Rzeczownik „ambasador” ma dwa znaczenia semantyczne. Pierwsze oznacza przedstawiciela jakiegoś państwa lub organizacji, ale drugie — rzecznika jakiejś sprawy lub obrońcę pewnej idei. Zastanówmy się teraz, jakimi intencjami kieruje się pan ambasador Jakow Liwne, który po raz kolejny podsyca wrogie stereotypy od dziesięcioleci dzielące Polaków i Żydów? Czy na przykład obrażanie polskich obywateli oburzonych zbrodniczym atakiem wojska izraelskiego na konwój humanitarny World Central Kitchen, w którym zginął nasz rodak Damian Soból, jest sposobem pana ambasadora Liwne na zdobycie popularności wśród radykałów prawicowych w swoim kraju? W takim razie jak niska musi być wrażliwość człowieka, który goszcząc w kraju najbrutalniej doświadczonym niemiecką okupacją w czasie II wojny światowej, ośmiela się łączyć jego nazwę z komorami gazowymi? „Niektórym antysemitom wydaje się tęsknić za przywódcą palestyńskim, Hadżdż Aminem Husseinim, nazistowskim kolaborantem, który również chciał, aby Żydzi udali się do Polski, a dokładniej do komór gazowych w Polsce” – napisał na platformie X pan Liwne.
O czym nie chce pamiętać ambasador Izraela?
To zdanie jest
oburzające. Czyżby Jakow Liwne naprawdę nie wiedział, że od 1939 do 1945 roku Polska de facto
nie istniała i była krajem brutalnie okupowanym przez niemieckich nazistów?
A może obraźliwe wypowiedzi pod adresem narodu, który w czasie II wojny światowej stracił 17 procent swojej populacji, to tylko przejaw ignorancji? Czy też jest to cyniczna metoda wybicia się na pierwsze strony gazet, rodzaj kabotyńskiej autopromocji kosztem pamięci o męczeństwie naszego narodu?
Dzięki Hitlerowi et consortes nazwa naszego kraju na zawsze łączy się z tragedią 6 milionów Żydów. Ale powiedzmy sobie szczerze, że to skojarzenie jest z gruntu fałszywe. Dla ludzi prostych, gustujących w binarnej – zawsze czarnej lub białej, pozbawionej wszelkich odcieni i niuansów – interpretacji historii, Polska była miejscem, gdzie wyłącznie zabijano Żydów. Próżne lamenty, że w owym czasie był to kraj podbity, rzucony na kolana i cierpiący pod najokrutniejszą okupacją w dziejach świata. Kraj, którego mieszkańcy zostali zredukowani do rangi jucznych zwierząt pracujących dla wysiłku wojennego Niemiec. Daremne płacze, że panował tu największy terror w historii, a nie sielanka rodem z głupich hollywoodzkich produkcji pseudohistorycznych. Płonne narzekania, że choć trafiały się wśród Polaków szumowiny wydające Niemcom ukrywających się Żydów, to Polskie Państwo Podziemne karało takich drani kulą w łeb.
Czytaj więcej
80 lat temu, 15 października 1941 r., weszło w życie rozporządzenie generalnego gubernatora Hansa Franka o karaniu śmiercią każdego Polaka, który udzieli schronienia lub w inny sposób udzieli pomocy Żydom. Nigdzie indziej w Europie niemieccy najeźdźcy nie wprowadzili tak barbarzyńskiego „prawa" jak w okupowanej Polsce.