Szczególnie dla tych, którzy – tak jak ja – nie mają wątpliwości, że jedną z najpiękniejszych barw sportu jest ziemny kort w zachodzącym słońcu. Podczas turnieju Roland Garros czekałem często na bocznym korcie do ostatniej piłki, by jeszcze raz to zobaczyć, i prawie nigdy nie byłem sam.
Europejska kultura tenisowa to ceglana mączka praktycznie wszędzie – w Paryżu, Rzymie, Monte Carlo czy Madrycie. Tylko Anglia ze swoją trawą szła inną drogą, jednak na kontynencie kortów trawiastych było zawsze jak na lekarstwo. Trzeba też przyznać, że Amerykanie i Australijczycy przyjeżdżający grać do Europy ceglanej mączki nienawidzili. Mówili na nią „dirt”, czyli brud.
Czytaj więcej
Iga Świątek wygrała turniej BNP Paribas Warsaw Open, pokonując Laurę Siegemund 6:0, 6:1. Teraz na liderkę światowego rankingu czeka Ameryka.
Dla nas, zakochanych w tenisie po lekturze książek Bohdana Tomaszewskiego, ten brud był powodem do dumy. Gdy wracaliśmy do domu po kilku godzinach na korcie, ceglany pył na białych skarpetkach wyróżniał nas z tłumu, a przynajmniej tak myśleliśmy. Z młodzieńczą bezczelnością okazywaliśmy naszą wyższość wobec tych, którzy po prostu kopali piłkę.
Nazwiska przedwojennych tenisistów, ich słabe i mocne strony znałem po lekturze książek Pana Bohdana tak, jakby grali w moich czasach. Gdy wchodziłem do domku klubowego Legii (dziś w ruinie, trzeba go zasłaniać, by nie psuł widoku), prawie słyszałem perlisty śmiech Jadwigi Jędrzejowskiej grającej w brydża z przedwojennymi notablami.