baby, drill” (wierć, kochanie, wierć). W sierpniu w wywiadzie dla telewizji Fox News Trump chwalił swój kraj, że ma „więcej płynnego złota pod stopami niż ktokolwiek”. Trumpowi chodzi zarówno o ropę naftową, jak i gaz łupkowy. I choć powiedział nieprawdę – bo USA nie mają ani jednego, ani drugiego najwięcej na świecie – to „zadzwoniło” w bliskim kościele. USA są bowiem w tej chwili światowym liderem w produkcji ropy i gazu.

Wraz z sankcjami na Rosję, Stany Zjednoczone stały się światowym liderem w eksporcie skroplonego gazu ziemnego (LNG). Wskoczyły też na trzecie miejsce w eksporcie ropy. Swój udział w tym wzroście miała administracja Bidena, wydająca rekordową ilość pozwoleń na nowe odwierty.

Czytaj więcej

Jak Ameryka zdobyła klucz do supremacji energetycznej

Obserwatorzy kampanii kandydata republikanów są zgodni: od pierwszego dnia rządów Trumpa paliwa kopalne staną się osią całej polityki, nie tylko energetycznej, ale i międzynarodowej. Trump już zapowiada, że ponownie wycofa USA z porozumienia paryskiego. I mówi, że tym razem pójdzie dalej. Odrzuci ramową konwencję Narodów Zjednoczonych w sprawie zmian klimatu (UNFCCC), będącą podstawą porozumienia paryskiego.

Eksperci nie mają wątpliwości, że najbliższych kilka lat ma kluczowe znaczenie dla tempa transformacji energetycznej i odejścia od paliw kopalnych, a wpływ na resztę świata przebiegu transformacji  w USA jest i będzie ogromny. Choć to Chiny są obecnie największym emitentem gazów cieplarnianych, to przewodzą światu w tempie transformacji energetycznej i nakładach na nią. Cała wstecz w Waszyngtonie może spowolnić także pęd Pekinu ku zeroemisyjnej gospodarce.

 Co zrobi Polska, jeśli Trump, realizując pomysł „dominacji energetycznej”, uzależni bezpieczeństwo swoich sojuszników od zwiększenia przez nich zakupów amerykańskiego gazu i ropy?

Trump zdaje się nie chcieć tego wyścigu. Jego sen o potędze jest inny. Przedstawił go w Fox News, w swoim stylu: „Będziemy dominować energetycznie, zbijemy fortunę, będziemy dostarczać energię całej Europie, całemu światu. Dwukrotnie, trzykrotnie zwiększymy wydobycie. Będziemy mieli ogromną energię i obniżymy ceny energii”.

Uzależnienie od importu LNG

Przypomnimy, że republikanin ogłosił w lutym, że „zachęci Rosję, by robiła, co chce z krajami, które nie płacą” swojej składki na ochronę ze strony amerykańskiej armii. Równocześnie ma wizję zbijania fortuny na paliwach kopalnych dostarczanych Europie. Co zrobi Polska, jeśli Trump, realizując pomysł „dominacji energetycznej”, uzależni bezpieczeństwo swoich sojuszników od zwiększenia przez nich zakupów amerykańskiego gazu i ropy? Biorąc pod uwagę dotychczasowe wypowiedzi Trumpa, nie możemy wykluczyć takiej sytuacji. Wtedy amerykańska stacja paliw z bronią jądrową stanie się faktem.

Zwiększenie uzależnienia od importu amerykańskiego LNG – paliwa, którego eksploatacja wedle najnowszych badań jest nawet do 30 proc. bardziej szkodliwa dla klimatu niż węgla – znacznie osłabi polskie perspektywy prawdziwej transformacji ku nieemisyjnej, opartej na OZE energetyce, uwalniającej nas od kosztownego i podatnego na ryzyka geopolityczne i rynkowe importu. Wpadniemy w kosztowną gazową pułapkę i nie powstrzymamy emisji. Nasz interes ekonomiczny i bezpieczeństwo energetyczne to OZE.

