Dwaj wielcy wrogowie i liderzy dwóch odłamów islamu - sunnicka Arabia Saudyjska i szyicki Iran - dogadali się dwa tygodnie temu. Przywrócą stosunki dyplomatyczne i rozwiną wszechstronną współpracę, z tą w zakresie bezpieczeństwa włącznie. Porozumienie wynegocjowały Chiny, przejmując rolę głównego mediatora, niekoniecznie tylko w regionie Bliskiego Wschodu. Bardzo symboliczne - po raz pierwszy tego typu porozumienia nie spisano po angielsku. Ograniczono się do arabskiego, perskiego i chińskiego.
Zapomniana izolacja
Ambasadorowie jeszcze nie wyruszyli do placówek - irański do Rijadu, a saudyjski do Teheranu - a Islamska Republika Iranu już poszła za ciosem, zaczęła poprawiać relacje z innymi krajami Zatoki. Kontradmirał Ali Szamhani, który podpisał umowę z Saudyjczykami w Pekinie, zaraz pojechał do Abu Zabi, gdzie przyjął go prezydent Zjednoczonych Emiratów Arabskich (ZEA) Mohamed bin Zajed. Z ZEA Iran przywrócił stosunki na poziomie ambasadorów już w zeszłym roku, po sześciu latach przerwy, ale teraz jest mowa o nowej erze relacji, w tym także dotyczących bezpieczeństwa. W kolejce czeka jeszcze Bahrajn - z nim normalizacja ma nastąpić „wkrótce”.
To wielkie przemiany nad Zatoką Perską. Sześć lat temu Arabia Saudyjska, Zjednoczone Emiraty i Bahrajn tak bardzo obawiały się Iranu, że zaczęły izolować Katar, który się go nie obawiał. Wcześniej postawiły małemu emiratowi ultimatum, na pierwszym miejscu było obniżenie rangi stosunków dyplomatycznych z ich, czego wtedy nie ukrywały, śmiertelnym wrogiem - Islamską Republiką. Katar nie uległ, po trzech i pół roku izolacja i bojkot się zakończyły. A teraz znika ich główny powód - niechęć do Teheranu.
Czytaj więcej
Pekin doprowadził do porozumienia między wrogami, Rijadem oraz Teheranem, i stał się niezbędny dla całego regionu.
Jest nadzieja, że porozumienie doprowadzi do zakończenia w Jemenie. I ją podzielają także Stany Zjednoczone, choć fakt, że Irańczyków i Saudyjczyków pogodzili Chińczycy, nie jest dla nich dobrą wiadomością. W Jemenie koalicja pod wodzą Rijadu osiem lat temu zaatakowała wspierany przez Teheran szyicki ruch Hutich, który kontroluje znaczną część kluczowych ziem kraju, ze stolicą Saną włącznie. Sygnały od różnych uczestników konfliktu w Jemenie sugerują, że droga do pokoju nie będzie krótka.