Demokratka, tak jak jej partia, uznaje zagrożenie globalnych emisji gazów cieplarnianych. Stawia na transformację energetyczną, ale nie ryzykuje gniewu branży paliwowej

Tymczasem już teraz Polska ma podpisane z amerykańskimi dostawcami gazu umowy aż do roku 2046. I plany budowy drugiego terminala gazowego, w Gdańsku. Na razie scenariusze rozwoju energetyki OZE wskazują, że zwyczajnie może nie być na to wszystko zapotrzebowania.

Wygrana Kamali Harris a sprawa polska

A co oznaczać będzie dla polskiej transformacji energetycznej zwycięstwo Harris? Demokratka, tak jak jej partia, uznaje zagrożenie globalnych emisji gazów cieplarnianych. Stawia na transformację energetyczną, ale nie ryzykuje gniewu branży paliwowej. Powtarza, że niosące ogromne zniszczenie środowiska i emisje gazów cieplarnianych szczelinowanie hydrauliczne nie będzie nigdy objęte zakazem. W ramach kampanii wyborczej Harris stroniła też od deklaracji odnośnie do rozwoju eksportu LNG.

Administracja Bidena wstrzymała na początku bieżącego roku wydawanie pozwoleń na budowę nowych terminali eksportowych w Zatoce Meksykańskiej, powołując się właśnie na szkodliwość paliw kopalnych, w tym gazu, dla klimatu. Posunięcie to miało zjednać Bidenowi młodszych wyborców, deklarujących w sondażach przywiązanie do ochrony klimatu i lęk przed kryzysem klimatycznym.

Czytaj więcej

Jędrzej Bielecki: Donald Trump czy Kamala Harris? Cywilizacyjny wybór Ameryki

Kontynuowanie tej polityki przez Harris świat przyjąłby z ulgą, ale czy polskie plany budowy energetyki gazowej pod kątem importu z USA, zamiast rozwijania OZE i uniezależniania się od paliw kopalnych uwzględnią taką zmianę u naszego najważniejszego sojusznika? Polska polityka energetyczna wygląda wciąż, jakby była robiona pod potrzeby republikanów. A przecież werdykt wyborczy w Ameryce jeszcze nie zapadł.

Należy mieć nadzieję, że bez względu na rozstrzygnięcie, zdrowy rozsądek i wizja wzrastających kosztów katastrofy klimatycznej, ostatecznie powstrzyma osobę na stanowisku prezydenta USA przed podejmowaniem działań napędzających globalne ocieplenie. Oby.

O autorce

Anna Meres

Członkini zespołu kampanii klimatycznej Greenpeace Polska

Politycy Partii Republikańskiej ukuli powiedzenie, że Rosja to nie państwo, tylko stacja benzynowa. Potem dodali, że to stacja benzynowa z głowicami jądrowymi. Teraz Rosja już nie kusi Zachodu tanimi paliwami kopalnymi, tylko szczerzy swój arsenał nuklearny. Choć dalej obchodzi sankcje i zaopatruje Zachód w ropę i gaz, jest już mniejszym zagrożeniem dla naszego – i europejskiego – bezpieczeństwa energetycznego, niż kiedy zachodni politycy patrzyli jak urzeczeni na gazowe projekty Putina. Teraz Rosja jest przede wszystkim zagrożeniem militarnym.

Pozostało 95% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie polityczno - społeczne
Janusz Reiter: Putin zmienił sposób postępowania z Niemcami. Mają się bać Rosji
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Trzeba było uważać, czyli PKW odrzuca sprawozdanie PiS
Opinie polityczno - społeczne
Kozubal: 1000 dni wojny i nasza wola wsparcia
Opinie polityczno - społeczne
Apel do Niemców: Musicie się pożegnać z życiem w kłamstwie
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Opinie polityczno - społeczne
Joanna Ćwiek-Świdecka: Po nominacji Roberta F. Kennedy’ego antyszczepionkowcy uwierzyli w swoją siłę